Ambasador i przyjaciel Grzegorz Michalski skomentował moją marcową zapiskę „Kto nie chce zimnej wojny?”, na co ja z kolei krótko odpowiedziałem. W moim blogu widmo zimnej wojny wisi od dawna w powietrzu.* Teraz moje przemyślenia na ten temat porównuję i konfrontuję ze zmierzającymi w innym kierunku interesującymi i trafnymi przemyśleniami.
Naszą wymianę opinii na gorąco zamieszczam poniżej:
Zastanawiam się: czy to co nas i przyszłe pokolenia oczekuje można określić kolejną „zimną wojną”? Czy słusznym jest odwołanie się do tej nazwy czy definicji? A jeśli nie: to jak zdefiniować „to coś” co nie jest nawet in statu nascendi ?
- zimnowojenna rywalizacja w oparciu o blokowy układ świata nosiła globalny charakter <versus> tworząca się obecnie regionalizacja, która z założenia prowadzić będzie do ograniczonego poziomu rywalizacji w wymiarze globalnym, niemniej dla przetrwania (przyszłych) systemów regionalnych zasadnym będzie ograniczanie się do określonego wewnętrznego obszaru działania (umacniania jego spójności) w danym regionie. Założenie powyższe jest oczywiście wielce teoretyczne wobec braku wiedzy nt. finalnych efektów amerykańsko-chińskiej rywalizacji…;
- liczba centrów decyzyjnych była ograniczona w zimnowojennym układzie blokowym <versus> regionalizacja (czy ona oznaczać będzie wielocentryczność układu światowego?) już obecnie przyprawia o ból głowy tych, którzy myślą o przyszłym porządku światowym;
- ówczesny blokowy układ świata realizował dwa cele: (a) obrona i zapewnienie dominacji interesów (głównych liderów) bloków oraz (b) umacnianie wszechdominującej rywalizacji ideologicznej nadbudowy <versus> obecnie jeden cel: „transakcyjna regionalizacja interesów” gdzie ideologiczna podbudowa (nawet w wydaniu putinowskiego czy Dugina, Trenina itd. „rosyjskiego miru”) schodzi na nieistotny dalszy plan, gdyż nie jest ona atrakcyjna jako element tożsamościowy dla wielkich mas społeczeństw w przekroju międzynarodowym/światowym. Niemniej współczesne narzędzia komunikacji umożliwiają efektywne i efektowne działania i oddziaływanie propagandowe, ich jednak nie należy mylić z wielopoziomowością byłej ideologicznej rywalizacji. Stąd i rola dotychczasowego soft power (przynajmniej w moim skostniałym rozumieniu) ulega znacznemu przewartościowaniu: „miękka amerykanizacja Polski” to typowy przykład izomorfizmu mimetycznego na poziomie i społecznym jak i państwowym (ze wszystkimi tego skutkami…)
- elementem wymuszającym spójność społeczeństw („tożsamość blokowa”) była w okresie zimnej wojny ideologia <versus> obecnie li jej „pozostałości” (vide np. przemówienia Bidena: wartości; pokój; demokracja – ta ostatnia sama w sobie nie jest i nie może być ideologią… A w obecnej Polsce to … jakobiński katolicyzm niedemokratyczny i odwrócona narracja historyczna… czyli „tożsamość plemienna” w nadwiślańskim wydaniu?) Zimnowojenna ideologia posiadała konkretny wymiar metafizycznego jednakże narzędzia walki „jednoczącej” tj. podporządkowującej społeczeństwa w bloki. Obecne uwarunkowania i argumentacja takiego imperatywu wobec szerokich mas społecznych nie posiadają, gdyż zastąpiła je globalizacja. Problem z jej narastającym kryzysem w społeczeństwach poindustrialnych, czy obecnie deindustrialnych, gdzie humanistyczny antropocentryzm zastąpiony zostaje sztuczną inteligencją itd., to problem zapełnienia powstającej po nich „czarnej dziury” (a takowa ma charakter anihilujący dla świadomości człowieka).
Czyli powstanie świat np. czystych interesów oraz jednostek (bo nie wiem co stanie się ze społeczeństwami) które święcie wierzyć będą w swoją tj. suwerena dominację, „wolność” i ich niezbywalne przecież prawa indywidulane?! A Hobbes powie z zaświatów: „…a jednak miałem rację!”
Grzegorz Michalski, 2 marca 2023
Obyś miał rację. Określenie zimna wojna denotuje konkretne zjawisko w historii współczesnej. Ono jest przeszłością i w tej samej postaci nie wróci, nie może powrócić. Ale, jeśłi proces historyczny traktować jako spiralę, to zima w stosunkach między państwami i grupami państw, powróci na wyższym poziomie, może jeszcze bardziej zjadliwym. Nie upieram się, że dobrym określeniem jest "nowa zimna wojna"; nie znalazłem lepszego określenia i stosuję je wiedząc, że znajdzie się bardziej adekwatne do obecnej sytuacji, którą wiernie odmalowujesz.
Ja jestem konstruktywista i w związku z tym śledzę nastawienie elit, psychologię narastającego konfliktu. Obserwuję amerykańskie think tanki i czytam tam analizy rachunkowe kosztów całkowitego zerwania stosunków gospodarczych z Chinami. Wczoraj zetknąłem się z komentarzem polskiego ekonomisty, który argumentował, że Polska skorzysta na zerwaniu stosunków gospodarczych z Chinami jako nowa baza przemysłowa dla Europy, która zastąpi Chiny (sic!). Odzwierciedleniem tej psychozy są mury i zasieki na wschodzie. Ostatnio zaczęła stawiać swój mur/zasieki Finlandia. Mój prywatny papierek lakmusowy: w czasie zimnej wojny nie mogłem wsiąść do pociągu byle jakiego i pojechać do Paryża, a czy w przyszłości będę mógł pojechać do Grodna, Mińska, Petersburga?
Można traktować, to co piszę o kolejnym „międzywojniu” i o kolejnej „zimnej wojnie” jako prognozę ostrzegawczą. Przesłanki racjonalne i strukturalne, według mnie, nie uratują nas przed zimnymi i gorącymi wojnami XXI wieku. I wszystko jest do naszej rozmowy, dyskusji, polemiki. Oto właśnie chodzi!
Przemysław Grudziński, 2 marca 2023
*Por. blogowe zapiski na ten sam temat z wcześniejszego, także poprzedzającego obecną wojnę, okresu.