Tajemnica mojego ojca IV

Wracam do recenzji profesora Gerarda Labudy, bo są tam jeszcze istotne dla sprawy wątki. Pisze Labuda:

Czasami Stanisława „Szczepanowskiego”, biskupa krakowskiego i króla Bolesława Śmiałego zajmuje się prof. Tadeusz Grudziński od dawna. Jako pierwsze podejście do tematu można uznać jego monografię: „Bolesław Szczodry”, z roku 1953. Ogłosił on wówczas tylko pierwszą część swego studium, nie kusząc się wówczas o przedstawienie najważniejszego epizodu, tj. sprawy tzw. faktum św. Stanisława. Nie ma się temu co dziwić, skoro do niedawna nie było historyka, który by zechciał podjąć wątek dyskusji zapoczątkowany batalią z r. 1909/10 między Tadeuszem Wojciechowskim a gronem historyków krakowskich, kruszących kopię o prawdomówność kroniki Galla w tej sprawie. Od tego czasu ogłosił Grudziński kilka rozpraw i studiów nad samą kroniką Anonima Galla, nad dziejami organizacji kościelnej Polski za Bolesława Śmiałego i in. Nie ulega wątpliwości, że aktualny rok „jubileuszowy” zabicia biskupa krakowskiego Stanisława był aż nadto dostatecznym bodźcem do ponownego podjęcia tego tematu, zwłaszcza że w toku jest daleko idąca rewizja poglądu na klasyczne ustalenia Tadeusza Wojciechowskiego, co może w swojej charakterystyce historiografii Autor nie dość wyraziście podkreślił”.*

Ojciec opatrzył swój udany naukowy debiut – monografię Szczodrego – o podtytuł „Część I”. Pamiętam, że przez lata dręczyły go zapytania, motywowane życzliwą ciekawością i oczekiwaniem, kiedy ukaże się zapowiedziana część druga. Ojciec z napisania tej drugiej części szybko zrezygnował, nie wiem dla czego, ale z pewnością nie z obawy przed wsadzeniem kija w mrowisko. Natomiast był zirytowany, że sam na siebie taką pułapkę zastawił, co jeszcze 26 lat później wypomniał mu („tylko”) profesor Labuda. A przecież monografia ojca była pracą, która nie wymagała usprawiedliwienia publikacją drugiej części.

Śledzę dalej ten watek opinii profesora Labudy:

W krótkim „wstępie’ Autor skupił swą uwagę przede wszystkim na konflikcie: król/biskup, szkicując europejskie tło wydarzenia. Zgadzając się z głównym tenorem Jego wywodów, chciałbym tylko wyrazić zdziwienie, że wielki spór koło „Szkiców Historycznych” Tadeusza Wojciechowskiego, wywołując „ogromną otchłań namiętności” przyniósł „tylko szkodę prawdzie naukowej” (s.6). Co się tyczy tej drugiej obserwacji, to chyba było wręcz odwrotnie. Ale jeżeli Autor tak sądzi, to wolno mu tak rzecz osądzić.”

Z dalszych uwag Labudy wynika zresztą, jak sterowana była nagonka na „Szkice Historyczne” Wojciechowskiego. Jednak przeciwnicy Wojciechowskiego nie odnieśli sukcesu:

„Faktem jest, ze w uniwersyteckiej historiografii panował swoisty kult Wojciechowskiego. Widoczny on jest jeszcze we Wstępie do trzeciego wydania, napisanego świetnym piórem Aleksandra Gieysztora.”

Ojciec uważał Tadeusza Wojciechowskiego za wielkiego historyka, co pamiętam z jego rozmów w naszym domu z synem Tadeusza Wojciechowskiego, historykiem Marianem Wojciechowskim „Rysiem”, który był wtedy kolegą ojca w Instytucie Historii UMK. Co nie przeszkadza ojcu w swojej książce w krytycznym podejściu do tez znakomitego poprzednika, zwłaszcza jego konstrukcji interpretacyjnych, co w pełni podziela Labuda.**

Myślę, że ojciec w swojej ostatniej książce zdjął z siebie „klątwę”. Spełnił, po upływie ćwierć wieku, własną, jak się okazało, niefortunną zapowiedź opracowania drugiej części „Bolesława Szczodrego”.

*Gerard Labuda, „Opinia o monografii prof. Tadeusza Grudzińskiego, Bolesław II Szczodry/Śmiały i biskup krakowski Stanisław. Dzieje konfliktu”, (Toruń 1979), s.213, Poznań, dn. 23.V.1979.

**Prof. Labuda pisze wprost w opinii, jakby zaklepując swój historyczny patent, że uważa on siebie za badacza, który po raz pierwszy w sposób profesjonalny zakwestionował „intuicjonistyczną metodę Wojciechowskiego”, co nie jest takie oczywiste w świetle szeroko opisanej przez niego samego jego zawiłej ścieżki dochodzenia do nowej interpretacji: „Piszę to wszystko tu tylko po to, aby upewnić prof. Grudzińskiego, że tok wykładu przyjęty przez niego … jest słuszny”. W innym miejscu Labuda zaznacza:

   „O słuszności tej linii krytyki (Labudy – PG) mógł się jednak najlepiej przekonać prof., Grudziński, gdy w rozdz. III sam podjął się próby samodzielnego przeanalizowania przekazów Galla i Kadłubka.

   Ośmielam się więc twierdzić, ze metodyczny zwrot w poglądzie na Szkice Tadeusza Wojciechowskiego należy datować od roku 1972”. (Data recenzji Labudy III wydania „Szkiców” w „Kwartalniku Historycznym”.

 

8 stycznia 2023