Skubiszewski w moich oczach

Profesor Krzysztof Skubiszewski był tym ministrem spraw zagranicznych, który nadał właściwy ton i kierunek oraz wyznaczył wysoki poziom polskiej polityki zagranicznej i dyplomacji na całe lata w krytycznym okresie transformacji. To cud, że znalazł się taki człowiek, na właściwym miejscu, w takim czasie. U progu lat dziewięćdziesiątych XX wieku Polska musiała na nowo utwierdzić i określić swoje miejsce w Europie, ukształtować swoje relacje z wielkimi i małymi sąsiadami, wyznaczyć dalekosiężne cele w sytuacji wrzenia, niepewności i strategicznej próżni, która powstała w Europie Środkowo-Wschodniej w trakcie wycofywania się Związku Radzieckiego z tego obszaru. Potrzebny był strateg i jednocześnie staranny, pedantyczny dłubacz, polityk ostrożny, a kiedy trzeba zdecydowany, przede wszystkim konsekwentny, roztropny, mądry, kalkulujący ryzyko. Takim mężem opatrznościowym okazał się minister Skubiszewski. Stworzył mocny fundament, na którym można było budować: zawdzięczmy mu ostateczne uznanie powojennego ładu terytorialnego, dobrosąsiedzkie stosunki z otaczającymi Polskę krajami i przyszłe członkostwo w NATO i w Unii Europejskiej.

Podziwiałem i obserwowałem ministra spraw zagranicznych z perspektywy wiceministra obrony narodowej ds. polityki obronnej, który z natury rzeczy powinien podążać w ślad za MSZ.  Uczestniczyłem w kilku rozmowach Skubiszewskiego z jego zagranicznymi odpowiednikami. Minister wyróżniał się w kraju i za granicą znajomością prawa międzynarodowego i instytucji międzynarodowych oraz staromodną dyplomatyczna ogładą. Zaimponował mi, kiedy w trakcie rozmów z jakimś kolegą ministem, na temat ewentualnych zmian w zakresie operacji pokojowych pod egidą Narodów Zjednoczonych, przedstawił ze znawstwem swój pogląd o rysującej się opcji „z artykułu VI i pól”, czyli operacji wyposażonych w silmiejszy mandat i uzbrojenie, niż te prowadzone w byłej Jugosławii.

Łza kręci się w oku, gdy czyta się nieliczne, ale zawsze znaczące, wypowiedzi i artykuły ministra. Każde jego sejmowe expose’ było wydarzeniem. Skubiszewski informował i jednocześnie kształtował, formował, przewidywał. To były niepowtarzalne lekcje mądrej polityki.

Nasze kontakty były w tym czasie sporadyczne. Zdarzyło się jednak, że zasłużyłem na surową naganę od ministra. Spędzałem z rodziną weekend w odosobnionym mikro ośrodku wypoczynkowym MON w Czarnym Piecu na Mazurach. Był rok 1993, nie było jeszcze telefonów komórkowych, a w Czarnym Piecu był tylko jeden służbowy monowski telefon. W środku nocy obudził mnie żołnierz, z pilnym wezwaniem do telefonu. Zaspany pobiegłem na wartownię i usłyszałem w słuchawce groźny głos ministra Skubiszewskiego: „Pan się specjalnie zaszył w miejscu, gdzie nie ma łączności. Pan się ukrywa”. Nie broniłem się. Standard ministra był nie do zakwestionowania; służba państwu trwa 24 godziny na dobę. Minister został zaalarmowany przez nasze służby w Chorwacji, że grozi tam natychmiastowy atak Chorwatów, którzy chcą odbić Serbom Krajinę. W Krajinie okupowanej przez Serbów stacjonował duży kontyngent Wojska Polskiego w ramach misji UNPROFOR. Byłem odpowiedzialny w MON za misje pokojowe, odwiedzałem  tam kilkakrotnie naszych żołnierzy i monitorowałem zagrożenia. To był jednak kolejny fałszywy alarm. Chorwaci odzyskali z łatwością Krajinę kilka miesięcy później. Misja Pokojowa NZ nie poniosła żadnego uszczerbku.

Z ministrem Skubiszewskim zaprzyjaźniłem się kilka lat później, kiedy obaj pracowaliśmy na obczyźnie. Skubiszewski przewodniczył specjalnemu trybunałowi irańsko-amerykańskiemu w Hadze, a ja wykładałem w Centrum Marshala w Garmisch-Partenkirchen. W 1996 roku przesłałem profesorowi tekst małej książeczki na temat stosunków polsko-rosyjskich* , z prośbą o opinię. Skubiszewski starannie zredagował i doszlifował tekst - jego marginesy zapełnił uwagami merytorycznymi i stylistycznymi. Zamiast oceny napisał: „Niech Pan więcej tekstu nikomu nie pokazuje, bo ukradną Panu pomysły”. Lepszego komentarza nie mógłbym się spodziewać. Przyjąłem to z uśmiechem, bo forma oceny zdradzała pewną cechę profesora -  jego ostrożność Poznaniaka. Zresztą, po uwagach profesora, tekst nie wymagał już żadnych dalszych interwencji.

*Przemysław Grudziński, „Raport Polska – Rosja: niezgoda i współpraca”, Centrum Stosunków Międzynarodowych Instytutu Spraw Publicznych, Warszawa 1997. Z inicjatywy ambasadora Janusza Reitera w Berlinie raport w skróconej formie został opublikowany w niemieckim periodyku „Internationale Politik” (w wersji niemieckojęzycznej i anglojęzycznej).