Mógłbym być dumny z ludzkości tylko wtedy, gdyby zapanowała na ziemi filozofia moralna i jej praktyka, która ochroniłaby bez wyjątku tą samą troską, tym samym prawem, tym samym płaszczem miłosierdzia ludzi i zwierzęta ( a zatem i całe środowisko), bez różnicy, z naciskiem na ochronę wszystkich słabszych przed silniejszymi.
Jest, dla mnie bardzo ważna, zapiska Canettiego, która boleśnie uświadamia, jak wielki jest koszt istnienia ludzi, jak wiele ciąży na sumieniu każdego z nas:
„Wraz z pogłębiającym się zrozumieniem, że siedzimy na stosie trupów ludzi i zwierząt, że nasza świadomość czerpie swe właściwe pożywienie z wszystkich tych, których przeżyliśmy, wraz z owym gwałtownie pogłębiającym się zrozumieniem będzie trudniej dojść do rozwiązań, których byśmy się nie wstydzili. Niemożliwy jest odwrót od życia, którego wartość i oczekiwanie ciągle czujemy. Niemożliwe jest jednak, by nie odnosić korzyści ze śmierci innych stworzeń, których wartość i oczekiwania nie są mniejsze niż nasze.
Dążenie do odległej krainy, którym posługują się wszystkie tradycyjne religie, nie może już być naszym szczęściem.
Ważkie przekonanie, że drugi świat jest w nas, ale jest on w nas uwięziony. Jest to wielkie i trwałe rozdarcie współczesnego człowieka. W nas znajduje się bowiem również masowy grób stworzeń.”*
*Elias Canetti, „Prowincja ludzka”, przełożyła Maria Przybyłowska, s. 184.