Historia w perspektywie długiego trwania nowoczesności, to czas wykorzystanych i niewykorzystanych szans. Mowa jest o stuleciach XIX, XX i XXI. Te trzy wieki to czas budowania (i niszczenia) na tych samych fundamentach myślowych, politycznych i gospodarczych. To stulecia charakteryzujące się kontynuacją i ekstrapolacją w ramach tego samego paradygmatu. Wiek następny – wiek XXII będzie zupełnie inny.
Wiek XIX – zapoczątkował nowoczesność, którą znamy. To długi wiek od Oświecenia, Rewolucji Francuskiej do 1914 roku. Wiek przemysłu, nauki, ekspansji, podboju natury i słabszych przez silnych, wiek kolonializmu, rozwoju, nacjonalizmu masowego, postępu opartego na produkcji i konsumpcji. Stosunki międzynarodowe w XIX wieku były uporządkowane przez Kongres Wiedeński, koncert mocarstw i hegemonię Imperium Brytyjskiego na morzach świata.
Wiek XX – krótkie stulecie od 1914 do 1989 roku ( u Hobsbawma „Wiek skrajności” do 1991 r.)). Dwie tragiczne wojny światowe i jedna długa zimna wojna. Był to wiek walki ideologii: faszyzmu, kapitalizmu i komunizmu. Ich zmagania pochłonęły miliony ofiar; nastąpiło wymazanie z powierzchni ziemi całych narodów, grup etnicznych i społecznych. Wiek niesłychanej brutalności i bomby atomowej przyniósł też powstanie światowych organizacji, kres kolonializmu (ale nie rasizmu) i ogromny postęp społeczny i materialny ludzkości. Zakończył się wraz z samo-rozpadem ZSRR i triumfem liberalnych Stanów Zjednoczonych.
Wiek XXI – według mnie - kolejne krótkie stulecie od 1989 roku do mniej więcej połowy wieku następnego. To początkowo okres hegemonii Stanów Zjednoczonych, które jednak nie wykorzystały swojego „jednobiegunowego” przywództwa światowego do stworzenia porządku, który byłby modelem partycypacyjnym i atrakcyjnym dla większości. Kapitalizm korporacyjny zdominował świat, który mimo, że coraz bogatszy, jest jednocześnie coraz bardziej niesprawiedliwy i uboższy w piękno i dobra natury. Podczas gdy komfort życia ludzi osiągnął niespotykany wcześniej poziom, przyroda umiera na naszych oczach. Okazało się, że mała, skolonizowana przez nas planeta, jest za mała, aby pomieścić ludzi i zwierzęta i lasy, a nawet kamienie.
Rywalizacja mocarstw i nacjonalizm uniemożliwiają uruchomienie mechanizmów, które mogłyby zastąpić politykę z pozycji siły, opanować anarchię w polityce międzynarodowej i wypracować taki system światowego zarządzania, który byłby odpowiedzią na wielki kryzys ekologiczny, klimatyczny i bioróżnorodności.
Na wieku XXI kończy się continuum trzech stuleci.
Nie można już ignorować rzeczywistości. Rzeczywistość już nie tylko skrzeczy, ona wściekle wrzeszczy. Dobrobyt to nie tylko zasługa ludzkiej inteligentnej pracy. Poświęciliśmy i zużyliśmy nań ograniczone zasoby planety. Diagnozy elitarnych grup jak Klubu Rzymskiego sprzed wielu lat, kolejne liczne pomysły w XX i XXI wieku na Zero growth, no-growth czy de-growth nie zostaną w niezbędnej makro skali wykorzystane w praktyce, ponieważ cały mechanizm życia indywidualnego i zbiorowego oraz stabilność demokratycznych i także autorytarnych systemów politycznych opierają się na nieustannym i coraz szybszym wzroście.
Moim zdaniem światu ludzi brakuje woli, aby podjąć ryzyko zmiany tego paradygmatu. Ryzyko zresztą jest ogromne. Wyobraźmy sobie polityczne skutki radykalnej zmiany paradygmatu, który w Stanach Zjednoczonych, w Unii Europejskiej i w Chinach doprowadziłby do redukcji PKB o połowę. Jacy przywódcy polityczni, jaka elita, jaka grupa społeczna, zdobędzie się na poświęcenie równoznaczne z politycznym samobójstwem, torującym drogę do tego, co jest rozumne i konieczne? A czy ja i Ty, moja droga, zrezygnujemy z wygód i przyjemności, które od czasów Epikura po współczesnych utylitarystów, stanowią treść życia?
Wiek XXII jest tuż za horyzontem. Horyzonty XXI wieku – wieku kontynuacji paradygmatu - spowodowały, że to będzie inny okres, nie schyłek, ale być może ostatni wiek ludzkości. Lewiatan realistyczny i Lewiatan liberalny skupiały się na wypracowaniu takiego systemu relacji (takiej umowy społecznej) między pełnymi strachu o życie, egoistycznymi, agresywnymi i chcącymi przetrwać za wszelka cenę ludźmi, który skłaniałby ich do współpracy i ograniczał użycie przemocy. Bez „suwerena” lub innych instrumentów zorganizowanego przymusu życie ludzkie byłoby „samotne, ubogie, okropne, brutalne i krótkie” (Hobbes).
Ludzie zawarli ze sobą silny, obowiązujący kontrakt w postaci państwa. Natomiast państwa współistnieją ze sobą w systemie miękkiego kontraktu. Nie zawarto jednak uczciwego kontraktu z naturą. Nieograniczona przemoc dla zysku lub przyjemności rządziła i wciąż rządzi stosunkami ludzi ze światem zwierząt (i natury), którym odmawiano serca, duszy i rozumu. W XXII wieku szybko okaże się, że życie człowieka na pustyni bez zwierząt i roślin, bez czystej wody i czystego powietrza, będzie życiem „okropnym, brutalnym i krótkim”.
Przeżyć nas mogą człekokształtne sztuczne inteligencje.