Orwella szkoła przeczuć

Po lekturze powieści Orwella „Brak tchu”, przekład Bartłomiej Zborski, Bellona 2012; korzystam z wersji w PDF); pierwsze wydanie, George Orwell, ”Coming Up for Air”, Victor Gollancz, 1939; pierwszy polski przekład rok 1939.

Co najbardziej imponujące u Orwella, to jego niezwykłe zdolności profetyczne, wyrażone tu wcześniej niż w kultowym „Roku 1984”, niedługo przed wybuchem II wojny światowej, w jego mniej znanej w Polsce, a przecież frapującej powieści "Brak tchu”. Po leczeniu z ran odniesionych w wojnie domowej w Hiszpanii w sanatorium w 1938 roku schorowany Orwell spędził klika miesięcy (między wrześniem 1938 a marcem 1939 roku) w Marakeszu, gdzie napisał tę niedużą powieść. Niech nie zwiedzie nas lekka, ironiczna forma tej opowieści, która kryje wnikliwą krytykę polityczną, społeczną i estetyczną (bohater jest wyczulony na ersatz, fałsz, udawanie) naszych czasów. Naszych, bo ten czas po I wojnie, a tuż przed kolejną wojną światową, ma z naszym czasem bardzo wiele wspólnego.

Medium Orwella, George Bowling, deklarujący się jako zwyczajny pod każdym względem, korpulentny mężczyzna w średnim wieku, agent ubezpieczeniowy, świetnie pasujący do nowoczesnego świata, a jednak bardzo wyczulony na niepokojące zwiastuny nadchodzących wydarzeń, spodziewa się wojny w 1941 roku. Zabawny i mówiący o sobie „jestem przeciętniakiem” George, od czasu do czasu staje się ponad przeciętnie bystrym komentatorem, przemawia do nas głosem autora, który obawia się Hitlera, Stalina, upadku demokracji w Anglii i wojny. George nie jest jednak „bohaterem naszych czasów”. Bohater Orwella, weteran poszkodowany w walkach we Francji w czasie I wojny, nie wierzy w ofiarę życia dla kraju, potępia wojnę i widzi jej absurd. Z wojny nikt nie wychodzi z czystym sumieniem, bo do jej porządku należy wzajemne miażdzenie wrogów.

W życie po I wojnie światowej wkradła się niepewność: „Prawdą jest jednak również to, że ludzie wtedy byli inni, mieli pewną cechę, której dziś nam brakuje. Cóż takiego? Ano, przyszłość jawiła się im jako czas, którego nie należy się obawiać”. ( s. 135)

George’a Bowlinga najbardziej przygnębia to, co stanie się po kolejnej wojnie. Wojna powietrzna będzie niszcząca; mimo wszystko, to nie bomby odmienią życie w miastach i na wsi. Orwell pokazuje związek przyczynowo - skutkowy wojny i totalitarnej dyktatury. Na pozór niewiele się zmieni w wyniku wojny, ale w istocie zmieni się wszystko:

„Jednak to nie wojna jest taka straszna, tylko świat, jaki po niej nastąpi. Świat, w który wpadną jak w bagno, świat nienawiści i sloganów. Koszule w organizacyjnych barwach, drut kolczasty, pałki. Ukryte piwnice, w których dzień i noc pali się światło, a agenci obserwują was, gdy śpicie. Defilady i morze plakatów z ogromnym wizerunkiem, milionowe tłumy wznoszące okrzyki na cześć Przywódcy, aż w końcu wydaje się im, że wielbią go i kochają, podczas gdy w głębi duszy nienawidzą go tak zajadle, że aż im się chce rzygać. To wszystko nadejdzie.” (s. 191).

Z dyskusji Bowlinga z młodymi ludźmi w klubie robotniczym:

„Chwileczkę, panie Bowling! Niechże pan posłucha. Czy gdyby wybuchła wojna i nadarzyłaby się szansa, żeby zmiażdżyć faszyzm raz na zawsze, to by pan walczył? Naturalnie, gdyby był pan młodszy. Myślał chyba, że mam sześćdziesiąt lat. – Oszalałeś, chłopcze? – warknąłem. – Ostatnim razem miałem tego po dziurki w nosie. – Ale żeby zmiażdżyć faszyzm?! – Och, zasrany faszyzm. Jak chcesz wiedzieć, synku, to moim zdaniem dosyć już tego miażdzenia! Mały trockista wyrwał się ze „społecznym patriotyzmem” i „zdradą klasy robotniczej”, lecz tamten uciął mu w pół zdania: No tak, ale pan myśli o roku 1914. Tamto to była zwyczajna imperialistyczna wojna. Proszę posłuchać: kiedy pan słyszy o tym, co dzieje się w Niemczech, o obozach koncentracyjnych, o hitlerowcach, którzy pałują ludzi i zmuszają Żydów do plucia sobie nawzajem w twarz, czy to wszystko nie sprawia, że burzy się w panu krew? Zawsze ta krew. Truli nam o niej przez całą wojnę. – Moja wykipiała w roku 1916 – i ciebie to czeka, kolego, gdy zobaczysz jak pięknie pachną okopy. … Posłuchaj synu – powiedziałem wreszcie – mylisz się dokumentnie. W roku 1914 to myśmy myśleli, że wojna jest wspaniałą sprawą. No nie była. Mieliśmy tylko krwawe jatki. …” (s.193-194).

„Brak tchu” to inna formuła dekonstucji rzeczywistości niż ta, którą znamy z „Roku 1984”. W tym przypadku postrzegana jest przez niby zwykłego zjadacza chleba z masłem, który chciałby schronić się przed fałszem i przed nadciągającym kataklizmem w zaciszu krainy z dzieciństwa. Nie udało mu się jednak do niej powrócić. Idylliczna kraina przestała istnieć. Rozpad postępuje w czasie rzeczywistym, nie czekając na rok 1984. Przerośnięty Dolny Binfield stał się karykaturą przytulnej angielskiej wioski i poligonem doświadczalnym wojennej przyszłości. W miejscowej fabryce wyrabia się samoloty wojskowe i pończochy, bo te rzeczy podobno pasują do siebie w procesie produkcji. George Bowling zrozumiał i wyciągnął wnioski:

„Otóż wszystko to nadejdzie. Strachy ukryte w zakamarkach waszych mózgów, rzeczy, które uchodzą za koszmary senne lub – wedle waszego mniemania – dzieją się tylko w obcych krajach. … Nie ma od tego ucieczki.” (s.284)

Przeraźliwe jest stopniowe przenikanie koszmaru w banalną rzeczywistość. Za moment zostanie przecięty bieg zwyczajnej egzystencji, ale dla George’a Bowlinga, sprytnego agenta ubezpieczeniowego, gra pozorów, gra o utrzymanie się na powierzchni trwa; życie płynie dalej, tak jakby nic się nie miało wydarzyć.

Do Europy w lutym 2022 roku wróciła wojna, a z nią strach i nienawiść. Toczy się wojna, na której umierają ludzie, a wokół niej krąży jej widmo, które zatruwa umysły milionów. Jest znowu aprobata dla wojny i wojowania, akceptacja dla poświęcenia życia. Europa przygotowuje się do stoczenia następnej długiej wojny, a nie do podjęcia wszelkich wysiłków, aby jej uniknąć. Tak jak w najgorszych latach zimnej wojny rozważa się możliwość, że wróg wykorzysta taktyczną broń nuklearną. No i jakie wysnuwa się z tego wnioski?

Czyżby teraz właśnie nadszedł „moment Orwella” w historii XXI wieku? Bośniacki pisarz z Sarajewa Dzevad Karahasan, (znany z dziennika pisanego w oblężonym Sarajewie), powiedział w wywiadzie dla Die Welt: „Ale przekreślanie marzeń pokoju i dialogu z powodu tego, co dzieje się na Ukrainie, jest niezwykle krótkowzroczne. Jedyną alternatywa dla dialogu jest wojna, więc zacznijmy ją prowadzić? Czy chcemy wiecznej wojny jak w powieści George’a Orwella „Rok 1984”. (Onet, 19 kwietnia 2022)