Myśli letnie: demokracja szczęśliwa

„Obejść się bez szczęścia, to sztuka. Sztuka znana: nazywa się ‘mądrość’.”
13 XII 1915
Henryk Elzenberg, „Kłopot z istnieniem”. Toruń 2002, s. 100.

 

Demokracja może być liberalna, nieliberalna(?), socjalistyczna, chrześcijańska, narodowa, czy bez-przymiotnikowa. Ta ostatnia też jest jednym z wariantów demokracji, która jest zawsze ogniwem w łańcuchu ustrojowym.

Kłopoty z demokracją są przejściowe.

Dokąd zmierzamy? Ku demokracji szczęśliwej.* Celem (utylitarystycznej) demokracji szczęśliwej jest zapewnienie szczęścia każdemu z nas i nam wszystkim. Jest to ustrój różniący się od punktu wyjściowego demokracji w Ameryce (prawo każdego Amerykanina do „dążenia do szczęścia”. W demokracji szczęśliwej to nie człowiek bierze życie za rogi i odpowiada za swoje życie i swoje powodzenie, ale cyber-system kształtuje i reaguje na potrzeby ludzi oraz je zaspakaja. Zastrzegam, że demokracja szczęśliwa jest systemem zasadniczo odmiennym od państwa społecznej gospodarki rynkowej, opiekuńczego, powojennego welfare state, itp.

Ten element od kilkudziesięciu lat badany jest i wykorzystywany w kampaniach wyborczych, które wygrywane są przez tych przywódców i partie polityczne, które najlepiej rozpoznają materialne i duchowe życzenia wyborców.

Technologia umożliwiła zrobienie dużego kroku do przodu. Korporacje potrafią coraz precyzyjniej odczytać preferencje konsumentów śledząc ich rzeczywiste zachowania na rynku. Towarzyszy temu kształtowanie potrzeb konsumentów, odkrywanie przed nimi i dla nich potrzeb, z których sami nie zdawali sobie sprawy. Posuwając się dalej w tym kierunku, dostrzeżemy,  że już niedługo dalszy rozwój sztucznej inteligencji doprowadzi do stworzenia precyzyjnej indywidualnej mapy życia każdego człowieka/konsumenta, co umożliwi wytyczenie dla każdego wyrafinowanej ścieżki do szczęścia (łącznie z dyskretnym systemem kontroli) rozumianego jako zaspokojenie średnich materialnych i duchowych potrzeb (także z uwzględnieniem ważnych dla każdego kwestii zdrowotnych). Rdzeniem tej koncepcji człowieka jest zrównanie posiadania ze szczęściem.

Państwo nie będzie obiecywać spełnienia marzeń w nieokreślonej przyszłości, po spełnieniu trudnych warunków, jak głosił komunizm państwowy, ale natychmiast, bez oglądania się na przyszłe pokolenia. Człowiek w demokracji szczęśliwej żyje w teraźniejszości, w jednej chwili, jak to się modnie określa, w czasie rzeczywistym, bez zbędnych komplikacji. Dla wiecznie młodych ludzi przyszłość nie istnieje, przeszłość jest serialem złożonym z budujących mitów i legend. Przyznaję, że jest w tym wszystkim siła atrakcyjna i potencjał terapeutyczny.

Zewnętrzne formy i rytuały demokracji takie jak wybory pozostaną, lecz będą wyprane z treści.

Wolność sprowadzi się de facto do wyboru optymalnego rozwiązania podsuniętego przez algorytm. System będzie z pewnością lepiej nas rozumiał, niż my sami pogrążeni w chaosie sprzecznych myśli i oczekiwań. Pogodzenie się z przewagami sterowania z zewnątrz uwolni ludzi od trudu dokonywania samodzielnych i ryzykownych wyborów.

Znajdą się w społeczeństwie osobnicy wewnątrz-sterowni  mający inne oczekiwania wobec siebie i władzy. Nie ma obawy. Matryca big data sobie z nimi poradzi, tak jak menadżer restauracji zakłada pewną liczbę stłuczek.

Demokracja szczęśliwa, w jednym z wariantów, o którym dużo się słyszy, byłaby ustrojem kontrolowanym przez elitarną grupę zmodyfikowanych genetycznie długowiecznych cyborgów. To nie byłaby realizacja  Państwa Platona, lecz Sparta z ostrym podziałem na uprzywilejowanych wojowników, a z drugiej strony rzeszę metojków i  helotów. Inny model, który jest wyobrażalny, zakłada przejęcie kontroli nad światem ludzi przez sztuczną inteligencję zmotywowaną pragnieniem uratowania ziemskiego ekosystemu przed zniszczeniem.

Co może położyć kres przekształcaniu systemów demokratycznych w demokracje szczęśliwe? Nic dobrego. Potężny wstrząs: kryzys gospodarczy, wojna nuklearna, degradacja naszej planety . Każde z osobna albo wszystko razem.

Innym lepszym sposobem byłby powrót do nieosiągalnych ideałów od dawna znanych ludzkości, powrót przez świadomie ukształtowaną w tym kierunku edukację, sztukę, samokształcenie i samodoskonalenie. To raczej iluzja w świecie chciwości i narcyzmu.

Jednak tli się iskierka nadziei, że człowiek nie pozostanie sobą, lecz zmieni się, aby ocalić siebie i planetę. Odpowiedzią na kult rosnącego PKB są interesujące koncepcje selektywnego wzrostu, na konsumpcjonizm – etyka samo-ograniczenia, na penetrację sieci – pluralizm internetu, na nierówności – koncepcja praw/capabilities Marthy Nussbaum i wiele innych dobrych pomysłów, na degradację środowiska – rosnąca świadomość młodych i zielenienie całych społeczeństw.

A jeśli to mrzonki…

Niech się nam szczęści w perspektywicznych demokracjach szczęśliwych!

*Ta fantastyka polityczna jest jedną z wielu podobnych i nie rości sobie pretensji do oryginalności. Zainteresowanych odsyłam do koncepcji „cyberdeutocracy” (termin niedawno ukuty przez Phillipa Freiberga) oznaczający reżim polityczny oparty na kontrolowaniu przez elity polityczne i korporacyjne informacji i przestrzeni w internecie. W takim systemie manipulacja informacją, symbolami i ich znaczeniami, umożliwia dominację świadomości i percepcji społecznej. Moja negatywna utopia kładzie nacisk na co innego, niż manipulacje i interwencje przy pomocy obecnie popularnych fake news: na niebezpieczeństwo wykorzystania instrumentu sztucznej inteligencji precyzyjnie rozpoznającej  charakter i potrzeby do stworzenia elektronicznej Arkadii.