„Słowo „zwierzę” – cała nieudolność człowieka w tym jednym wyrazie”.
Elias Canetti, „Tajemne serce zegara”, s. 58.
Ile w ludziach poczucia wyższości i pogardy w stosunku do zwierząt. Mówimy z przyzwyczajenia i bez zastanowienia: podły gad, homo homini lupus est, psia pogoda, mondo cane , zachowują się jak zwierzęta, itd., itp. Tylko w bajkach dla dzieci przyznajemy zwierzętom indywidualność i godność, bo wtedy zniżamy się do poziomu istot nierozumnych, jeszcze po ludzku nierozwiniętych. Posługujemy się pojęciem antropomorfizmu na przypisanie zwierzętom (bogom, przedmiotom) cech ludzkich – uczłowieczając robimy im wielką łaskę. Ja postuluję uzwierzęcenie człowieka.
Zwierzęta nie odczuwają nienawiści i nie prowadzą wojen dla zaspokojenia ambicji, żądzy panowania, dla zysku i bezinteresownie dla samej przyjemności prowadzenia wojen. Jedno zwierzę nie podgryza i nie nienawidzi drugiego.
Jesteśmy najbardziej agresywnym gatunkiem. Ludzi przybywa coraz więcej, zwierzęta giną w przerażającym tempie.
Jeśli dorównamy zwierzętom będę dumny z tego, że jestem jednym z nich, człowiekiem. Nic co zwierzęce, nie jest mi obce.
Z radością czytam myśli o zwierzętach Montaigne’a, Schopenhauera, Cantettiego, Coetze.
Z grona bogów wybieram tych starożytnych, indyjskich, egipskich, greckich, których postacie to ani ludzie ani zwierzęta, lecz jak Ganesha, radosny bóg z głową słonia, czterema rękami i dużym brzuchem.
„Wymyślić, co zwierzęta znalazłyby w nas godnego pochwały.”
Elias Canetti, „Prowincja ludzka”, s.96.