„W … telewizji dyskusja…; tyle, że to żadna dyskusja, nie żeby zmanipulowana, po prostu nieskrepowane wyścigi w jednomyślności, zjazd prymusów. Każdy mówi to, co mógłby powiedzieć każdy inny, wspomagany przez pozorne pytania; powtórka z doktryny, rozpisana na role przy totalnym braku wątpliwości. Przez krytykę rozumieją wyłącznie krytykowanie przeciwnika, w kółko to samo, i nawet jeśli człowiek na podstawie doświadczenia zgadza się z tą krytyką, i tak wieje grozą, nic prócz litanii werbalnych samo-potwierdzeń, myślenie szukające wyłącznie pytań, na które odpowiedź jest już z góry ułożona, a fakty pojawiają się tylko w tej mierze, w jakiej dowodzą słuszności dogmatu, nie, nie trzeba się niczego uczyć. Toteż nikogo tu nie korci, by uprawiać politykę jako intelektualny trening.”
Czy to o obecnej dyskusji o założeniach naszej polityki zagranicznej?
To cytat z dziennika Maxa Frischa z roku 1973. Dopisuję poniżej brakujący w pierwszym zdaniu fragment:
„W NRD-owskiej telewizji dyskusja o naukowym znaczeniu Manifestu Komunistycznego; tyle, że…
Max Frisch, „Z dziennika berlińskiego”, przełożyła Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 24-25.