Czy można to było zrobić lepiej? Dlaczego po zakończeniu zimnej wojny nie udało się zapobiec nowej konfrontacji? Dlaczego sprawdziła się prognoza tych, którzy, zapowiadali powrót do przeszłości?
„Koła olimpijskie” rozpoczynają cykl kilku notatek poświęconych ewolucji, a właściwie dewolucji europejskiego bezpieczeństwa po zakończeniu zimnej wojny. Jest to spojrzenie, przez moje okulary i przez filtr mojego skromnego doświadczenia, na historię utraconej szansy na stworzenie wspólnym wysiłkiem nowego porządku, który byłby nieporównanie lepszy, nie tylko bezpieczniejszy, niż jego poprzednicy; porządek wersalski, jałtański i zimnowojenny.
XX wiek był w historii ludzkości wiekiem katastrof. Mogło by się wydawać, że wyciągniemy z tych doświadczeń trafne wnioski. Uważam, że kluczowa kwestia w historii Europy, to kwestia traktowania innych, obcych, barbarzyńców dzisiaj określanych jako imigranci lub uchodźcy i ściśle powiązana z tym kwestia podziałów i granic. W latach dziewięćdziesiątych po przełamaniu żelaznej kurtyny pojawiła się szansa na zredefiniowanie pojęcia granicy.
Społeczność międzynarodowa, przede wszystkim wielkie mocarstwa, przegapiła tę szansę. Roztrwoniliśmy dziedzictwo bolesnych doświadczeń i zaprzepaściliśmy dywidendę od dialogu i samoograniczenia. Była to niepowtarzalna szansa, czas utracony bezpowrotnie, który się już nie powtórzy w życiu mojego i następnego pokolenia. Przeminęła z wiatrem. W tej chwili nie sposób powiedzieć, jakie będą ostateczne konsekwencje popełnionych błędów i zaniechań. W tym momencie ześlizgujemy się w nową dziwną konfrontację, której końca nie widać.
Koła olimpijskie
Myślałem w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, że - po zakończeniu zimnej wojny, w której cieniu wyrastałem i żyłem przez 40 lat, w mrocznej i zagrzybionej (atomowej) atmosferze - nastanie era globalnego pokoju i strategicznej stabilności. Dziwiłem się tym na Wschodzie i Zachodzie, którzy z nostalgią przepowiadali, że będziemy jeszcze kiedyś żałować tej dziwnej wojny i długiego zimnego pokoju w podzielonym na dwa wrogie bloki świecie.
Przed wejściem Polski do NATO napisałem (1997), z holenderskim przyjacielem Peter van Ham’em, książkę o bezpieczeństwie europejskim.* Było to w momencie, kiedy było już oczywiste, że następcą zimnowojennego porządku nie będzie jakiś nowy ład na miarę naszych czasów, wyłoniony w wyniku mądrego działania najważniejszych aktorów na scenie międzynarodowej, lecz era strategicznej niejasności. Naszkicowaliśmy obraz ewolucyjnej, stopniowej integracji Europy Środkowej z Europą w ramach większej Europy, która nie była skierowana przeciw nikomu. Taka droga prowadziła w stronę lepszej przyszłości. Nie postulowaliśmy zawarcia historycznego Great Bargain, bo czas, w którym można by na nowo skonstruować system europejskiego bezpieczeństwa już minął, a tylko „łagodne lądowanie” dla wszystkich uczestników europejskiego systemu państw.
W zakończeniu książki polemizowaliśmy z wizją strategicznych granic i dwóch antagonistycznych obszarów bezpieczeństwa w Europie rozerwanej ponownie na dwie części. Podkreślaliśmy rolę granic, lecz stanowczo odrzucaliśmy wznoszenie nowych murów i granic z drutów kolczastych ( Złe przeczucie niestety się sprawdziło, bo po zimnej wojnie w miejsce jednej nieprzenikalnej granicy między dwoma antagonistami, powstało multum antagonizujących barier granicznych).
Nasza podejście do barier, granic i podziałów było następujące:
„In order to overcome the risks inherent in using the rather emotional language of ‘strategic borders’ which expresses both a fear of exclusion and a fear of ‘the Other’ (characterized by a Manichean dichotomy between ‘Us and Them’, we propose to take a Wittgensteinian approach. The Austrain philosopher Ludwig Wittgenstein used the metaphor of Familienaenlichkeit (i.e. family resemblance) to illustrate networks of similarities of phenomena which are nevertheless quite different in their essence. He argued that like various resemblances between members of a family, ‘we see a complicated network of similarities overlapping and criss-crossing: sometimes overall similarities, sometimes similarities in detail”. The same metaphor of “family resemblance” may be used to illustrate how Europe could relate to Russia (and vice versa). A clear and undisputed definition of ‘Europeaness’ does not exist; the unequivocal features and characteristics of who belongs to Europe and who does not, cannot be codified. Apart from internalized ‘culture of cooperation’ a deeply ingrained willingness to make compromises, we are unable to propose a check list of criteria that will assure entry into this postmodern Club Europe”.
Zastosowanie tej metodologii w pełni dzisiaj podtrzymuję. Wielce żałuję, że postępy, które uczyniliśmy w sferze europejskiej „kultury współpracy” i umiejętności zawierania kompromisów, zostały tak szybko zaprzepaszczone.
Nasza wizja granic w Europie była ostrożnie optymistyczna. Proponowaliśmy, aby myśleć o Europie:
„…as a continent full of inner borders, delicate-looking brick or stone walls, elegant hedges and fences. They will run along economic, political, cultural, religious and many other lines. They exist and will exist to protect our local native lands, our local languages, our prejudices and mores, and our distinctiveness. They make us feel gemeutlich and safe. They will arouse our appetites to learn more about our close and distant neighbours. … This idea of a multitude of small differences and fences in Europe allows us to minimize and possible ‘civilizational divide’ that might exist between Europe’s West and East. Being on the other side of this boundary need not result in confrontation”.
Nasze cel sformułowaliśmy nastepująco:
“Our political goal should be to break down impenetrable walls, but also to maintain the many elegant fences that make Europe manageable.”
Naszą metaforą bezpieczeństwa europejskiego były Koła olimpijskie:
„What will emerge over the coming decades is a Europe not of concentric circles, in which some countries are at the centre and some at the periphery, but a European security framework that consists of ‘Olympic circles’ in which all countries are involved in one way or another. Like the five circles of the Olympic flag, there is no single centre, but three or four; there is no single periphery… For many (if not all) European countries, NATO and the EU will remain the core of Europe’s developing security framework, but the flexible and ad hoc arrangements that will become increasingly more prevalent after enlargement, will gradually blur the practical distinctions between full membership and other institutional relationships”.
Nasza idea, tak jak piękna idea symbolizowana przez Koła olimpijskie, jest dzisiaj bardziej odległa od rzeczywistości, niż przed laty. Europa jest głęboko podzielona i każda część czuje się zagrożona przez „innego” (UE przez Rosję, migrantów, a Rosja przez NATO, W. Brytania przez UE, Grecja jak dawniej przez Turcję, wyliczanka nie ma końca). Nie tylko w Teksasie stawiane są mury i bariery z drutów kolczastych, fizyczne i jeszcze groźniejsze powstają w mentalności ludzi, którzy są pełni lęku. Polska, która najwięcej skorzystała z liberalnego systemu państw w obrębie Unii, broni się przed dyktatem Brukseli postrzeganej jako nowa tyrania.
Europa po zimnej wojnie nie przybrała kształtu Kół olimpijskich, jak postulowaliśmy.
*Przemyslaw Grudzinski and Peter van Ham, “A Critical Approach to European Security. Identity and Institutions”, Pinter, London and New York, 1999. Cytaty ze stron 155-156.