Remanent porządku światowego - 2

W analizie obecnej sytuacji na świecie „The End of American World Order”, (Wydanie II, Polity Press, 2018) profesor Amitav Acharya  (American University), słusznie, moim zdaniem, rozdziela dwie kwestie: słabnięcie (decline) Stanów Zjednoczonych i koniec okresu amerykańskiego porządku światowego. Teza o upadku amerykańskiej potęgi ma swoją długą historię (trudno uwierzyć, ale głośna książka Paula Kennedy z tezą o jej erozji ukazała się w 1987 roku) ) i długą listę przeciwników. Jednak, mimo że wieszczono ich rychły upadek, Stany Zjednoczone, chociaż tracą stopniowo swoją dominująca pozycję w gospodarce światowej, nadal dysponują wieloma atutami i zachowują militarną, naukową i technologiczną przewagę nad rywalami.

Acharya twierdzi, że z Trumpem czy bez Trumpa, era amerykańskiej liberalnej hegemonii należy już do przeszłości. Przyszły świat będzie skomplikowaną mozaiką („multiplex world”), która  nie będzie miała jednej dominanty. Stany Zjednoczone pozostaną w XXI wieku jedna z największych potęg. „But one thing is clear: the answer to the current uncertainty over the world lies not in pining for the revival of American hegemony. The word may never again see the kind of global dominance by any single power that it once experienced under Britain and the U.S.” (s. 139).

Jednym z trzech źródeł amerykańskiej przewagi jest amerykańska atrakcyjna soft power (obok siły militarnej i potęgi gospodarczej/technologicznej). Według Acharya, Stany Zjednoczone obecnie tracą pozycję głównego zwolennika i obrońcy liberalnych wartości w świecie. „Trumpizm poważnie zagraża demokracji i prawom człowieka”.(s. 136) Uważa on, że zwycięstwo Trumpa ośmieliło krytyków demokracji na świecie:

„Trump’s victory is encouraging authoritarianism and authoritarian leaders around the world, such as Russia’s Vladimir Putin, Turkey’s Recep Tayyip Erdogan, Hungary’s Victor Orban, and Philippines’ Rodrigo Duarte. It’s also comforting to far-right movements in the West, such as those led by the Netherlands’ Geert Wilders, Italy’s Salvini, Britain’s Nigel Farage, and France’s Marine Le Pen, despite the latter’s loss in the French presidential elections. Whether such an authoritarian wave will materialize remains to be seen”. (s.137).

Acharya rozprawia się przekonywująco z wyidealizowanym obrazem liberalnej hegemonii. W miejsce nostalgii  za minionym porządkiem międzynarodowym – liberalną hegemonią stworzoną i zdominowaną przez Stany Zjednoczone – proponuje model pragmatycznego globalizmu, który może okazać się bardziej korzystny dla wszystkich, łącznie z Ameryką. Nowy pluralistyczny świat, świat złożony z wielu części składowych, z ważnych aktorów z grona państw rozwijających się, korporacji i organizacji nie-państwowych, świat regionów, a może nawet równolegle funkcjonujących porządków, nie musi pogrążyć się w anarchii i konfliktach.

Tak, naprawdę, nikt nie wie, jaki to będzie świat, jeśli  w ogóle będzie wyglądał. Od pewnego czasu prześladuje mnie myśl, że nawet w celnych analizach polityki międzynarodowej pomijane są kwestie najistotniejsze dla przyszłości.

Potrzebujemy nie tylko nowego języka interpretacji  stosunków międzynarodowych, co postuluje Acharya, ale, przede wszystkim, zasadniczego poszerzenia podstawowego katalogu spraw, które wymagają przemyślenia nie tylko z punktu widzenia tzw. nowych zagrożeń. Degradacja naszej planety jest faktem. To jest największe i wszechobecne zagrożenie. W związku z tym, trzeba pilnie rozważyć jaka struktura polityczna globu sprzyjałaby podjęciu pilnych i już spóźnionych kroków, które mogłyby powstrzymać katastrofę.

Katastrofa ekologiczna i wojna nuklearna zweryfikowałyby definitywnie teorię stabilności hegemonicznej lub pluralistycznej.