W Europie nie spodziewano się wybuchu Wielkiej Wojny. Dla europejskiego mieszczaństwa okres poprzedzający lato 1914 r. był wspaniałym i beztroskim czasem stabilności i prosperity. Dla ludzi, którzy żyli pełnią życia w Europie bez granic jak S. Zweig, wojna była szokiem, z którego się już nie otrząsnęli. Europa, którą kochał S. Zweig nie powróciła do przedwojennej formy. Wiemy nie od dzisiaj, że nie tylko zamach w Sarajewie przyczynił się do załamania długiego pokoju po Kongresie Wiedeńskim. Sarajewo było tylko zapałką podłożoną pod już gotowy łatwopalny stos.
Inny nastrój panował w Europie w drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku. Kolejna wielka wojna wisiała w powietrzu. Wielu przewidywało jej katastrofalny przebieg i skutki. Krótka notatka „Wojna za progiem” z 20 lutego 1938 roku w dzienniku Henryka Elzenberga („Kłopot z istnieniem”) zawiera przejmującą wizję nadciągającej wojny:
„Wojna ta sięgnie w życie głębiej niż tamta. Będzie podcięciem wszystkiego, usunięciem nam spod nóg wszystkich podstaw. ... Nie będzie niosła żadnych nadziei: dobrze, jeśli tylko zmiany na gorsze a nie zupełną ruinę. Bo może nas przecież przerzucić w świat, w którym już żadnym sposobem nie będzie można oddychać”.
Elzenberg przygotowywał się na koniec świata myśli, sztuki, twórczości: „ ... koniec – dosłownie. Wtedy pozostanie już tylko utrzymywać się w równowadze i harcie, i czujnym intelektem ogarniać to wspaniałe w swoim rodzaju widowisko walących się światów”.
Jednak po kolejnej wojnie światowej odrodził się świat myśli, sztuki, twórczości. Rozwalony świat poskładał się w świat podzielony, w którym panowała dziwna ale trwała stabilność w cieniu nuklearnego miecza Damoklesa. Stratedzy analizowali warianty ograniczonej i zmasowanej wojny termonuklearnej. W powieściach i filmach przedstawiano wizje nuklearnej zimy dzień po. Budowano wszędzie schrony przeciwatomowe, a banalnie proste ćwiczenia dla ludności miały złagodzić lęk przed napromieniowaniem. Kilkakrotnie, kiedy dwa supermocarstwa ścierały się bezpośrednio ze sobą, jak w okresie kryzysu kubańskiego, pojawiał się powszechnie odczuwany strach przed zagładą. Jednak dla Europejczyków Hiroshima i Nagasaki pozostały czymś abstrakcyjnym i odległym.
Teraz, w ponad ćwierć wieku po zakończeniu „Zimnej Wojny”, kiedy wiemy już jak złudne były nadzieje na ułożenie „Nowego porządku światowego”, znów wzbiera fala obaw i myślenia o przyszłej wojnie. Po zakończeniu „Zimnej wojny” nikt tak naprawdę nowego harmonijnego porządku światowego nie chciał. Stany Zjednoczone znalazły się w fazie komfortowej kontynuacji trwającej już od I wojny światowej hegemonii w światowym porządku.
Porządek światowy nie jest jednak statyczny. Hegemonowi, który sam się uważał i był uważany przez wielu za hegemona wyjątkowego i w tym cyklu wyrośli rywale, którzy kwestionują jego dominację i pierwszeństwo. Dotąd każdy nowożytny i nowoczesny porządek światowy podlegał podobnemu cyklowi od powstania do upadku. Przed Pax Americana były to dwa cykle hegemonii brytyjskiej, a wcześniej okres dominacji hiszpańskiej i niderlandzkiej. Wielkie wojny za każdym razem zadawały śmiertelny cios staremu porządkowi i były akuszerami nowego.
Czy wielka wojna wyznaczy kres stuletniej hegemonii amerykańskiej w światowym porządku. Podobnie jak poprzedni hegemonowie w okresie schyłkowym, Stany Zjednoczone mają potężnego rywala, który pojawił się w Azji. Ich zasoby, umiejętności strategicznego zarzadzania światem i dotąd bezprecedensowa siła przyciągania wyczerpują się. W systemie międzynarodowym/międzypaństwowym pojawia się chaos, który potęgują destabilizujące i nieprzewidywalne ruchy samego hegemona. Nasilają się spekulacje, czy tak jak poprzednio oznacza to wielką wojnę, z której wyłoni się nowe dominujące mocarstwo – kolejny hegemon w porządku światowym.
Istnieje pokusa, aby tak jak przed I wojną światową wykluczyć globalną wojnę jako wybór całkowicie nieracjonalny. Przyszły hegemon, nie będzie przyszłego hegemona, tylko martwa cisza po wojnie nuklearnej. Po takiej wojnie nie będzie istniał znany nam świat przyrody i ludzi. W jego miejsce nastanie „Zupełna ruina”, „świat, w którym żadnym sposobem nie będzie można oddychać” Elzenberga. Może życie na obrzeżach przetrwa i świat odrodzi się w nieznanej formie. Z punktu widzenia świata myśli, twórczości i sztuki, wojna nuklearna oznacza śmierć cywilizacji.
Zmienną, która przybliża wielki spektakl na naszej planecie, „widowisko walących się światów”, jest wielomocarstwowy nacjonalizm i brak woli wielkich i małych, aby skonstruować kooperatywny system bezpieczeństwa.