Strategia powstrzymywania („strategy of containment”) wyznaczała zasadnicze linie amerykańskiej polityki zagranicznej w okresie od Trumana do Reagana. Była odpowiedzią, czasem w formie ofensywnej, czasem pasywnej, na globalne wyzwanie rzucone przez ZSRR. Najlepiej przedstawił tę strategię amerykański historyk John Lewis Gaddis ( niektóre jego prace zostały wydane w Polsce).
„Strategia powstrzymywania II” (moja propozycja) stanowi amerykańską odpowiedź na wyzwanie chińskie. Dwaj protagoniści różnią się zasadniczo od dwóch rywali z okresu zimnej wojny. Stany Zjednoczone, dysponujące wciąż kolosalną potęgą, tracą swoją dominującą pozycję w gospodarce światowej. Chciałyby wykorzystać wciąż istniejącą przewagę do zatrzymania wzrostu potęgi Chin. Chiny poruszają się w skali długiego trwania, chcą okrzepnąć i zebrać siły przed ewentualną konfrontacją z Ameryką.
Rywalizacja obecna różni się od zimnowojennej. W tej chwili na pierwszym planie są kwestie gospodarcze, handlowe i technologiczne. W tym zakresie ZSRR nigdy nie był w stanie dorównać Stanom Zjednoczonym. Inna jest geografia obecnego układu sił i odmienna jest waga różnic ideologicznych. Kod kulturowy zimnej wojny był europejski, konfrontacja amerykańsko-chińska jest na styku dwóch cywilizacji. Powtarzające się składniki konfrontacji z okresu zimnej wojny są wymieszane w obecnej w innych proporcjach, co wyklucza proste analogie. W tym przypadku historia nie kołem a spiralą się kręci.
Stosunki amerykańsko-chińskie stają się antagonistyczne, co nie znaczy, że rywalizacja dwóch potęg zostanie rozstrzygnięta metodą wojny, która pociągnęłaby za sobą resztę świata. To, że byłaby to metoda irracjonalna i nieskuteczna nie jest przesądzającym argumentem wykluczającym taki kataklizm. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak zagospodarować zwycięstwo w wojnie z Chinami, państwem kontynentem z ponad półtora miliarda mieszkańców. Oba mocarstwa są od siebie tak uzależnione, że zerwanie wzajemnych powiązań gospodarczych lub upadek jednego z nich pociągnąłby w dół drugie.
Strategia powstrzymywania Chin rodzi się na naszych oczach. Pewne kroki, głównie w zakresie handlu, podjął już prezydent Obama, który jednak trzymał się tradycyjnej linii polityki amerykańskiej nastawionej na stopniowe integrowanie Chin do liberalnego porządku światowego. Dopiero jednak w polityce prezydenta Trumpa wobec Chin można doszukać się szeregu symptomów nowego podejścia. (Pomijam złożone kwestie polityczno-militarne w Azji Wschodniej, które z pewnością powinny być uwzględnione w pełnej analizie).
Wracając do obecnej formy strategii, zaznaczam pięć kierunków polityki Stanów Zjednoczonych, które wyznaczają tendencję. Można by nazwać ten etap fazą oczyszczania przedpola. Niestety, charakteryzuje się on dużym nasyceniem elementami militarnymi.
- Prawo międzynarodowe, multilateralizm. Dotąd było to potężne polityczne narzędzie Stanów Zjednoczonych, którym zręcznie operowały w imię zachowania dominacji i stabilności w systemie międzynarodowym. Kontrolując innych często unikały zaciągania własnych zobowiązań. Obecnie, realizacja strategicznego celu – uporządkowania przedpola – przed konfrontacją z Chinami (containment handlowy i technologiczny już trwa) wymaga dalszej reorientacji, odrzucenia krępujących ograniczeń i rygorów wynikających z umów międzynarodowych i traktatów. Dobitnym przykładem jest wychodzenie Stanów Zjednoczonych z systemu strategicznych porozumień nuklearnych z Rosją. Pretekst dostarcza
Rosja, ale powodem są Chiny.
- Europa, Unia Europejska, NATO. Trump nie rozumuje w kategoriach niewzruszonych sojuszy, ani nawet, tak, jak jego republikański poprzednik, montując „koalicję chcących” (coalition of the willing). Stany Zjednoczone zabiegają samotnie o swoje interesy, a świat nie jest zbiorem rzeczywistych i potencjalnych aliantów, lecz rywali. Skonsolidowana w Unię Europa, jest potężnym rywalem handlowym i gospodarczym. To jest trump (przez małe t), który przebija atuty Europy jako sojusznika. W związku z tym w perspektywie średnio-czasowej, dojdzie jeszcze bardziej do głosu transakcyjność i paternalizm w relacjach transatlantyckich. Stany Zjednoczone postawią na relacje z poszczególnymi państwami Europy (wspierają obecnie Brexit) na zasadzie maksymalizacji własnych korzyści. Tym samym do przeszłości odchodzi koncepcja wielopłaszczyznowego partnerstwa Stany Zjednoczone – Europa. NATO może zostać zredefiniowane jako sojusz o zasięgu globalnym i stać się instrumentem w polityce wobec Chin. Jeśli Europa zajmie neutralne stanowisko wobec sporów Ameryki z Chinami i jeśli będzie umiała manewrować między dwoma kolosami, może spodziewać się korzyści politycznych i gospodarczych. Warunkiem sine qua non wyboru tej opcji byłoby ułożenie na nowo stosunków Europy z Rosją po Putinie.
- Rosja. Najbardziej niepewny element strategicznej łamigłówki. W chwili obecnej dominuje konfrontacja Rosji i Zachodu, ale, na dłuższą metę, pozyskanie wsparcia, a przynajmniej, życzliwej neutralności Rosji wobec zwarcia z Chinami, stanie się przedmiotem amerykańskich starań. Rosja nie jest rywalem Ameryki w walce o prymat gospodarczo-technologiczny, ani w zakresie soft power. Rosja Putina rysuje się w Europie i w Stanach Zjednoczonych jako poważne zagrożenie dla porządku transatlantyckiego. Trzeba myśleć o roli Rosji jutra i o Rosjanach jako naturalnych, chociaż trudnych partnerach. Trwałe wykluczenie i słabość Rosji, a co za tym idzie jej niestabilność nie jest na rękę ani Stanom Zjednoczonym ani Europie. W mojej ocenie intencją Trumpa była normalizacja relacji amerykańsko-rosyjskich. W wyniku komplikacji wewnątrzamerykańskich to podejście zostało odłożone na półkę. W perspektywie średniofalowej - powróci.
- Izrael. Zagwarantowanie bezpieczeństwa Izraela na zredefiniowanym Bliskim Wschodzie jest centralnym elementem strategii. Silniejszy Izrael, to większy terytorialnie Izrael, któremu nie zagrozi państwo palestyńskie, sąsiedzi, ale przede wszystkim – Iran. Wokół Iranu trwa mobilizacja negatywnych emocji, która przypomina mi nastrój psychologicznej wojny w Waszyngtonie przed atakiem na Irak. Nasila się determinacja, aby rozstrzygnąć kwestię Iranu drogą militarną bez oglądania się na traktaty i prawo międzynarodowe. Eskalacja i przypieranie Iranu do muru może zakończyć się tragiczną w skutkach wojną, która wstrząśnie i tak najbardziej niestabilnym regionem świata. W rezultacie do Europy dotrze fala uchodźców, która zmieni na zawsze oblicze Europy.
- Korea Północna. Polityka prezydenta Trumpa jest podniesieniem na wyższy poziom starań administracji Obamy, (działania specjalnego wysłannika ambasadora Ch. Hilla – byłego ambasadora w Warszawie), o wyeliminowanie groźby nuklearnej ze strony Korei Północnej i, w dalszej perspektywie, stworzenie warunków do uregulowania kwestii dwóch państw koreańskich. Aspekt chiński jest tu oczywisty, ale dialogowe podejście Trumpa jest, według mnie, obiecujące.
„Strategia powstrzymywania II” jest moją hipotezą roboczą. Jej weryfikacja wymaga dalszych obserwacji: Chiny są traktowane jako rywal, ale mogą „awansować” na pozycję wroga zagrażającego Ameryce i wolnemu światu. To byłaby kropka nad i.