Z tyłu głowy kołacze się we mnie myśl o roli antyslawizmu w obecnej wojnie i wcześniej, po 1990 roku. To nie jest myśł, która ma pierwszorzędną moc eksplikacyjną. To raczej cień hipotezy, która mnie prześladuje. Ktoś powie: jak to, przecież Ukraińcy są Słowianami, więc nie można tu mówić o antyslawiźmie. Wydaje mi się, że jednak można, ponieważ Ukraina i jej tożsamość zostały wyabstrahowane z historii narodów wschodniosłowiańskich. Ukraina jest traktowana jako państwo środkowoeuropejskie, a działa jak atlantyckie.
Czytam małą, ale ważną i dobrze udokumentowaną książkę Jerzego Borejszy o antyslawiźmie Hitlera*. Borejsza pisze o nienawiści Hitlera do Słowian i o jego planach wobec Rosjan, Ukraińców, Polaków, o jego mniej złowrogim nastawieniu do Czechów i do Słowian Południowych. Na szczycie piramidy nienawiści znajdowali się Rosjanie, kolejni byli Polacy. Dla jednych i drugich naziści gotowali śmierć lub los podludzi:
„Hitler potrafił całkiem dowolnie manipulować terminem ‘Słowianie’, zwłaszcza w stosunku do pomniejszych narodów, niezależnie od rzeczywistości historycznej. Niejednokrotnie wyrażał się serdecznie o Słowakach, przeciwstawiając ich Czechom. …
Jako towarzyszy broni związanych z kulturą niemiecką chwalił Chorwatów. Potrafił zwrócić uwagę na bitność żołnierza bułgarskiego. Serbowie byli widziani przezeń znacznie gorzej. …
Stereotyp Słowianina, Untermenscha, zagrażającego niemczyźnie, jawił się jako niejasny i nieobliczalny, jak i cała teoria rasowa Hitlera, w której tylko klika stałych było niezmiennych. Jak pisze polski historyk (Jerzy Marczewski - PG) ‘termin Untermensch, choć nie był ostro zarysowany oznaczał Żydów, ludzi radzieckich, a w niektórych sytuacjach w ogóle Słowian’.
Polacy, w obrazie Słowian Adolfa Hitlera zajmowali miejsce dosyć znaczne, choć drugorzędne w stosunku do Rosjan. …”**
Co to wszystko ma wspólnego z obecną agresją Rosji i potężnym wsparciem Zachodu dla Ukrainy? Przecież Ukraina to państwo Słowian, podobnie jak Polska, czy Czechy.
W historii idei politycznych w Europie Wschodniej figuruje panslawizm. W Polsce nigdy nie cieszył się sympatią jako instrument wykorzystywany przez carat i rosyjskie imperium do zniewolenia Polaków i innych narodów słowiańskich. Ale w Czechach czy w Bułgarii, służył jako antidotum na pangermanizm w pierwszym przypadku i opresję ze strony Turków w drugim. Można zatem przyjąć, że narody słowiańskie uciskane czy podporządkowane przez imperium rosyjskie nie dzieliły z Rosjanami idei wielkiego mocarstwa słowiańskiego. Przeciwnie, Polacy dążyli do uwolnienia się od przygniatającego ciężaru Rosji, czy to w jej formie monarchicznej, czy po II wojnie światowej od Związku Radzieckiego. Nie uważali się za beneficjentów rosyjskiej, a potem radzieckiej potęgi na świecie. Kiedy było to możliwe, a nawet niemożliwe, porywali się i wyrywali się wielkim kosztem powstań i rewolucji z rosyjsko/radzieckiej przestrzeni.
Hitler uważał panslawizm za główną przeszkodę na drodze do zdobycia Lebensraumu. „W obrazie Rosji i ZSRR Adolfa Hitlera – pisze Borejsza – stapiały się uprzedzenia i pojęcia niemieckiego imperializmu, antyslawizmu i antysemityzmu. Panslawizm jako straszne i okrutne niebezpieczeństwo rysował się w oczach Austriaka Hitlera groźniej niż w tradycji niemieckiej. Nawet w swoim testamencie politycznym nie zapomniał zapisać: ‘Rosjanie pod wpływem okoliczności zdolni wyzwolić się całkowiecie z żydowskiego marksizmum tylko po to, aby żyć w najbardziej okrutnym i dzikim zwyrodnieniu nieprzemijającego panslawizmu’. Owe teorie o konieczności kolonizowania niemieckiego Wschodu, podbudowane najpierw wywodami o Niemcach – ‘nosicielach kultury’ (Kulturtraeger), teoriami o Pragermanach i ich prawach, później o organizacyjno-biologicznej prężności i wyższości narodu niemieckiego, zostały w Rzeszy Adolfa Hitlera spojone ideą wyższości rasowej Niemców i niższości Słowian, niższości narodów Europy wschodniej”.*** Polacy nie podjęli wątpliwej politycznie i moralnie oferty Hitlera wspólnego uderzenia na Rosję, tak jak zrobili to z różnych powodów Węgrzy, Rumuni i Finowie. Czy było tak dlatego, że pojmowali, że Hitler wsadzi ich ostatecznie to tego samego piekielnego worka?
Wracam do historii ostatnich trzydziestu lat. Kolektywny Zachód z zadowoleniem przyjął implozję Związku Radzieckiego w końcu lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku; rozpad zewnętrznego i wewnętrznego imperium na jego własne życzenie. Nowa Rosja pozostała, mimo wszystko, (osłabionym) wielkim mocarstwem. Dodam, była i jest wciąż największym państwem słowiańskim, państwem dysponującym znaczącą siłą dla obrony swoich odrębnych interesów, zdolnym też do działania w skali globalnej i pozostała potęgą równoważącą siły Zachodu. Jednym słowem, stanowiła słowiański cierń w koronie nałożonej sobie przez zwycięzców w zimnej wojnie.
Otóż ta ciężkostrawna dla Zachodu i wewnętrznie źle zarządzana Rosja, dokonując agresji na Ukrainę popełniła więcej niż zbrodnię - jest to kolosalny, niewybaczalny i tragiczny w skutkach błąd o dalekosiężnych skutkach dla nas wszystkich, dla porządku światowego. Dokonując zamachu na krainę wschodnich Słowian, dążących do wyrwania się spod kurateli Rosji i przyłączenia się do Zachodu, Rosja mylnie oceniała sytuację: nie doceniła siły tego dążenia, wzmacnianego umiejętnie i systematycznie przez Zachód. Rosja była też ślepa lub nieświadoma, że Zachód był zmobilizowany i gotowy do jak najsilniejszej reakcji na tę akcję. Inwazja Rosji wyzwoliła skumulowane negatywne oceny i uczucia wobec niej, które były do tej pory, przynajmniej częściowo, skrywane na Zachodzie. Teraz wystrzelił gejzer niechęci i pretensji na niespotykaną skalę, tak jakby zachowanie Rosji było wyjątkiem wśród mocarstw tego świata. Nasi głoszą, że tylko Rosja utrzymuje swoją strefę wpływów, tylko Rosja gnębi sąsiadów i narzuca wolę innym państwom, tylko Rosja używa instrumentu siły i niedozwolonych sposobów działania na polu walki, tylko Rosja ucisza whistleblowers, tylko Rosja dekapituje przeciwników i łamie prawa człowieka.
Jak przyjemnie jest żyć w takim świecie, gdzie za wszystkie winy odpowiedzialność spoczywa na jednym czarnym charakterze. Gdy święty Piotr będzie selekcjonował państwa przed wpuszczeniem ich do strefy międzynarodowego komfortu w niebie, niewiele mocarstw i państw zasłuży w jego oczach na nagrodę. A co tam, Panie Dzieju, robiliście w Indiach, w Indochinach, w Algierii, w Afryce Południowej, w Tybecie, w Afganistanie, w Panamie, w Chile, w Wietnamie, w Palestynie, albo, z innej parafii, jak cywilizowaliście Aborygenów w Australii, ludy Północy w Szwecji i w Norwegii, Indian w Kanadzie, niepełnosprawnych, gejów tu i tam…. wszędzie i długo, za długo…
Wojna wywołana przez Rosję jest próbą zatrzymania długiego historycznego procesu dewolucji imperium, w wyniku którego doszło już do ostatecznego osamotnienia wielkiego państwa słowiańskiego wśród niechętnych mu narodów słowiańskich, wśród których prym wiedzie Polska. Niezależnie od wyniku tej wojny, Rosja i Białoruś, dwa państwa Słowian pozostaną od pozostałych państw słowiańskich odizolowane nowym cordon sanitaire.
Intrygująca jest błyskawiczna trajektoria Ukrainy, naśladująca do pewnego stopnia polską drogę na Zachód. Jest to konceptualny exodus z Europy Wschodniej do Środkowej, przez intensywne starania o instytucjonalizację i potwierdzenie nowego statusu w ramach NATO i Unii Europejskiej. Polska nie musiała dokonywać rozwodu z Rosją na płaszczyźnie społecznej, językowej i religijnej; Ukraina zrywa w jednej chwili jednocześnie więzy historyczne, gospodarcze, społeczne, kulturowe, językowe i religijne, ukształtowane przez stulecia. To niesłychane głębokie cięcie; dyskontynuacja historii na ogromną skalę. W rzeczywistości są to procesy długiego trwania. Akceleracja w tym zakresie pozostawi za sobą w spadku ludzkie cierpienie i nienawiść, która jeszcze długo po zakończeniu wojny będzie zatruwać Europę. Pielęgnowanie w sobie nawet uzasadnionej nienawiści do najeźdźcy prowadzi na dłuższą metę do samozatrucia organizmu społecznego i ludzkich charakterów.
Ukraina nie jest monolitem. Składa się z trzech głównych części, które mają zróżnicowane, historycznie ukształtowane związki konfesyjne z Bizancjum i Rzymem, a w dziedzinie państwowo-prawnej z tradycją rzymską. Nagle jej historia stała się płaska. Ukraina nie tylko w oka mgnieniu stała się częścią cywilizacji zachodniej, lecz także podjęła się grania roli jej głównego obrońcy przed antycywilizacją ze Wschodu. To największe po Rosji państwo słowiańskie ma ochotę i okazję zostać zintegrowane ze światem zachodnim w przyspieszonym trybie, zanim jeszcze wykona swoją pracę domową. Sama Rosja okazała się zbyt duża i zbyt niezależna, z interesami, których Zachód nie miał zamiaru honorować, aby dać się zintegrować. Zresztą nigdy nie podjęto na poważnie takiego zadania.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dążenie do trwałego osłabienia czy wyeliminowania z systemu mocarstwa rosyjskiego ma też pewien aspekt słowiański/rasowy. Słowianie przez wieki nie byli traktowani przez Zachód, z dobrym uzasadnieniem lub bez niego, z respektem zarezerwowanym dla ludów stojących na tym samym poziomie cywilizacyjnym. Obecnie te wszystkie quasi-słowiańskie negatywnie postrzegane cechy narodowe (np. niska jakość elit i rządzenia, braki w kulturze materialnej i politycznej, chaotyczna administracja, nepotyzm, system wziatek, korupcja, bieda, prymitywne warunki życia) zostały przypisane wyłącznie Rosji****. Rosja jest jedyną spadkobiorczynią gogolowskiego syndromu.
Udział Rosji w koncercie mocarstw czy w koalicji alianckiej był zawsze traktowany jako konieczna mniejsze zło i dopust boży. Teraz jedyne mocarstwo słowiańskie, które dorównywało zachodnim potęgom, zostało zapędzone w kozi róg. Kolektywny Zachód to obecnie nie tylko Anglosasi, Niemcy, Francuzi, Włosi, ale już prawie wszyscy Słowianie (z wyłączeniem Białorusinów i Serbów). Niepokoi mnie postępujące odczłowieczanie Rosjan w naszej i zachodniej polityce i w mediach. Degradowanie Rosjan jako ludzi i całego rosyjskiego społeczeństwa ma pewien rys etniczny/rasowy, który budzi we mnie najgorsze skojarzenia i lęki. My też tego doświadczyliśmy przed zaledwie kilkudziesięciu laty.
Polska definitywnie opuściła Wschód, nie chce mieć żadnych związków ze wschodnią słowiańszczyzną. Na kierunku zachodnim również doszło do znaczącej rewizji. Nieoczekiwanie (sic!), po krótkim zauroczeniu Zachodem, nastąpiło rozczarowanie. W rezultacie Polska wyraźnie się od niego separuje: kontestuje zachodni typ Rechtsstaat i Brukselę, Berlin, Paryż oraz współczesną zachodnią kulturę; pielęgnuje z dumą swój odrębny katolicki tradycjonalizm, który budzi zdumienie na Zachód od Odry. Po opuszczeniu Europy Wschodniej i po krótkim postoju w efemerycznej krainie zwanej Europa Środkową, nie zadomowiliśmy się w obiecanej ziemi Europy Zachodniej. Znaleźliśmy się ponownie w politycznej i mentalnej szarej strefie, której lękał się minister Skubiszewski.
Historyk idei dostrzega paralele w polskiej i rosyjskiej myśli o Europie. I tu, i tam przez stulecia trwały i nadal trwają zmagania między „zapadnikami” i stronnikami swojskich tradycyjnych modeli. Europa tu i tam budziła i nadal budzi uczucia ambiwalentne. Przyciąga jak magnes i jednocześnie budzi lęk i odpycha. Od dwustu lat polski mesjanizm, nawet w jego obecnej szczątkowej postaci i mesjanizm rosyjski dążyły do rechrystianizacji Europy, do odkupienia przez własną ofiarę europejskiego grzechu, do oczyszczenia Europy z dekadencji i zgnilizny moralnej, do uratowania Europy przed nią samą.
Panslawizm jako rosyjski imperializm in disguise nie powróci nad Wisłę, bo go tu nigdy nie było i nie będzie; endecja w przedwojennej formie też jest martwa. Czy w dalszej przyszłości pojawią się u nas okoliczności, które będą sprzyjać wydobyciu motywów słowiańskich z mroków zapomnienia? Do korzeni można sięgać na wiele sposobów. Ja rozpocząłem wędrówke po „Niesamowitej słowiańszczyżnie” z niesamowitą przewodniczką – Marią Janion.*****
*Jerzy W. Borejsza, „Antyslawizm Adolfa Hitlera”, Czytelnik, Warszawa 1988.
**Tamże, s. 44/45.
**Tamże, s 42/43.
****Stereotypy antysłowiańskie na Zachodzie wciąż pokutują, np. polski hydraulik, Polish Jokes, znajdują się jednak na ogół, poza momentem Brexitu, na marginesie dyskursu politycznego.
*****Maria Janion, „Niesamowita słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury”, Wydawnictwo Literackie 2022 (2005),