W latach osiemdziesiątych zabierałem się do pisania książki o poglądach politycznych Alberta Einsteina. Jesień 1988 roku spędziłem na Uniwersytecie Princeton, gdzie znajdowało się wówczas archiwum Einsteina. W Princeton w raju na ziemi stworzonym dla najwybitniejszych naukowców - Institute for Advanced Study - Einstein znalazł przystań po wyemigrowaniu z Niemiec w 1933 roku aż do śmierci w 1955 roku.
Princeton był najlepszym miejscem do studiowania poglądów Einsteina. Rozmawiałem z ludźmi, którzy go dobrze znali i pamiętali: z jego długoletnią sekretarką i kuratorką jego dokumentów Helen Dukas, z panią Kahler, która dobrze znała Einsteina, wdową po przyjacielu Einsteina wybitnym filozofie Erichu Kahlerze, który wydostał się na czas z Austrii i z wybitnym fizykiem Freemanem Dysonem, który kierował Institute for Advanced Study.
Najlepiej zapamiętałem wizyty u Pani Kahler w jej wielkim domu przy ulicy Prospect 1 znajdującym się w ścisłym princetońskim centrum. Po Princeton krążyła staromodną ogromną limuzyną, która wydawała się posuwać z szybkością żółwia bez udziału kierowcy, ponieważ maleńka Pani Kahler nie wystawała sponad kierownicy i nie była widoczna z zewnątrz. Nie przejmowała się zupełnie reakcjami innych kierowców. Natomiast przejażdżka z nią była pełna emocji. Miała on wtedy już ponad dziewięćdziesiąt lat, lecz imponowała żywotnością i dobrym humorem, kiedy wspominała swoją przyjaźń z Einsteinem. Była bardzo gościnna. Przekazała mi masę dokumentów, które straciłem w powodzi. Swoje opowieści zaczynała po angielsku ale po chwili wpadała nieświadomie w osobisty dialekt anglo-niemiecki z narastającym udziałem niemieckiego. Najwyraźniej nie przywiązywała wagi do formy, tylko do treści. Również Einstein nie przywiązywał wagi do języków . Uważał uczenie się ich za stratę czasu.
Moja książka o Einsteinie nigdy nie powstała, mimo że zebrałem unikalne materiały źródłowe i poświęciłem jej wiele lat pracy. Dwie były tego przyczyny; główna, to moje włączenie się do służby publicznej w 1990 roku, a poboczna to lokalna powódź w Józefosławiu i zniszczenie mojego archiwum umieszczonego w mieszkalnej piwnicy szeregowca. Od tego czasu powstało na świecie wiele znakomitych prac o poglądach politycznych Einsteina (moja ulubiona to książka Fritza Sterna, „Einstein’s German World, Princeton, 1999), a prawie kompletny zbiór dokumentów uczonego został wydany w monumentalnej serii „Albert Einstein Papers”. Nawet gdybym chciał, nie mógłbym jeszcze raz wejść do tej samej rzeki.
Einstein odegrał ważną rolę w zainicjowaniu Projektu Manhattan i po wojnie w gronie „Atomic Scientists”, którzy starali się zneutralizować skutki wynalezienia broni jądrowej. Pisałem sporo o jego poglądach w moich książkach „Uczeni i barbarzyńcy” i w „Teologii bomby”. Z tamtego dossier została cenna pamiątka: List sygnowany przez Einsteina w ramach akcji fund-raisingowej „Emergency Committee of Atomic Scientists”, któremu przewodniczył Einstein (członkami byli wybitni fizycy, którzy pracowali w Projekcie Manhattan: Hans A. Bethe, Edward U. Condon, Leo Szilard i Harold C. Urey). Oto jego treść:
„Dear Mr. Baldwin: June 15, 1946
Three weeks ago, asked for help by telegraphing a number of our friends. A copy of my telegram is enclosed. Responses have already assured us of $60,00 of the necessary $200,000 for our program of public education to awaken America to the realization that the whole future of mankind is now at stake.
A friend has suggested that you may wish to help, too. I hope that you will support our efforts to arouse the American people to the immediacy of this world crisis.”
(podpisano A. Einstein)
List zawiera słowa, które oddają głęboki niepokój konstruktorów pierwszych bomb atomowych:
„ teraz na szali znalazła się cała przyszłość ludzkości” i „ nasze wysiłki, aby uświadomić narodowi amerykańskiemu ten nagły światowy kryzys”.
Przygotowując się do ksiązki napisałem kilka niewielkich wprawek/studiów o poglądach Einsteina w połowie lat osiemdziesiątych, jeszcze przed podjęciem badań archiwalnych. Jeden z tych artykułów „Albert Einstein i wolność” (1987), z ineditów, zamieszczam teraz w blogu, w czterech częściach, bez żadnych zmian i modernizacji, jako wspomnienie o zaniechanej książce i na pamiątkę ówczesnych marzeń o wolności. Impulsem do powrotu do tego studium jest jego temat „wolność”.
Albert Einstein i wolność” – 1
Abraham Pais, fizyk, który był towarzyszem Einsteina w ostatnich latach w Institute for Advanced Study w Princeton, napisał we wstępie do swojej doskonałej biografii uczonego, że gdyby musiał skreślić jego portret w jednym zdaniu powiedziałby: „Był najbardziej wolnym człowiekiem jakiego znałem”.[1] Problem wolności był centralną kwestią w życiu i pracy Einsteina; w jego życiu osobistym i w relacjach ze społeczeństwem, w jego myśleniu o polityce i w publicystyce (nie podejmuję tutaj kluczowego w historii dwudziestowiecznej fizyki zagadnienia determinizmu w filozofii natury Einsteina). Uczony walczył o wolność słowa i wolności akademickie od słynnej sprawy Gumbla w Niemczech w latach dwudziestych po proces Freuneglassa w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych. Wśród jego stałych trosk była kwestia wpływu nauki i technologii na wolność jednostki oraz problem wolności i odpowiedzialności uczonych. Stosunek Einsteina do wolności określił charakter jego poparcia dla idei syjonizmu, zdeterminował krytykę nacjonalizmu, zaważył na koncepcji ładu międzynarodowego. W niniejszym tekście rozważę dwie zasadnicze kwestie: miejsce wolności w moralnym kodzie Einsteina czyli jego metafizykę wolności oraz pojmowanie przez niego roli wolności i etykietyw układzie jednostka-społeczeństwo-państwo-system międzynarodowy.
Pais ma rację. Einstein był i postępował jak wolny człowiek, fundamentem jego egzystencji była świadomie wypracowana niezależność. Już jako siedemnastoletni uczeń w kantonalnej szkole w Aarau zanotował w wypracowaniu maturalnym z francuskiego, że zamierza zostać profesorem nauk przyrodniczych, do czego skłania go talent, upodobania, ale „także pewna niezależność w zawodach naukowych, co mi bardzo odpowiada”.[2] Wczesne małżeństwo z Milevą Maric zawarte wbrew woli rodziny było zerwaniem z krepującymi konwenansami narzucanymi przez dom rodzinny i środowisko. „Wir bleiben Student und Studentin (horribile dictu) – pisał w końcu 1901 r. do Milevy – solange wir leben und kuemmern uns keinen Dreck um die Welt”.[3] Cechy ukształtowane w młodości – sceptycyzm wobec prawa i etykiety, nieufność wobec istniejących instytucji, sprzeciw wobec ślepego posłuszeństwa i uległości wobec wszelkich autorytetów – odróżniały go później od najwybitniejszych przedstawicieli niemieckiego świata naukowego.
Nauka stanowiła zawsze w życiu Einsteina kotwicę, do której przywiązana była w sensie metafizycznym ale i praktycznym jego osobista wolność. Była ona źródłem satysfakcji, łącznikiem z przyrodą i gwarancją pewnego dystansu wobec spraw tego świata. Einstein był samotnikiem z wyboru, który kilkakrotnie w życiu decydował się na emigrację, gdy nie mógł dłużej tolerować zagrażających jego wolności warunków zewnętrznych. Tak było, gdy jako zupełnie młody człowiek porzucił Luitpold Gymnasium w Monachium, tak było, gdy jeszcze przed przejęciem władzy przez Hitlera, w grudniu 1931 r, zapisał w dzienniku: „Zdecydowałem dzisiaj, że w zasadzie zrezygnuję ze swojego berlińskiego stanowiska i zostanę wędrownym ptakiem na resztę mojego życia”. Widok mewy, kiedy pisał te słowa na pokładzie statku, wydarł mu z piersi westchnienie: „Jak uzależniony jest człowiek od rzeczy zewnętrznych w porównaniu do takich stworzeń”.[4]
Brak zgody na życie w warunkach zagrażających jego wolności był jednocześnie wyborem samotnej egzystencji. W lecie 1935 r. pisał do siostry Maji: „Wielkie polityczne wydarzenia naszych czasów są tak przygnebiające, że w naszym pokoleniu czuję się całkowicie osamotniony”.[5] Dwadzieścia lat później zwierzył się belgijskiej królowej matce, że „Stałem się kimś w rodzaju enfant terrible w mojej nowej ojczyźnie w wyniku mojej niezgody na zamknięcie mi ust na kłódkę i przełykanie wszystkiego co się tutaj dzieje”.[6] To była samotność, w którą wtrącał go świat, lecz z drugiej strony sam Einstein zalecał samotność jako motyw wartościowego życia, jak w słynnym fragmencie przemówienia w Albert Hall w 1933 r., w którym sugerował młodym ludziom podjęcie pracy latarnika.[7]
Einstein zajmował się intensywnie problemami moralności, chociaż podkreślał, że jest to coś zupełnie odrębnego od jego niestrudzonego dążenia do poznania świata natury.[8] Ale tak jak w badaniu przyrody zmierzał do redukcji empirii do kilku elementarnych zasad, tak w sferze moralności, w historii i w życiu społecznym poszukiwał wyzwolenia od fluktuacji, chaosu, przemijania przez ustanowienie kilku podstawowych, przyjętych intuicyjnie pierwszych zasad. Jak Kant poszukiwał moralnego imperatywu, jak Spinoza znajdował go w posłuszeństwie wobec porządku natury. Jego teorie naukowe spełniały kryterium konceptualnej prostoty, jego poglądy w zakresie etyki i polityki były również takimi redukcjami społecznych związków i ludzkich atomów do kilku fundamentalnych praw, z których wyprowadzał swoje stanowisko w kwestiach szczegółowych. W poznaniu natury Einstein szukał harmonii, logiki, piękna – była to sfera racjonalnie poznawalna. Moralność, polityka, indywidualne postepowanie i społeczne zachowania ludzi wymykały się racjonalnemu poznaniu. W historii doświadczenie nie zawsze zgadza się z teorią, lecz Einstein często świadomie ignorował rozmijanie się swoich koncepcji z praktyką społeczną. Nie mogło to zmienić w żaden sposób jego ogólnych założeń.
Podobieństwo myślenia Spinozy i Einsteina na temat warunków zachowania autonomii jest uderzające. Spinoza uważał, że człowiek jest cząstką uniwersalnej natury i jeśli to jasno rozumie i godzi się na to, wyzwala się z więzów stając się rozumiejącą cząstką większej całości. Brak równowagi ducha jest konsekwencją przywiązywania nadmiernej wagi do rzeczy podatnych na zmiany, podczas gdy jasna i precyzyjna wiedza pociąga zamiłowanie do rzeczy niezmiennych i wiecznych. Einstein również sądził, że przez zrozumienie porządku, którego jest elementem, człowiek uzyskuje prawdziwe wyzwolenie od jarzma osobistych nadziei i pragnień: „Jednostka odczuwa próżność ludzkich pragnień i celów, oraz wspaniały porządek, który manifestuje się zarówno w przyrodzie jak i w świecie myśli. Jednostkowe istnienie sprawia na niej wrażenie jakiegoś więzienia i pragnie ona doświadczać uniwersum jako jedną znaczącą całość”.[9]
Poznanie, usilne dążenie do wiedzy wyzwala człowieka od jego osobistego przeznaczenia „Jak również i od politycznych rozczarowań”.[10] Einstein powiedział austriackiemu pisarzowi Herbertowi Brochowi, że oddając się duszą i ciałem nauce uciekł od „Ja i My do Tego”.[11]
W swoim credo stwierdził:
„Banalne cele dążeń ludzkich: posiadanie, powodzenie zewnętrzne, zbytek, od najmłodszych już lat darzyłem lekceważeniem. Wyraźny brak potrzeby bezpośredniej łączności z ludźmi i zbiorowościami ludzkimi niezmiennie pozostawał w pewnej swoistej sprzeczności z właściwym mi gorącym przywiązaniem do sprawiedliwości społecznej i poczuciem obowiązku społecznego. Jest ze mnie prawdziwy ‘odyniec’, gdyż nigdy całym sercem nie należałem ani do państwa, ani do ojczyzny, ani do grona przyjaciół, ba nawet do najbliższej rodziny, doświadczając zawsze wobec tych wszystkich więzów nie dającego się przezwyciężyć uczucia obcości, połączonego z potrzebą samotności. Uczucie to potęguje się jeszcze z biegiem lat. Wyczuwam wyraźnie, acz bez żalu, gdzie się kończy porozumienie i harmonia w stosunkach z innymi ludźmi. Człowiek tego rodzaju zatraca co prawda część pogody i beztroski, jest natomiast w znacznym stopniu uniezależniony od zdania, nawyknień i osądów swych bliźnich; nie doświadcza też pokusy oparcia swej równowagi na tak wątłych podstawach”.[12]
Einstein mówi Spinozą. Ucieczka od płynnego i chwilowego, od pragnień uzależniających od sił zewnętrznych, poszukiwanie trwałego oparcia życia na zrozumieniu rzeczy i ich konieczności, umożliwia egzystencję, w której nawet dotkliwe osobiste straty są jedynie nieszczęściami dla jednostki, a nie dla uniwersum, którego nie zakłócają jako przejściowe epizody w ramach ostatecznej harmonii.
Einstein powoływał się też na poglądy Schopenhauera, ze jedną z najsilniejszych motywacji, która wiedzie człowieka ku nauce i sztuce jest pragnienie uwolnienia się od codziennego życia z jego brutalnością, beznadziejnością i banalnością:
„Z tym negatywnym motywem łączy się element pozytywny. Człowiek próbuje stworzyć dla siebie, w sposób, który mu najlepiej odpowiada, uproszczony i zrozumiały obraz świata; następnie próbuje zastąpić do pewnego stopnia tym swoim kosmosem świat doświadczenia i tym samym go przezwyciężyć. Do tego sprowadza się to, co czynią malarz, poeta, filozof i przyrodnik, każdy na swój własny sposób. Każdy czyni z tego kosmosu i jego struktury oś swojego życia uczuciowego w celu uzyskania w ten sposób spokoju i bezpieczeństwa, którego nie można znaleźć w wirze osobistego doświadczenia”.[13]
Poznanie prawdy, chociaż jest ona dana w bardzo ograniczonym stopniu, pozwala uwolnić się człowiekowi od samego siebie.[14]
[1] Abraham Pais, „Subtle is the Lord…”: The Science and the Life of Albert Einstein, New York 1982, s. vii.
[2] “The Collected Papers of Albert Einstein”, red. John Stachel, Princeton 1987, t. I, s.28.
[3] Albert Einstein do Milevy Maric (12 XII 1901), ibid., s. 324.
[4] “Einstein on Peace”, red., Otto Nathan I Heinz Norden, New York 1960, s. 155.
[5] “Albert Einstein. The Human Side”, red., Helen Dukas I Banesh Hoffmann, Princeton 1979, s. 16.
[6] „Einstein on Peace”, s. 604.
[7] Ibid., s. 238-9.
[8] Yehuda Elkana, “The Myth of Simplicity”, w: “Albert Einstein: Historical and Cultural Perspectives. The Centennial Symposium in Jerusalem”, red. Gerald Holton I Yehuda Elkana, Princeton 1982, s. 235.
[9] Albert Einstein, “Ideas and Opinions”, New York 1973, s. 47-48.
[10] „Einstein on Peace”, s. 574.
[11] Banesh Hoffman, “Albert Einstein: Creator and Rebel”, New York 1972, s. 254.
[12] Albert Einstein, „Mój obraz świata”, przełożył St. Łukomski, Warszawa 1935, s. 11-12 (Korzystam z przekładu Łukomskiego miejscami go modernizując).
[13] „Ideas and Opinions”, s. 220-221.
[14] „Albert Einstein. The Human Side”, s. 24.