„Niejeden, kto kocha ojczyznę, kocha tylko dwa wiersze z Beniowskiego”…
„Nie znam w poezji polskiej powiedzenia, które by tak zdołało wprost n a w r ó c i ć na patriotyzm, jak to z Beniowskiego:
Biada, kto odda ojczyźnie pół duszy
A drugie tu pół dla szczęścia zachowa.”
Henryk Elzenberg, „Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu”, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2002, 27 III 1910, s. 48, 59 (dalej KI).
„Są wielkie słowa tak puste, że można w nich więzić całe narody”
Stanisław Jerzy Lec, „Myśli nieuczesane”, Noir sur Blanc, Warszawa 2007, s. 310.
Wysoka fala rządów i nastrojów nacjonalistycznych w XXI wieku w Polsce i na świecie skłania do przemyślenia kwestii patriotyzmu i nacjonalizmu. Znaleźliśmy się znowu na rozdrożu. Nacjonalizm pociąga ludzi jako trafna odpowiedź na problemy naszej epoki. Jest według mnie ideologią bardziej uporczywą i o bardziej dalekosiężnych konsekwencjach niż komunizm (zgadzam się z Robertem Kagan’em), ponieważ może być praktykowany bez gwałtu na ludzkiej naturze. Jest instynktowny, emocjonalny, a nie naukowy. Jest wdzięcznym narzędziem władzy i kontroli; opowiada ludziom, którzy mają potrzebę przynależenia do wspólnoty.
Instruktywna w tym zakresie jest radykalna zmiana poglądów Henryka Elzenberga, który ponad sto lat temu, przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę był zdeklarowanym nacjonalistą – nacjonalistą romantykiem odwołującym się do wielkich poetów romantycznych.[i] Przed Wielką Wojną młody Elzenberg, wyglądający niecierpliwie odzyskania niepodległości, głosił kult bohaterstwa, państwa i wojny. W ówczesnej Europie rozpadających się imperiów i triumfu idei samostanowienia takie stanowisko nie było odosobnione; wyłaniająca się nowoczesna Europa była mozaiką państw narodowych ostro rywalizujących o miejsce pod słońcem.
Wkrótce po wojnie i po odzyskaniu niepodległości Elzenberg odrzucił własną filozofię nacjonalizmu. Poglądy Elzenberga w tej fazie interesują mnie bardziej niż jego wcześniejsza rozbudowana myśl narodowa; teoretyczna i , zgodna z nią, praktyczna linia postępowania.
Elzenberg uczestniczył czynnie w walce o niepodległość jako prosty żołnierz w Legionach i piórem w referacie zagranicznym Naczelnego Komitetu Narodowego w Krakowie w latach Wielkiej Wojny. Brał udział w debacie o kształcie o przyszłej Polski. Był oddanym ojczyźnie i jednocześnie refleksyjnym patriotą.
Elzenberg przed wybuchem I wojny światowej akceptował podział świata na zwalczające się, terytorialnie określone grupy (narody). Dla takiej struktury nie dostrzegał, ani nie poszukiwał alternatywy.[ii]
W ujęciu Elzenberga sprzed wojny (1910) różnica miedzy między patriotyzmem a nacjonalizmem nie odnosiła się do wartości: „Patriotyzm to instynkt, bez teoretycznego uzasadnienia. Nacjonalizmem nazywamy na ogół patriotyzm podbudowany teoretycznie. … Nazywają także nacjonalizmem zbyt jednostronne uwzględnianie czynnika narodowego; jednostronność tę wywołuje u patriotów przeciwstawianie się patriotyzmowi przez innych”. [iii]
Elzenberg nie traktował odzyskania niepodległości jako celu samego dla siebie, lecz jako instrument do realizacji celów właściwych. Państwo, według niego, było instrumentem do realizacji idei w sferze kultury, a nie instrumentem realizacji interesów grupowych.[iv] Dla idealisty Elzenberga własne państwo miało być szkołą wznoszenia się ponad interesy i egoizm.
W notatce, odnalezionej w manuskryptach, Elzenberg komentuje spór „pomiędzy idealistami w narodzie, chcącymi w ojczyźnie pola dla działania absolutnie bezinteresownego, a realistami, zwolennikami egoizmu narodowego…” Kardynalne znaczenie ma sformułowanie przez Elzenberga narodowego celu, którym nie miało być samo istnienie; „nie być i żyć, ale działać”. Wartość „naszego państwa” podlega ocenie potomnych z punktu widzenia tego „czym było i co zdziałało”; nie jest zatem absolutna.[v]
Odzyskanie niepodległości nie było więc celem ostatecznym, lecz środkiem ratowania kultury europejskiej. „Miłość kultury”, według Elzenberga, to zdolność do kultywowania uczuć bezinteresownych; kontemplacja lub tworzenie piękna. Może się on wyrazić w działaniach artysty lub jako „ofiarny czyn żołnierza na froncie”…
„A co podtrzymuje i krzepi, to że się może s ł u ż y ć tej sprawie; że się jest ogniwem w łańcuchu, łącznikiem, który przyjmuje sygnał i podaje go dalej. Ces’t un cri repete par mille sentinelles: przecież nawet swój udział w wojnie rozumiałem jako stanięcie na posterunku nie tyle może nawet ojczyzny, ile tak właśnie pojętej ‘uskrzydlonej’ kultury”. [vi]
Przyszła niepodległa Polska powinna dążyć do odciśnięcia swojego piętna na historii ale nie przez czynnik siły lecz kultury: „Musi stać się p r z e d s t a w i c i e l k ą I d e i” jak głosili poeci i mesjaniści.
„Pytanie teraz, jakiej Idei przedstawicielką? To wynika z położenia Polski. Jest ona pod uciskiem; jej dążenie do bytu jest zatem oparte na zaprzeczeniu ucisku. A więc hasła rewolucyjne wolności i równości powinny być hasłami Polski. Polska powinna być siłą rewolucyjną. Żywotną ideą dzisiaj jest idea przewrotu społecznego”. Absolutną wartością są manifestacje narodowej żywotności w postaci narodowych powstań bez względu na ich powodzenie. „Wojnę można omal określić jako rację bytu narodu. Naród jest jeżeli prowadzi wojny”.[vii]
Elzenberg głosił apoteozę walki i wojny, przeciw hedonizmowi i instynktowi samozachowawczemu wysuwał na plan pierwszy bohaterstwo. Państwo „… ma wartość absolutną jako organizacja bojowa… ojczyzna i uczucie narodowe mają wartość absolutną dlatego, że w a l k a n a r o d ó w w y d o b y w a z c z ł o w i e k a z a s o b y p i ę k n a m o r a l n e g o, k t ó r e g o b y b e z n i e j n i g d y n i e z a i s t n i a ł y.”[viii] Elzenberg pochwalał przezwyciężenie obawy śmierci przez bohaterstwo i częste podejmowanie walki w imię miłości ojczyzny.[ix] Ojczyzna w odróżnieniu od państwa nie istnieje obiektywnie. Jest stanem uczuciowym: „Ojczyzną nazywam państwo, które kocham”.[x]
Elzenberg rozpatrywał trzy racjonalne, ( aby nie był tylko ślepym instynktem), uzasadnienia dla patriotyzmu. Pierwsze to przekonanie o obiektywnej wyższości własnego narodu, życzenie mu zwycięstwa w wojnie i klęski przeciwnikowi albo przekonanie o wyższości spełnianej misji (zasada mesjanizmów): „Tak Niemcy czują się powołani do ‘zorganizowania świata’, tak Francuzi i Anglicy czują się przedstawicielami ideałów liberalnych”. Takie uzasadnienie patriotyzmu, koniec końców, zmierza ku sofistyce; "musi opierać się na złudzeniu”.
Uzasadnienie drugie polega na utożsamieniu jednostki z wspólnotą interesów (związek z narodem przez urodzenie, język, interes ekonomiczny, obyczaje), które skazuje ją na bycie w ojczyźnie jako szerszej rodzinie. Pragnienie własnego indywidualnego dobra łączy się z dobrem własnego narodu. Jest to rodzaj zniewolenia, ponieważ więź z narodem jest przymusowa: za ten przymus można odpłacić swojej ojczyźnie nienawiścią. Z tym ściera się Wyspiański w „Achillesie” i w „Wyzwoleniu”. Elzenberg powołuje się na interpretację Brzozowskiego: „Wyspiański tym właśnie różni się od naszych wielkich mesjanistycznych poetów, że patriotyzm gruntuje nie na obiektywnym przeświadczeniu o wartości własnego narodu, ale na tym uczuciu wspólnoty: ‘A to są moi’.”
W innej wersji tego uzasadnienia patriotyzmu pojawia się duchowe pokrewieństwo z własnym narodem, który jest zbiorową emanacją „mojego typu psychologicznego”…: „Mój patriotyzm jest formą mojego własnego Wille zur Macht, pragnącego na świecie w y c i s n ą ć m o j e p i ę t n o”. Elzenberg zauważał jednak, że takie utożsamienie osobowości i narodu „u ludzi wybitnych jest rzadkie”.[xi]
Frapujące dla mnie, autora pracy o państwie inteligentnym, jest trzecie umocowanie patriotyzmu Elzenberga, na zasadzie funkcjonalnej:
„Można też być przekonanym, że mój naród, chociaż nie lepszy od innych, przedstawia jednak pewien odrębny, wartościowy typ i szkoda byłoby dla świata, żeby zginął. To przeświadczenie jest stosunkowo łatwo uczciwemu nawet umysłowi uzasadnić. Dlatego patriotyzm defensywny w kraju zagrożonym zagładą może mieć wyjątkowo silne uzasadnienie obiektywne i dojść, u najuczciwszych nawet, do niebywałej potęgi. Można jednak teraz uwierzyć, że mój naród, z racji swego specjalnego uzdolnienia, chociaż nie jest lepszy od innych, jest jednak powołany do spełnienia pewnej określonej, mniejszej lub większej misji czynnej, mogącej wymagać nawet wojny zaczepnej. Jest to rodzaj mesjanizmu relatywnego: mój naród ma na świecie pewną funkcję do spełnienia, niezbędną albo przynajmniej dodatnią, chociażby nawet nie była pierwszorzędną. Takie zdają się być w praktyce rozsądne i i kompromisowe formy patriotyzmu, w których zaspokojone zostają wymagania i uczucia umysłu – i w tym kierunku ściślejszych określeń szukać należy”. [xii]
Elzenberg obawiał się przymusu„bezuczuciowego” utożsamienia się z narodem. Dlatego wybór samego Elzenberga dla „solidaryzowania się z narodem” to „jest właśnie poczucie wspólnoty psychicznej”; pokrewieństwo z własnym typem psychologicznym. Jednak filozof odczuwał, że u niego takie poczucie nie było „szczególnie silne”.
Każdy naród ma prawo do wielkości. Polska tej wielkości dosięgnie przez swoją siłę ducha, co będzie możliwe w Europie zorganizowanej przez państwa narodowe, a nie w razie ustanowienia hegemonii lub „o r g a n i z a c j i Europy”. W takich strukturach dominować będą wielkie narody a małe „poniżone” i „polskość w życiu świata zupełnie straci znaczenie”.[xiii]
Niedługo po Wielkiej Wojnie Elzenberg dokonał zasadniczej rewizji swojego podejścia do nacjonalizmu i patriotyzmu. Jeszcze przed jej wybuchem Elzenberg polemizował z endecją. Krytycznie odnotował wystąpienie Romana Dmowskiego, w którym przywódca Narodowej Demokracji przekonywał, „… że sprawę walki z Żydami uważa za ważniejszą niż sprawę walki z nieprzyjacielem zewnętrznym.
Narodowa Demokracja wyszła z założeń czysto nacjonalistycznych, pod hasłem walki o niepodległość, w myśl starej, wciąż żywej tradycji powstańczej. Ale natknęła się na potężny w części Polski rozwój gospodarczy; stąd amalgamat: nacjonalizm ekonomiczny”.
Elzenberg dostrzegał, że jest to” jeden z problemów”, ale rozstrzygnął go a p r i o r i :
„Za opowiedzeniem się przeciw Narodowej Demokracji przemawia sama racja bytu narodu, sam, powiedziałbym sens tego pojęcia”.
Do konkurencji z Żydami nie trzeba powoływać Narodu: „…wystarczy być przedsiębiorstwem, wspólnotą interesów, którą się jakoś utożsamia z grupką etniczną.” Endecja pod wpływem pozytywizmu i etyki Spencera zagubiła „idealne rozumienie narodu. I w uzupełnieniu ekonomizmu pojawiło się cos jeszcze mniej szanownego: nacjonalizm b i o l o g i c z n y. „Być” w sensie biologicznym: to jest ich śpiewka.” [xiv]
W zapisce z 1923 Elzenberg pisze o zdezaktualizowanych elementach swojego myślenia przez wojnę i rewolucję, które „nabrały cech tak beznadziejnie obcych życiu, „akademickich”, że i marzyć nie można bym przez nie na to życie zdołał oddziałać”. Na stosie koncepcji zdezaktualizowanych znalazły się m. in. wyznawana przez niego wcześniej: „swoista filozofia nacjonalizmu”…
„Przez „filozofię nacjonalizmu” (w przeciwstawieniu do nacjonalizmu samego polskiego np. czy rosyjskiego) rozumiem przekonanie następujące: „to, że ludzkość jest podzielona na ostro odgraniczone, nawet zbrojnie się zwalczające grupy w zasadzie terytorialne („narody”), to jest dobrze i ten stan rzeczy winniśmy się starać utrzymać”.
Ta koncepcja jest w kryzysie; zastępuje ją: „sama praktyka życia”, która „w przyspieszonym tempie narzuca internacjonalność jako stan rzeczy zasadniczy i dominujący. Filozofia nacjonalizmu to dziś marsz, przy dźwiękach którego nikt już maszerować nie może, bo warunki narzucają rytm inny. Świat ojczyzn kończy się; w tym swym zachodzie (wspaniale purpurowym, zaiste!) może się stać piękną materią dla przyszłych poetów epickich: dla e t y k i ojczyzn przyszłości nie ma”.[xv]
Elzenberg z pewnym żalem żegna się ze swoją „etyką ojczyzn”, bez entuzjazmu wita nieuchronny internacjonalizm. Tak jak moje pokolenie kilkadziesiąt lat później, Elzenberg wiąże zmierzch „etyki ojczyzn” z nieuchronnym internacjonalizmem (dzisiaj określanym jako globalizacja). Dzisiaj wiemy, że internacjonalizm/globalizacja wywołuje szybko gwałtowną i odwrotną reakcję. Po I wojnie pojawi się w Europie drapieżny i brutalny nacjonalizm, który antycypuje Elzenberg, odnotowując nieaktualność swojej koncepcji estetyzmu i hegemonii sztuki:
„Dziś jest czas Mariusza i Sulli, Spartakusa i Katyliny, czas zmagania się i brutalności; byt każdego jest zagrożony i gra każdej chwili idzie o życie. Na powierzchni jest typ człowieka twardego, pochłoniętego walką o istnienie i panowanie”. [xvi]
Dalsze zaostrzenie krytycznego podejścia Elzenberga do nacjonalizmu nastąpiło pod wpływem sytuacji w Europie w latach trzydziestych. Poddał on krytyce swoja wcześniejszą tezę o podziale ludzkości na jednostki terytorialne zamieszkałe przez nawet wrogo nastawione do siebie „grupy jakościowo różne” i o potrzebie utrzymania pluralizmu państw narodowych. „Ideał państwa uniwersalnego uważałem za błędny i niebezpieczny”. Swoje obiekcje Elzenberg podtrzymywał, „Ale obserwując rozwój nacjonalizmów współczesnych, jestem przerażony ogromem zła moralnego, jakie cały ten podział na narody niesie ze sobą. Logicznie to się nie wydaje konieczne, ale w praktyce zawsze tak bywa: nacjonalizm w swej najgłębszej istocie, jest zrośnięty z wolą krzywdzenia.” Odruchem nacjonalisty jest wyrządzanie krzywdy słabszemu. Odrzucenie wszelkich ideałów. „I każdy jest bez perspektywy dziejowej, ile że ludzkość jako całość jest mu obojętna”. To już jest więcej, niż odrzucenie własnej filozofii nacjonalizmu – to jest akt oskarżenia nacjonalizmu w ogóle.
„I gorzej: same n a r o d y są zawsze niesprawiedliwe. Krzyczą, gdy się uważają za pokrzywdzone; miażdżą, gdy się poczują na siłach; państwa, które dopiero się organizują, organizują się nie do szlachetnej walki o przodownictwo, jak ja to sobie swego czasu wyobrażałem, ale do grabieży i do jakiegoś swoistego, zbiorowego sadyzmu. Tych wszystkich idealności, które mi się kiedyś marzyły, nie znajdzie się w nich na lekarstwo”.[xvii]
W czasach światowego kryzysu w połowie lat trzydziestych Elzenberg nie miał już żadnych wątpliwości, że „uczucie narodowe” rodzi zło nie tylko w stosunkach zewnętrznych ale także wewnętrznych. Zaobserwował trzy charakterystyczne cechy nacjonalizmu, które w nas dzisiaj budzą nieprzyjemne skojarzenia z nacjonalizmem XXI wieku: jego pogardę dla prawdy w imię narodowego interesu, usprawiedliwianie kłamstwem własnego złego postepowania i redefinicja pojęcia nacjonalizmu. Według Elzenberga „nacjonalizm” stał się mieszanką dawnego przyzwoitego nacjonalizmu (Mickiewicz, Wyspiański), klasowości burżuazyjnej, tradycjonalizmu, apoteozy siły, immoralizmu, mocno akcentowanej niechęci do kultury i intelektu. Taka ewolucja nacjonalizmu w skali międzynarodowej wytworzyła „m i ę d z y n a r o d ó w k ę n a c j o n a l i s t ó w.” Szczególnym rysem współczesnego nacjonalizmu jest wrogość „zarówno elitaryzmowi jak demokracji”. Części społeczeństwa odbiera się prawa obywatelskie; następuje wyselekcjonowanie w społeczeństwie grupy, która nadaje się do zogniskowania nienawiści dla większości:
„W tym celu wyszukuje się ‘obcych’; najlepiej, jak ma się Żydów, ale w braku tego błogosławieństwa może być i innowierca i mason i względnie niedawny imigrant i ktoś politycznie nieprawomyślny. ‘Narodem’ nazywa się wtedy pełnoprawną większość, nakierowaną przeciw pokrzywdzonej mniejszości. Z tej strony ujęty, jest nacjonalizm próbą wyjścia z kryzysu ogólnoświatowego metodą wynajdowania kozłów ofiarnych.”[xviii]
Elzenberg, który znajdował tyle zła w nacjonalizmie, dostrzegał też pozytywne strony istnienia narodów, zwłaszcza to, że był on tarczą broniącą ludzkość przed „katastrofą zjednoczenia” w imperium uniwersalne z jego „wszechtyranią i wszechmartwotą”. W skali jednostkowej poczucie narodowe wzbudza uczucia bezinteresowne, cnoty ofiarności, męstwa, karności, pozwala przezwyciężyć lęk przed śmiercią, samą „wolę do życia”. W końcu wytwarza się poczucie wspólnoty, „jakiej takiej duchowości…”:
„Nie każdego stać na ‘czysty intelekt i Wegę” jako treść życia; na ogół czujemy potrzebę grzania się wzajemnie choćby w kurniku”.[xix]
Elzenberg ostatecznie „odrzucił naród” w swojej systematyzacji poglądów na politykę w okresie toruńskim na początku lat pięćdziesiątych. W tym czasie przypisywał wartość jedynie „małym grupom elitarnym” dzielących wspólną hierarchię wartości albo mających więź metafizyczno- religijną. „Ten typ solidarności grupowej wydaje mi się dzisiaj najwyższy, czy nawet jedyny wartościowy; gdy tymczasem solidarność narodowa i idee ojczyzny, dawniej u mnie tak ważne i istotne, są dziś jedną wielką ruiną. Naród był dla mnie czymś wielkim, póki miał on – w jakimś skromnym przynajmniej stopniu – (być) zakonem, gminą religijną, kościołem; naród jako (…) wspólnota interesów mnie nie obchodzi. Był coś wart – w Polsce – ‘naród romantyczny’, ; już pozytywistyczny był do niczego, i przedromantyczny tak samo. – Jest to jedna z najjaskrawszych u mnie ewolucji: degradacja idei ojczyzny, rozwianie się nacjonalizmu”. [xx]
Elzenberg jest, w mojej opinii, jednym z najważniejszych, chociaż właściwie niezauważonych, (wiele refleksji o polityce spisywał tylko dla siebie), krytyków nacjonalizmu w dwudziestowiecznej literaturze polskiej. Jego odwrót od nacjonalizmu jest zwrotem dramatycznym, ponieważ jego miłość ojczyzny wiązała się ściśle z jego aksjologią, z jego perfekcjonizmem, z ideą piękna i życia wartościowego przez gotowość do poświęcenia życia. Ojczyzna dla niego była tak jak dla romantyków „bóstwem symbolicznym”.[xxi] Przez to medium chciał wyrażać swojego ducha. Romantyk, idealista, socjalista, (którego odrzucała kultura masowa), żarliwy i waleczny patriota stworzył wyobrażenie Polski, w duchu polskiego romantyzmu, wzbogacającej europejską kulturę. Wspólnota patriotyczna dla Elzenberga była wspólnotą psychicznie spokrewnionych jednostek, ale dopełnioną o wartościowy wkład określonego typu narodu z jego szczególnymi umiejętnościami dla świata. Elzenberg niepokoił się jednak, że dla Polski brakuje „owej funkcji, którą naród polski miałby spełniać w ekonomii świata. Skończyła się rola przedmurza chrześcijaństwa, zasada zaś narodowościowa, której byliśmy świetnymi i rewolucyjnymi przedstawicielami po rozbiorach, w znacznej mierze zwyciężyła…Musimy zatem stworzyć nową ‘polską ideę’ albo pozostać niczym”.[xxii]
Patriotyzm/nacjonalizm, według mnie, nie jest ani czymś dobrym, ani złym. Patriotyzm nie stanowi wartości absolutnej, nieinstrumentalnej. Uczucia patriotyczne mogą służyć prawdzie i sprawiedliwości, czyli sprzyjać osiąganiu obiektywnych wartości. Jeśli patriotyzm/nacjonalizm musi istnieć jako spoiwo w obecnej fazie dominacji państw narodowych, to opowiadam się za nim „w tym szacownym, przyzwoitym ujęciu”, jak sugerował Elzenberg, „rozsądnym i kompromisowym”.
Bezwzględne forsowanie interesu własnego jednostki lub zbiorowości jest fałszywym kryterium, prowadzi bowiem do wyolbrzymionego poczucia wyjątkowości własnego narodu i zadufania, poczucia wiecznej krzywdy przy jednoczesnym rozgrzeszaniu się z krzywd wyrządzanych innym oraz do zaprzepaszczenia możliwości doskonalenia charakteru narodowego. Taką deformację przez podkreślenie jego wyjątkowości obserwujemy na co dzień w przypadku małych i wielkich narodów. Patriotyzm bez ostentacji, stonowany, uznający prawo innych do takiego samego szacunku jaki chcielibyśmy, aby nam okazywano, jest coraz większą rzadkością.
Według mnie kryterium rozstrzygające to spełnianie przez naród polski i inne państwa narodowe wartościowej funkcji „w ekonomii świata”. Swojej wartości patriotyzm może dowieść wyłącznie w połączeniu oddania małej ojczyźnie i trosce o człowieka w ogóle i ludzkość. Nie ma tu sprzeczności; np. czy można oddzielić dbanie o bilans energetyczny we własnym kraju od przeciwdziałania globalnej katastrofie klimatycznej? Patriotyzm, polegający na bezwarunkowym, ślepym oddaniu ojczyznie, uważam za jeden z najgroźniejszych typów fanatyzmu (obok fanatyzmu religijnego i klasowego), który prowadzi do kolejnych nieszczęść w historii ludzkości.
Kwestia bardzo trudna i chociaż pilna, to na tym etapie nierozwiązywalna: jak uwolnić się od moralnego zła, które towarzyszy strukturze świata opartej na podziale na narody zorganizowane w państwach narodowych? Elzenberg doskonale znał kosmopolityczne koncepcje organizacji politycznej świata stoików. Szkoła stoików była bardzo bliska Elzenbergowi. Elzenberg , chociaż rozczarował się do świata złożonego z państw narodowych, nie był zwolennikiem stoickiego uniwersalizmu.[xxiii]
[i] Korzystam z cennego artykułu Zbigniewa Musiała o poglądach Elzenberga na temat narodu, państwa, ojczyzny, wojny, „Idea narodu w świetle aksjologii Henryka Elzenberga”, Etyka 25, 1990, s. 61 – 66. Musiał dołączył do swojego komentarza niepublikowane notatki Henryka Elzenberga z jego archiwum (z lat 1913 – 1919), „Naród i wojna”, ibid., s. 69 -86.
[ii] KI, 1923, s. 165.
[iii] KI, 17 III 1910, s. 44.
[iv] Agnieszka Nogal, „Emigracja wewnętrzna jako postawa polityczna. Henryk Elzenberg (1887-1967), Przegląd Filozoficzny – Nowa Seria, R. 26: 2017, Nr 4, s. 143-153, s. 145-146.
[v] Cytuję za A. Nogal, op. cit., s. 146.
[vi] KI, 17 XI 1915, s. 99.
[vii] „Naród i ojczyzna”, 18 IX 1909, w: Z. Musiał, op. cit., s. 70-71.
[viii] „Państwo, naród, ojczyzna”, 1911, ibid., s.72
[ix] 5 I 1913, ibid., s. 78-80.
[x] „Państwo, naród, ojczyzna”, 1911, w: Z. Musiał, op.cit., s. 73.
[xi] Zapiska z roku 1919?, w: Z. Musiał, op. cit., s. 85.
[xii] Ibid.
[xiii] Ibid., s. 83-86.
[xiv] KI, 9 X 1912,s. 73-4.
[xv] KI, 19 XI 1923, s. 165-166.
[xvi] Ibid.
[xvii] KI, 1.I 1936, s. 253-4.
[xviii] KI, 21 VIII 1936, s. 264-265.
[xix] Ibid., s. 266.
[xx] Henryk Elzenberg, „Sprawy zbiorowości ludzkiej a mój system myślowy”, (nieopublikowana notatka, 4 X 1952), ZFK, s, 362. Por. uwagi A. Nogal, op. cit., s, 146-150, o przesunięciu się w myśleniu Elzenberga akcentu ze wspólnot realizujących wartości na jednostkę mającą uprawnienie do sądzenia społeczeństwa i jego instytucji. Jest to centralne założenie Elzenberga w notatce „Sprawy zbiorowości ludzkiej…”
[xxi] 18 II 1913, w: Z. Musiał, s. 80.
[xxii] Zapiska z roku 1919?, w: Z. Musiał, s. 85-86.
[xxiii] Ten temat powróci w moich blogach.