W moim życiu było kilka kotów na dłużej, jak kiedyś Motek, Kichusia i teraz Miluś, który ma dystyngowaną kuzynkę Desi w Gliwicach, oraz kilka, na krótko, jak Prot i Kamikadze. Albo ja byłem mniej lub bardziej w ich życiu.
Ostatnio spędziliśmy kilka miłych dni u przyjaciół w Wiedniu i zaprzyjaźniliśmy się z ich dwiema kotkami: Bibi i Mischou. BIbi nas sobie szczególnie upodobała i towarzyszyła nam nawet w nocy.
Nasz malutki kot Miluś jest zwykłym dachowcem, maści czarnej z białym kołnierzykiem i innymi gustownymi białymi dodatkami.
Na stałe mieszka w Augustowie, ale odwiedza nas w Warszawie, a bywał nawet na gościnnych występach w Wiedniu.
Jest ulubieńcem wszystkich, którzy go znają. Łagodny i inteligentny. Jest kotem z duszą.
Właśnie o duszę kota (psa, papugi, delfina…) się rozchodzi.
Upraszczając, istnieją dwie szkoły myślenia. Stoicy i chrześcijanie uważają, że zwierzęta to świat odrębny, czujący, ale nie myślący. Ludzie różnią się od zwierząt, bo potrafią swą biologię przezwyciężyć, bo czują się powołani do czegoś wyższego od świata natury - świata. Niestety, ludzi agresywnych, nazywa się, z wyższością wobec zwierząt, zwierzętami, a ludzkie okrucieństwo, który statusem rozumnych istot ludzkich, a kierującymi się instynktem, zwierzętami. Te ostatnie można wykorzystywać do wszelkich ludzkich celów. Nie przysługują im prawa, prócz regulacji służących ich ochronie przed znęcaniem się.
Druga szkoła myślenia traktuje przyrodę jako organiczną całość, której częścią jest też człowiek. Tę szkołę kojarzę z Arystotelesem, który był biologiem. Arystoteles, przed 24 wiekami, zachwycał się prostymi, ale fascynującymi organizmami, takimi jak małże. Zresztą, nie sposób nie zachwycać się małpami, nietoperzami, żabami czy jednymi z najstarszych organizmów na ziemi – pająkami. Każde z tych zwierząt jest oryginalną i wyrafinowaną żywą istotą, mającą zdumiewające zdolności w porównaniu z ludzkimi możliwościami. Według tej szkoły, część zwierząt potrafi odczuwać emocje, tęsknić, cieszyć się, współczuć, myśleć. Oczywiście, dostrzegamy w nich pokrewieństwo zwłaszcza wtedy, gdy są zdolne do imitacji reakcji zbliżonych do reakcji człowieka. Nie potrafimy wejść w skórę nietoperza, który żyje w zupełnie innym wymiarze. Nie umiemy zrekonstruować jego sposobu percepcji otaczającego świata.
To drugie mniejszościowe podejście ma w dzisiejszym świecie coraz więcej zwolenników, domagających się, moim zdaniem, słusznie, uznania praw zwierząt, w tym, prawa do występowania w ich imieniu pełnomocników w procesach sądowych. Nadszedł już czas, aby człowiek stał się człowiekiem – zwierzęciu.
Ale, przede wszystkim, idzie nam o kotka. Michel Eyquem de Montaigne (1533-1601) w „Próbach” naraził się swoim współczesnym, zwłaszcza kościołowi, swoim podejściem do zwierząt, w których widział istoty mające cechy mogące zawstydzić ludzi. Serwował on swoje obserwacje i anegdoty o zwierzętach, aby oduczyć ludzi pychy i samochwalstwa. Michał z Montaigne bawił się często w swoim „pokoju za warsztatem” ze swoją kotką. Nie był pewny, czy to on bawi się z kotką, czy może jego kotka traktuje go jak zabawkę. Sądził, że trudno jest nam zrozumieć zwierzęta, ale zwierzętom jest równie trudno zrozumieć nas. Trudności w komunikowaniu się leżą nie po jednej, lecz po obu stronach.
Nasz kot Miluś też bawi się z nami. Inicjuje zabawę, kieruje ją na tory, które mu odpowiadają, wciąż wynajduje nowe warianty gier i zabaw. Polowanie jest konwencjonalnę. Miluś zdaje sobie sprawę, że wędka zakończona kulką z piórkami nie jest ptaszkiem, ale polując staje się groźnym nastroszonym kotem skoncentrowanym na wyimaginowanej ofierze. Miluś doskonale wie, że polowanie jest fikcją, a wszyscy jego uczestnicy akceptują zaproponowaną przez niego konwencję. My też się doskonale bawimy.
Miluś jest do nas przywiązany, zwłaszcza do swojej Pani. W rejsie z Milusiem każdy ma ściśle określoną funkcję: ja pełnię rolę oficera rozrywkowego. Ania jest mechanikiem pokładowym.
Ale Miluś nie pragnie być taki jak my. Wzorem dla niego był Hugo - nasz husky, który już odszedł. Miluś miał przed nim tremę, ale go podziwiał i starał się naśladować. Obserwował wnikliwie zwyczaje Hugona i przybierał jego pozy. Miluś był bardzo serio, ale efekt był komiczny. Czy my nie sprawiamy takiego wrażenia na Milusiu, gdy przybieramy nasze pozy?