Przeszłość wraca…

W powrót przeszłości w całej jej dosłowności nie wierzę. Ale powroty w nowych wcieleniach i dekoracjach, często komediowych, są cechą życia indywidualnego i zbiorowego, a zatem i dziejów. Frapujące są analogie lub kontrasty. Coś z nich wynika, czasem tak zwane lekcje historii dla współczesnych.*

Przedmiotem mojej refleksji są analogie między Polską lat trzydziestych XX wieku i współczesną Polską, od roku 2015.

Moim przewodnikiem po latach trzydziestych II RP jest Kazimierz Wyka, który w trakcie pierwszej wojennej zimy (1939/1940) i zaraz po wojnie, sporządził zdumiewająco przenikliwe dokumenty, zawierające obraz Polski końca lat trzydziestych i diagnozę klęski. Był wyśmienitym historykiem analizującym czasy bieżące, można by rzec, był zarazem współczesnym historykiem i socjologiem współczesności.

(Kazimierz Wyka, „Życie na niby. Pamiętnik po klęsce”, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1984.)

Analogie narzucają się same. Tak na przykład elity rządzące dzisiaj Polską, tak jak elity wczorajsze, fabrykują niebezpieczne iluzje Polski wielkiej, mocarstwowej, która nie potrzebuje sojuszników i sama niczego nie zamierza nikomu zaofiarować. Zamiast budować społeczeństwo obywateli traktują je jako plastyczną masę, masę, która ma wszystko zawdzięczać paternalistycznej władzy. Władza jest od rządzenia i od wymyślania niepokornym. Ideał państwa jest skrajnie centralistyczny, etatystyczny, hierarchiczny z jedną głową. Przed wojną było to bardziej skomplikowane: marszałek Piłsudski miał swój kontrapunkt w osobie Dmowskiego.

Od pewnego czasu odtwarza się również mit potęgi militarnej i wychwala etykę walki. Wzorem postepowania mają być żołnierze antykomunistycznego podziemia, skazani zresztą na klęskę lub skazujący Polaków, pozostałych po wojnie przy życiu, na konflikt, z którego już nikt nie wyszedłby cało. Bardziej niż niekonsekwentny pokój odpowiada nam pewna zimna wojna, a może nawet gorąca na Wschodzie. Legioniści kierujący państwem i wojskiem w okresie międzywojennym opierali się na doświadczeniach wcześniejszej wojny; politycy kierujący wojskiem dzisiaj są tylko infantylnymi amatorami. Ani przedwojenne, ani obecne elity nie chcą odpowiadać za swoje czyny. Oddają się bez zastrzeżeń osądowi Boga i historii. Osąd historii reprezentuje tutaj Kazimierz Wyka:

Ze szkicu „Dwie jesienie”, 1946, 1948:

„Tymczasem w Polsce trwało złudzenie niepodległości odzyskanej wyłącznie dzięki samym sobie. Złudzenie przerodziło się w mit troskliwie pielęgnowany przez obóz sanacyjny, a z chwilą oderwania Polski od łączności z kontynentalną polityka francuską, po roku 1933, ten mit w propagandzie obozu rządzącego wybujał ponad wszelką miarę. W tych dopiero latach na serio głosi się mocarstwowość Polski, a frazes taki jest konieczny jako zasłona dymna osłaniająca awanturniczą politykę zagraniczną u boku Niemiec i Włoch.

 

Szok klęski militarnej uderzył więc w miejsce najmniej u społeczeństwa chronione, najbardziej obnażone. W przeciągu kilku dni ujawniło się, że pod tajemnicą wojskową kryje się pospolity bluff, że armia do wojny nowoczesnej jest absolutnie nie przygotowana. Ale uderzenie w to właśnie miejsce nabrało charakteru promieniującego i nie ograniczyło się tylko do spraw wojskowych. Nabrało dlatego, ponieważ obóz polityków w mundurach właśnie na mundurze opierał swoje racje polityczne i społeczne. Tak więc podstawa zaufania do obozu rządzącego, jaką wmuszano społeczeństwu i jaką niejednemu rzeczywiście wmuszono, okazywała się opartą na ślepocie, kłamstwie i lekkomyślności.”…

s. 90-91

Z esejuPamiętnik po klęsce”, 1939/1940

Optymizm szedł z góry i na górze był nieunikniony, wywołany sytuacją społeczną polskiej góry w ciągu dwudziestolecia. Na myśli mam tę część inteligencji polskiej, która na stopniu najniższym zaczyna się od starostów, naczelników wydziałów, kierowników działów w fabrykach i przedsiębiorstwach, wyższych oficerów, prezydentów miast. Słowem wyższa biurokracja, rozgałęziona obficie, rozrośnięta we wszelkich dziedzinach życia polskiego na skutek etatyzmu i interwencji państwowej. …

s. 239

   Nie było w społeczeństwie naszym warstwy, która by miała życie tak wygodne i jak na polską biedę tak dostatnie. … Tym jednym rzeczywiście dorównywaliśmy tzw. Europie: zachciankami hedonistycznymi górnej garści, przybranymi w maskę potrzeby. …

Tym ludziom było w Polsce dobrze, bardzo dobrze, i własny dobrobyt przesłonił im rzeczywistość polską i otaczającą Polskę. I ci ludzie najhaniebniej tchórzyli i najszybciej uciekali, albowiem w tchórzostwie i ucieczce biegł przed nimi miraż przepełnionego żłobu i ukryta nadzieja, że ten żłób kiedyś powróci, byle uciec daleko od niebezpieczeństwa. Dostatek ich obezwładnił przede wszystkim dlatego, ponieważ skojarzył się z zupełną nieodpowiedzialnością tej warstwy. Stłumione zostały i zahukane instancje społeczne, a nie było w Polsce żadnej instancji państwowej, przed którą ludzie niedorośli do swoich stanowisk mieliby odpowiadać. …

s. 240

   Opowiada się, że demokracja uczy kultu niekompetencji. Polskie doświadczenie okazuje, że kult niekompetencji może się narodzić w całkiem odmiennych warunkach. …

   Skoro rekrutacja warstwy kierowniczej została ograniczona tylko do tzw. obozu legionowego, skoro wybicie się państwowe było spojone z tą przynależnością, powstają dwie możliwości: albo ten obóz składał się z notorycznych geniuszów, a w plutonach legionowych przewidziane były już wszystkie funkcje wielkiego państwa, albo po prostu – nie święci garnki lepią i jakoś to będzie. Dwie bardzo polskie zasady. No i nie święci zlepili polski garnek, bardzo nie święci, aż rozleciał się od pierwszego uderzenia. …

s. 241

Podobnie jak w Polsce lat trzydziestych, tak i w Polsce obecnej, przy rekrutacji do stanowisk kierowniczych, liczą się przede wszystkim zasługi kombatanckie. Kompetencje w dzisiejszej Polsce mogą się przydać, pod warunkiem, że posiadają je lojaliści, nowo odkryci i świeżo namaszczeni bojownicy o wolną Polskę. Trzonem elity w Polsce lat trzydziestych byli Legioniści; trzonem partii rządzącej są obecnie kombatanci (kolejny już szereg) Solidarności.

Garstka ideowych osamotnionych Legionistów wyruszyła w 1914 roku w nieznane. Szanse na odzyskanie niepodległości na tym etapie wojny nie były duże. Zasługi Legionom odbierać nie można, wątpliwości budzi przełożenie ich na lukratywne stanowiska w aparacie państwa.

Opozycja, która wywodzi się również z zaciągu solidarnościowego, chciałaby także swoje zasługi przy obaleniu socjalizmu przekuć na wystarczający tytuł do władzy, podobnie jak to czyniła Narodowa Demokracja przed wojną, ubiegając się o nagrodę za zasługi przy odzyskiwaniu niepodległości. Zrealizowana de facto fuzja obozu legionowego i endecji pod koniec lat trzydziestych miała swój drugi akt wiele dekad później, w postaci zamierzonej, ale nieudanej fuzji PO-PiSu. Ale władzę i opozycję łączy nadal de facto wiele.

Iluzja Polski mocarstwowej rozprysła się na kawałki we wrześniu 1939. Wojna brutalnie zweryfikowała pretensje słabo przygotowanych i nierozumnych elit rządzących polski przedwrześniowej. Szok klęski sparaliżował społeczeństwo, które poniosło niezasłużoną karę. Architekci iluzji uciekli spod topora, zwykli ludzie ponieśli konsekwencję klęski na miejscu.

Czy jesteśmy skazani na mitomańskie elity powtarzające wciąż te same błędy ? Czy zapłacimy znowu wysoką, albo najwyższą cenę, za arogancję naszej polityki zagranicznej, za wielkościowe złudzenia, za megalomanię, za obrażanie innych ? Legioniści mieli sporo na swoje usprawiedliwienie: Polska dopiero wydobywała się z okresu zaborów, była biedna, w rozwoju przeszkodził Wielki Kryzys, była od początku skonfrontowana z groźnymi rewizjonistami wokół naszych granic. Trzeba było wiele rzeczy zaczynać od zera, bez kadr i środków. Jednak mimo wszystko, powstała jak feniks z popiołów, w wielu dziedzinach nie zmarnowała krótkiej przerwy między dwiema katastrofalnymi wojnami.

III RP miała zupełnie inny punkt startowy. Po latach usilnych powojennych starań i pracy Polska stała się o wiele lepiej wyedukowana i bardziej zasobna, potem zapożyczyła, jak się w latach dziewięćdziesiątych wydawało, na zawsze, współczesną pluralistyczną demokrację, z jej instytucjami, takimi jak bezpartyjna służba cywilna i wyposażyła się w trwałe sojusze, nikt jej nie zagraża, a wielu pomagało. Ten dorobek pokoleń Polaków z trudnych czasów PRL został wyszydzony, a obecny rząd całkowicie odrzuca także dorobek po-okrągłostołowy. Ideał dla władzy o sympatiach i ambicjach autorytarnych stanowią opisane przez Wykę lata trzydzieste, charakteryzujące się w większości państw w Europie nastrojami pro-wojennymi i akceptacją faszyzujących lub faszystowskich dyktatur.

Nasi obecni kombatanci walczą zaciekle ze światem, a jeszcze bardziej między sobą. Byli i są ludźmi walki przeciw czemuś i komuś, a nie mądrymi budowniczymi. Co wobec tego może nas powstrzymać przed ponownym utonięciem w tej samej rzece ?

Na koniec słowo na inny temat oddaję profesorowi Wyce (pisane w zimie 1939/1940):

O rozliczeniach:

   Krew polskiej hołoty popłynie obficie. Tyle się nagromadza podłości, zdrady, denuncjacji, tchórzostwa, volksdeustcherów, którym tłumaczyć trzeba zwrócone do nich po niemiecku odezwy. Krwią się tylko zmażą te niskie łotrostwa. Byliśmy dotąd za łagodni wobec siebie samych i własne robactwo będzie musiało być rozdeptane. Od rachunku z Niemcami ten rachunek jest ważniejszy.

s. 246

O pożytkach z polskiej fantazji:

Leniwe tchórzostwo narodów. … W największej interesowności, w najwyższym egoizmie narodów, będącym pono zasadą mądrości politycznej, kryje się właśnie najgroźniejsze prześlepienie, zaprzeczenie swojego interesu i zguba.

I dlatego jedyni dotąd, którzy poczucie interesu zbiorowego Europejczyków narzucali wbrew mikroskopowym interesikom, którzy to czynią z największym własnym ryzykiem i odpowiedzialnością za maluczkich tępaków, będą po tej wojnie mieli prawo do takiego głosu politycznego, jaki już teraz sobie przepowiadają. …

   Na tle tego widowiska powszechnego człowiek nabiera szacunku dla własnego narodu za te jego właściwości, które pozornie nie powinny budzić takich uczuć: za lekkomyślność, za poryw, za lekceważenie tzw. realnych obliczeń, nawet za fanfaronadę, bo gdyby nie było narodów lekkomyślnych i porywczych, rabusie kolejno wyciągnęliby z legowisk spokojnych ospalców, wyciągnęliby wszystkich, i nikt nie dałby powodu do wspólnej obrony. Jest większa szlachetność i mądrość w nieroztropności polskiej aniżeli w rozważnym kunktatorstwie kibiców historii.

s. 250

Kontrapunkt pozytywistyczny:

   Rozsiedli się na swych szczeblach urzędniczych, jak ptaszki niefrasobliwe, ten niżej, tamten wyżej, i przećwierkali całą polską rzeczywistość z wyżyn swoich szczebli.

s. 247

* Porównywać można prawie wszystko. Pożyteczne jest porównywanie polityki wewnętrznej i zagranicznej w różnych okresach. Trzej autorzy R. Stemplowski, M. Kornat i A. Friszke porównali ostatnio „Dwie epoki”, czyli cele polskiej polityki zagranicznej w okresie międzywojennym i w latach 1989-2015. Ocenę wpływu przeszłości w dłuższym wymiarze i wpływu pamięci historycznej na politykę zagraniczną Polski w latach 1918-1945 zawiera studium Leszka Kuka, który trafnie analizuje polskie tradycje, marzenia, iluzje i pretensje do mocarstwowości z ich szkodliwymi następstwami dla polityki zagranicznej i losów Polski. Por. Leszek Kuk, „Dziedzictwo przeszłości i pamięć historyczna jako czynniki determinujące politykę bezpieczeństwa. Przypadek polityki zagranicznej i obronnej Polski 1918-1944/45 r.” , w: Nowa Polityka Wschodnia, 2021, nr. 2 (29), s. 41-82.