Moje blogowe tropy

Wśród wielu dróg przede mną, po pierwszych miesiącach prowadzenia tego blogu/miesięcznika, kilka rysuje się bardziej wyraźnie. Jeden trop wiedzie mnie śladami ojca, kolejny śladami Henryka Elzenberga w refleksji nad tym, jak walczyć ze złem i co jest dobrym życiem - eudajmonią, (Martha Nussbaum, moja ulubiona współczesna filozofka, kwestionuje pojmowanie eudajmonii jako szczęścia, preferuje rozumienie eudajmonii jako „human flourishing” lub „flourishing human life”, Martha Nussbaum, „The Therapy of Desire, Theory and Practice in Hellenistic Ethics”, 1994 ) i dobrze przygotowaną i akceptowaną śmiercią. Inną możliwością sformułowania tego ideału jest „bogate ludzkie życie”.

Kolejny wątek wiąże się z moim świadomym  powrotem do oryginalnego zawodu: uprawiania historii. Rozpocząłem niedawno studia nad koncepcją Nowego Porządku Światowego prezydenta Woodrow Wilsona, co znajdzie odbicie w tym blogu-miesięczniku. Trop współczesnej polityki międzynarodowej będzie miał wiele rozgałęzień, m. in. w miarę porządkowania mojego archiwum pojawią się w dzienniku refleksje i wspomnienia z okresu mojej pracy w dyplomacji. Wreszcie, moje ulubione lektury, to dla mnie niewyczerpywalny blogowy zasób.

Z całą pewnością są jeszcze inne drogi i ścieżki, którymi chciałbym podążać. Niektórych z nich nie będę mógł obrać, bo są dla mnie zbyt strome, i niestety, mimo najlepszych chęci, zabraknie mi umiejętności i sił, aby im sprostać.

Będę raczej unikał ciągłego polemicznego zanurzania się w bieżące aktualne sprawy, o ile one same, wbrew moim intencjom, nie wedrą się do blogu par force.

To jest, zresztą, szerszy problem. Zajmowanie się sprawami, które są ważne w aktualnym czasie i wymiarze, wydawanie opinii na tematy krajowe, partycypowanie w ten sposób w intelektualnej wymianie poglądów i angażowanie się w bieżące życie, daje poczucie spełnionego intelektualnie, twórczego istnienia. Ale według Henryka Elzenberga („Kłopot z istnieniem”, 3.04. 1936) prowadzi także do wyjałowienia, uzależnienia się od materiału zewnętrznego. „Oznacza uzależnienie mych losów (losów aksjologicznych) od losów środowiska i otoczenia; jeśli się okaże, że środowisko i otoczenie, w tym właśnie, osiągnęły pewien poziom, zdobyły się na rzeczy wielkie i cenne, to i ja, jako uczestnik i współpracownik, jestem w swym bycie usprawiedliwiony, uratowany; jeżeli się jednak okaże, że wszystko czym środowisko to było i co robiło, to lichota, marność, przeciętność, albo zgoła błąd i zejście z dróg słusznych, to ja ginę wraz z nim, jak na okręcie, bez walki, jako bierna ofiara”.

Wydaje mi się, że, niestety, taka jest właśnie nasza płynna i jałowa w zakresie stawiania ideałów epoka i taka będzie najbliższa przyszłość. Skupienie się na banalnym użyciu i technice życia, a  nie na jego sensie, sprzyja kultowi powierzchownego homo ludens. Wiele dyskusji na temat spraw publicznych jest obecnie na tak niskim poziomie intelektualnym ale tak skrajnie emocjonalnym, że włączanie się w  nie - nikomu nie pomoże, a będzie tylko marnotrawstwem własnych sił. Siły te można spożytkować inaczej – na komunikowanie się z postaciami dużego kalibru z różnych epok, które nie zamilkły i nigdy nie przestaną nam ukazywać fantastycznie bogatego świata myśli i natury. Przez obcowanie z nimi można zajść dalej, zobaczyć i zrozumieć więcej, niż dzięki kosztownemu uczestnictwu w bieżących sprawach i dyskusjach.

Trzeba starać się być jedną nogą na zewnątrz, aby zachować wolność sądzenia i działania. Trzeba jednocześnie być w swoim miejscu i czasie i być poza nim. Zamiast dążenia, aby płynąć w głównym nurcie obecnej epoki, trzeba starać się samego siebie wymyślić. Mój pogląd na świat to ja. Tylko, jeśli myśli się po swojemu, można zaproponować coś wartościowego i oryginalnego.

„Z otoczeniem trzeba współdziałać na rozlicznych polach pracy bieżącej, normatywną jednak myślą wybiegać poza krąg jemu dostępny. I najpiękniejsza forma współżycia, to jednak ta: przynosić z tych wypraw opis swych odkryć i – jeśli są jakie – wzór swych osiągnięć”. (Ibid.)