Za fasadą

Są rozmaite definicje demokracji i próby określenia, czym jest demokracja niepełna, ułomna, z przymiotnikami.

Można się spierać, czy taka nieliberalna demokracja jest jeszcze demokracją. Skłaniam się do tego, żeby nie patrzeć na rzeczywistość przez czarno-białe okulary i dostrzegam dominującą barwę szarości. Gdzie jest światło, tam jest cień, a  wszędzie dominuje światłocień. We wszystkich typach społeczeństw i ustrojów zachodzi, obecnie przyspieszony przez technologię, proces spłycania mentalności i kontaktów międzyludzkich, komercjalizacji i urzeczowienia człowieka jako konsumenta, (gdzie szukać przedstawicieli homo sapiens, homo ludens, czy homo faber), oraz kontroli i sterowania mas przez wyspecjalizowane agendy państwa (służby i organy finansowe) i korporacje.

Demokracje klasyczne, dojrzałe, tradycyjne, nazywane zazwyczaj demokracjami liberalnymi uczyniły w XXI wiele, aby się skompromitować. Dziurawych konstrukcji nie udaje im się ukryć pod grubymi warstwami hipokryzji. Rozmaite modele demokracji znajdują się na krzywej, która coraz bardziej oddalają się od ideału.

W praktyce w moim kraju demokrację cechuje dominacja jednego kierunku politycznego, jedna doktryna i ideologia, jedna elita, jeden program w ramach konstytucji, która miała służyć wszystkim. W sytuacji braku wyborczej rotacji i wymiany kierujących elit znaczna część społeczeństwa podlega marginalizacji i dyskryminacji. Demokratyczna dyktatura mniejszości staje się systemową normą.

Demokracja zużywa się jak każda rzecz nadużywana i  traktowana instrumentalnie. W niektórych przypadkach jest używana jak śmiercionośna broń, groźniejsza od wielu innych narzędzi wojny. Demokracje wyspecjalizowały się w używaniu praw człowieka jako oręża w walce o swoje partykularne interesy. Niektóre wielkie liberalne demokracje uważają, że są nienaganne i wymykają się międzynarodowej kontroli, którą narzucają innym. Agresywność współczesnych liberalnych demokracji przeraża. Ich samozadowolenie i hipokryzja odpychają.

Według mnie miarą sensownego, „zdrowego” ustroju jest poziom pluralizmu na wszelkich płaszczyznach, w polityce, w kulturze, w życiu społecznym, w mediach, w mentalności, w strukturze etnicznej, itd. Sprawą niecierpiącą zwłoki w epoce broni nuklearnej staje się przekształcenie państw liberalnych demokracji z bojowo w pokojowo nastawionych członków międzynarodowej wspólnoty.

To nie wydaje się już możliwe. Państwo narodowe, które uchodziło za jedyną formę, za najlepszy habitat dla klasycznej demokracji parlamentarnej, z trójpodziałem władz, prawami człowieka i kapitalizmem nie spełniło tych oczekiwań. Jeśli struktura państwa jest przerdzewiała, to nie dziwi, że pęka jego piękna demokratyczna fasada. Zwolennicy silnych i sprawnych państw oszukują się, jeśli sądzą, że tym samym bronią sprawy demokracji. Państwo narodowe jest już w fazie upadłości, a to wyznacza potrzebę poszukiwania innych form organizacyjnych dla demokracji.

Jednostce pozostaje trwanie na własnej placówce, przyczynianie się nawet w najmniejszym stopniu do przetrwania pluralizmu i ducha kompromisu w ekosystemie.