Prowincjonalizacja Europy

Państwa na peryferiach Europy, Polska na Wschodzie i Portugalia na Zachodzie, marzyły o wejściu do Europy na pełnoprawnych zasadach.*

Portugalia po upadku dyktatury stała się odpowiedzialnym Member State, Polska po zimnej wojnie długo i z zapałem zabiegała o członkostwo ale po niewczasie uznała je za uciążliwe ograniczenie i  uszczerbek dla swojej suwerenności.  Rozpoczęła więc intensywne zabiegi o rozluźnienie więzów wcześniej pożądanych, lecz po chwili uznanych za zbyt krępujące. Na Zachodzie przygasła idea „ever closer Union”, na Wschodzie zwyciężyła tendencja do „ever looser Union”.

Włączenie peryferii do centrum nie było możliwe w historycznym środowisku nazywanym  europejskim systemem państw przed wielkim europejskim eksperymentem czyli zanim narodziła się oryginalna Unia Europejska. Projekt Wspólnot Europejskich stanowił skuteczną odpowiedź na tradycyjne antagonizmy, wojowniczość i  zmierzch wielkich europejskich mocarstw.

W rzeczywistości realizacja oryginalnych projektów gospodarczo-politycznych w skali kontynentalnej jest bardzo trudna. Wiele takich prób na innych kontynentach zakończyło się fiaskiem. Ten eksperyment w Europie nie był jednak  jednorazowym zrywem; udał się dopiero po dwóch katastrofalnych wojnach i po latach konsekwentnej pracy wizjonerów nad przezwyciężeniem tradycyjnych konfliktów, różnic i narodowych egoizmów. Zbudowano autentyczną wspólnotę interesów politycznych i gospodarczych. Zabrakło komponentu bezpieczeństwa. Nie bez powodu.**

Stara wojownicza i wojująca ze sobą  Europa odrodziła się w nowej pokojowej postaci budząc nadzieję na podobne zmiany w innych częściach świata. Europa Felix, najbardziej udane przedsięwzięcie, cud XX wieku – takie komplementy pod jej adresem były zasłużone. Taki stan satysfakcji nie trwał jednak długo. Jak się zresztą spodziewano brak dalszych postępów w integracji skutkował marazmem i cofaniem się.

Istotę europejskiego eksperymentu stanowił transfer suwerenności przez wszystkie państwa członkowskie do jednego centrum. Bogatsze państwa europejskie zgodziły się na krok bez precedensu: na transfer środków do państw biedniejszych w celu wyrównania różnic i sharmonizowania różnorakich członów organizmu Unii. Ustanowienie wspólnoty i reforma modelu suwerenności uzasadniały dzielenie się majątkiem.

Polska, mimo czerpania wielkich korzyści ze ścisłego związku,  opowiedziała się jednak za pre-unijnym myśleniem o modelu zwanym Europą Ojczyzn. W Europie Ojczyzn suwerenne państwa staną się ponownie tradycyjnymi rywalami dążącymi do wykorzystania swoich przewag i siły. Zresztą, z punktu widzenia obecnego polskiego rządu tak dzieje się już teraz.

Nowym wschodnioeuropejskim członkom Unii udało się przesunąć Europę na Wschód.

Jeszcze zanim rozgościli się na dobre w klubie, zaczęli go pruć i psuć. Ale to nie tylko oni zakłócili spójność eksperymentu. Ryba psuje się od głowy. Bruksela nie pozwoliłaby sobie na demontaż rezultatów kilkudziesięcioletnich starań, gdyby nie brak innowacyjnych idei i zacięcie się unijnego motoru. Do tego dołożyła się mierność brukselskich zarządców projektu europejskiego. Wycofanie się z części zasad stanowiących o atrakcyjności nowego modelu współpracy państw, przyjęcie postulatów agresywnej mniejszości, wynika z utraty wiary w przyszłość Europy, z wyczerpania i braku pasji oraz z nawrotu chronicznego egoizmu  państw narodowych. Unia nie wykorzystała momentu Brexitu, który był też szansą na uniezależnienie się od Ameryki, lecz podążyła za Atlantyk w ślad za Przyboczną Stanów Zjednoczonych. Wojna rosyjsko-ukraińska przypieczętowała powrót tradycyjnych lęków i odebrała Europie odwagę do bycia samodzielnym graczem w polityce światowej.

Unia Europejska zaczęła zaprzeczać sama sobie; otwartość wewnątrz Europy stała się alibi do zamykania się na zewnątrz. Zmiany w prawie azylowym i wsparcie dla budowy murów i zasieków wokół Europy za unijne pieniądze jest symbolicznym przejawem auto-izolacji Europy. Instrumenty finansowe Unii mające służyć pokojowi stały się narzędziem wojny. Ani w sferze bezpieczeństwa, ani w gospodarce Europa nie budzi już podziwu tak zwanej reszty świata. Pozostaje jeszcze ekologia, w której Europa przoduje.

Nowi członkowie dopięli swego. Przyłączyli się do starej Europy, przez chwilę przestali być prowincją. Ale to gorzkie zwycięstwo. Dokonał się proces odwrotny od zamierzonego: peryferie wpłynęły bardziej na centrum, niż centrum na peryferie. Cała Europa przekształca się w prowincję. „Rodzinna Europa” utraciła pewność i wiarę w siebie.

Jak zauważył indyjski minister spraw zagranicznych, Europa wciąż żyje iluzją, że jej sprawy są sprawą całego świata, a sprawy świata nie muszą jej obchodzić.

*Ciekawe jest zestawienie krytyki dwóch wielkich poetów chronicznych przypadłości prowincjonalizmu i małpowania innych. W klasycznym dziewiętnastowiecznym ujęciu Juliusza Słowackiego („Grób Agamemnona”, 1839 r.):

„Polsko! Lecz ciebie błyskotami łudzą!

   Pawiem narodów byłaś i papugą:

A teraz jesteś służebnicą cudzą – „

   Sto lat później Fernando Pessoa w artykule pt. „The Portuguese Mental Case” (1932) oskarżył portugalskie elity polityczne o ślepe naśladownictwo obcych wzorców. Portugala cierpi, według Pessoa, na chroniczny prowincjonalizm, z negatywnymi następstwami w dziedzinie polityki i kultury. Polityczne idee są w Portugalii są plagiatami przyjmowanymi „nie dlatego, że są dobrymi ideami ale dlatego, że są francuskie, albo włoskie, albo rosyjskie, czy jakiekolwiek inne”. Cyt. za Richard Zenith, op, cit, s. 813.

** Warunkiem takiego dwuwymiarowego projektu budowy quasi federacji był niski pułap militaryzacji, eo ipso stworzenie systemu bezpieczeństwa od Lizbony do Władywostoku. To, jak każdy widzi, nie nastąpiło.