Jako ambasador RP w Waszyngtonie majstrowałem po 11 września 2001 r. przy formowaniu Coalition of the Willing na wojnę z Irakiem i tak zwaną wojnę z terroryzmem. Mam pokusę, żeby nazwać koalicję czterdziestu państw, które spotkały się w Ramstein (gospodarzem spotkania był Sekretarz Obrony Austin) zatwierdzeniem kolejnej Coalition of the Willing. Prezydent Biden używa obecnie podobnych moralnych kategorii i wznosi nawet podobne bojowe okrzyki, jak przed dwudziestoma laty republikański prezydent G.W. Bush. Jednak nie ulegnę tej pokusie.
Formująca się obecnie pod egidą Stanów Zjednoczonych koalicja, wspomagająca Ukrainę w jej zmaganiach z Rosją, różni się od koalicji i wojny prezydenta Busha 43 przeciwko Irakowi, dla której, wprawdzie bezskutecznie, starano się uzyskać autoryzację RB NZ.
W istocie obecna wojna, początkowo – obronna Ukrainy, przekształca się szybko w war by proxy Stanów Zjednoczonych i państw Zachodu z Rosją. Jest to zatem konfrontacja dwóch wielkich mocarstw na froncie europejskim, a nie na odległym od Europy froncie bliskowschodnim. W okresie zimnej wojny przeciwnicy unikali konfrontacji na froncie centralnym (Fulda Gap) jako zbyt ryzykownej, grożącej eskalacją i atomową wymianą ciosów. Wojny gorące (w tym proxy wars) toczone były na peryferiach. Dwa zwalczające się bloki na cztery dekady zamroziły front centralny (wyjątek Berlin) i przekształciły potencjalnie śmiertelną konfrontację w „długi zimny pokój”.
Obecna koalicja przypomina bardziej wielkie koalicje stworzone w I i II wojnie światowej (Entente i Wielką Koalicję), które walczyły „o wszystko”. (Stany Zjednoczone nie były w I wojnie formalnie państwem alianckim, tylko stowarzyszonym- Associated Power z Ententą). Charakterystyczny jest obecny powrót Stanów Zjednoczonych do nomenklatury i idei ustawy Lend-lease, która była podstawowym i bezprecedensowym narzędziem gigantycznego i rozstrzygającego o wyniku wojny wsparcia W. Brytanii i Związku Radzieckiego, zmagających się z Hitlerem - na długo przed bezpośrednim włączeniem się Stanów Zjednoczonych do wojny.
Rosnące zaangażowanie Stanów Zjednoczonych (gospodarcze, polityczne, wojskowe) w wojnę; wspomaganie wywiadowcze armii ukraińskiej, nadaje zmaganiom, jak mogłoby się początkowo wydawać – lokalnej wojnie, charakter bezpośredniej konfrontacji mocarstw o celach daleko wybiegających poza ukraiński teatr wojny. Coraz mocniej akcentowany jest sprawiedliwy i moralny charakter tej wojny jako walki dobra ze złem, do czego przekonał świat zachodni prezydent Ukrainy. Prezydent Zełenski w swoich wystąpieniach od początku interpretował działania Rosji jako preludium III wojny światowej, a Ukrainę widział jako obrońcę wolności i interesów wolnego świata. Tak odmalowany ostry kontrast wartości między protagonistami wyznacza poziom konfliktu i redefiniuje stawkę, o którą walczymy. Przy tak wysokiej stawce poświęcenie i wielkie ofiary są usprawiedliwione.
Poza bezpośrednimi antagonistami w rozgrywki w wielu wymiarach wplątani są w wojnę pozostali wielcy światowi gracze - Chiny i Indie oraz wiele innych państw.
Początkowa granica ostrożnego zaangażowania wojskowego Stanów Zjednoczonych w wojnę wyraźnie się już przesunęła. Nadal kluczową czerwoną linią jest bezpośredni udział wojsk amerykańskich i innych państw NATO w walkach z Rosjanami. W tej kwestii Stany Zjednoczone są wciąż konsekwentne. Ale w obliczu słabości Rosji w sposób fundamentalny zmieniła się strategia Stanów Zjednoczonych: celem wojny jest teraz zwycięstwo Ukrainy (Zachodu), a wstrzemięźliwość i unikanie ryzyka ustąpiło ofensywnej strategii. Ukraina dostała carte blanche na operacje w głębi terytorium wroga. Równolegle do zmiany strategii przesunęła się i nadal się przesuwa granica w innych istotnych kwestiach: ilość i jakość sprzętu, informacja i dane wywiadowcze, doradcy.
Zarysowane są kontury przyszłego zwycięstwa: zachowanie terytorialnej jedności Ukrainy (Krym?); Ukraina przynależna do Zachodu, dobrze uzbrojona; Rosja upokorzona, osądzona, osłabiona militarnie na wiele lat, odizolowana i wyeliminowana jako czynnik w polityce, gospodarce i kulturze europejskiej i światowej. Regime change na Kremlu pozostaje w sferze niedopowiedzeń.
Czy oznacza to, że zbliżamy się do czerwonej linii i bezpośredniej konfrontacji amerykańsko-rosyjskiej na Ukrainie? Nie potrafię rozszyfrować strategii rosyjskiej, która wskutek wielu niepowodzeń uległa znaczącej rewizji. Teraz, kiedy strony porzuciły już wczesne wysiłki, nakierowane na szybkie rozstrzygnięcie dyplomatyczne, wydaje się, że wojna będzie długa i wiele rzeczy może się zdarzyć, takich jak przeniesienie zmagań na teren Rosji, co grozi eskalacją na nieprzewidywalną skalę. Jeśli chodzi o używaną retorykę, propagandę i wyraz emocjonalny, wojna już jest na poziomie osiąganym w największych konfliktach. Ofiarą wojny jest koncepcja neutralności i status państwa neutralnego/pozablokowego w Europie.
Słowo o Polsce: w 2012 roku byliśmy w awangardzie koalicji antyirackiej, która poróżniła świat zachodni. Obecnie jesteśmy bardzo zaangażowanym i wybitnie aktywnym członkiem koalicji pro-ukraińskiej (antyrosyjskiej). Ta koalicja obejmuje prawie wszystkie państwa europejskie (NATO, UE i europejskie państwa dotąd poza-blokowe i neutralne oraz ważnych sojuszników Stanów Zjednoczonych z Azji i Australię). Po stronie zachodniej nie ma miejsca na votum separatum.
Długa wojna oznacza niechęć i nierealność powrotu do przedwojennej rzeczywistości. Konsekwencje gospodarcze, polityczne, społeczne, kulturowe i wojskowe wojny są w tej chwili trudne do oszacowania, ale będą gigantyczne. Porządek międzynarodowy, globalizacja, gospodarka, handel, finanse, instytucje międzynarodowe, prawo międzynarodowe, ruchy migracyjne, porządek wewnętrzny na Zachodzie i na Wschodzie, te wszystkie fundamentalne zmienne wpływające na nasze życie codzienne, zostaną poddane wielkiej wojennej próbie. Czy nastąpi wielki wybuch, czy seria mniejszych – destrukcja świata, który znamy sprzed wojny, będzie totalna. Niewiele z niego zostanie.
29 kwietnia 2022