Po - powojenna Europa

Dotąd określenie powojenna Europa było standardem dla Europy po II wojnie światowej. Jej mapę polityczną, mapę stref okupacyjnych i wpływów wyznaczyła sytuacja na frontach w końcowej fazie wojny alianckiej koalicji z Osią hitlerowską odzwierciedlona w zawartych cząstkowych porozumieniach. Zwycięzcy podzielili się owocami zwycięstwa, za które najwyższą cenę życia ludzi (Rosjan, Ukraińców, Białorusinów) zapłacił Związek Radziecki. Mimo wspólnych ustaleń i projektów na przyszłość (Narody Zjednoczone) zwycięska koalicja szybko podzieliła się i granice frontów stały się granicami zimnowojennych bloków, z pewnymi późniejszymi korektami w Austrii, w Berlinie, czy w Trieście.

Chciałbym zebrać swoje pierwsze myśli na temat kształtu i roli po - powojennej Europy w wyniku obecnej wojny. Ta po - powojenna Europa też wyłoni się z jakiegoś, wymuszonego sytuacją na frontach, kompromisu między stronami, które nie są aliantami, lecz obecnymi i przyszłymi wrogami. Europa wyłoni się z wojny, a nie z planu pokojowego dla powojennego świata przygotowanego już  w trakcie wojny przez przywódców zwycięskich mocarstw. Nie widzę przywódców zachodniego świata formatu Churchilla i wizji przyszłości na miarę FDR.

Ważne jest, aby pamiętać, że kres marzeń o pokojowym i stabilnym porządku światowym i zwiastuny nowej struktury blokowej poprzedzały wojnę w Ukrainie o dobre dziesięć lat. Skala obecnej wojny, jej szczególny wymiar wewnątrz słowiański i wewnątrz religijny w ramach ogólnej konfrontacji Wschód-Zachód, jej intensywność, natężenie emocji, rozbudzone nacjonalizmy i nowe metody prowadzenia działań wojennych, nadają zmaganiom historyczny charakter. Ale jednocześnie ta wojna jest tylko potwierdzeniem i przypieczętowaniem dłuższej niekorzystnej ewolucji stosunków międzynarodowych w stronę kolejnego podziału świata.

Międzyblokowa granica w Europie, w porównaniu z Żelazną Kurtyną, przesunie się na Wschód i będzie biegła wschodnią linią od Arktyki i północnego krańca Półwyspu Skandynawskiego, przez kraje bałtyckie, Puszczę Białowieską i Bug, wschodnią Ukrainę, Rumunię, Bułgarię aż po Turcję. Ta ostatnia jest silnym państwem obrotowym (w rozumieniu jej zróżnicowanych interesów), a nie frontowym. Niepewny jest także przebieg granicy na obszarze Mołdawii i Naddniestrza. Granica będzie ufortyfikowana, zabetonowana i dobrze pilnowana z obu stron. Granica fizyczna będzie pielęgnowana w mentalności społeczeństw przez intensywną propagandę; nie jak starcie dwóch systemów kapitalistycznego i komunistycznego ale jak konflikt polityczny, walki demokracji z autorytaryzmem i konflikt moralny, walki dobra ze złem.

Sytuacja Europy będzie wypadkową jej przynależności do bloku zachodniego i jej zależności od strategii amerykańskiego hegemona; następstwem tego, jaki kształt przybierze blok sino-rosyjski, a także, jak wiele innych centrów utworzy policentryczny nowy porządek/nieporządek światowy. Im więcej policentryzmu w systemie państw, tym większy będzie margines swobody Europy w decydowaniu o własnym losie.

Po wojnie ukraińskiej Stany Zjednoczone skupią się na dobre na konfrontacji z Chinami. Europa będzie w tym zakresie pożądanym i oczekiwanym, aczkolowiek niezbyt gorliwym, sojusznikiem klasy „junior partner”, za sojusznikami azjatyckimi, którzy będą niezbędnymi „partners”. W zakresie bezpieczeństwa Europa będzie uzależniona od obecności wojskowej i politycznej Stanów Zjednoczonych. Do tego dochodzi nowy czynnik; uzależnienie od dostaw amerykańskiej energii i najbardziej zaawansowanych technologii. Misja NATO, w dodatku do traktatowej misji atlantyckiej zostanie uzupełniona o równie ważną i wiążącą misję Sojuszu na Pacyfiku. Wojska państw europejskich po dłuższym okresie nieobecności pojawia się ponownie na teatrze azjatyckim. Chiny jako główny przeciwnik nie będą mogły pełnić roli kluczowego handlowego, technologicznego i gospodarczego partnera Niemiec i Europy.

Unia Europejska przyjmie nowych członków: Ukrainę i szereg innych państw południowoeuropejskich. W tak dużym i różnorodnym zespole współpraca europejska rozluźni się. Osłabną dążenia do zacieśnienia współpracy oraz do utworzenia federacji europejskiej. Ambicje Unii Europejskiej, aby zastąpić federacyjne Stany Zjednoczone jako wzorzec współpracy skonfliktowanych i walczących ze sobą państw dla świata, przesłoni intensywna obecność Amerykanów na Starym Kontynencie. Ich wpływ na bieg spraw w Europie przeważy nad zapędami zwolenników autonomicznego modelu europejskiego. Już w tej chwili nastepuje stopniowa „natoizacja” Unii Europejskiej. Ten neologizm ujmuje dwie strony tego procesu: ponowny priorytet aspektu bezpieczeństwa, i w rezultacie, jak w okresie zimnej wojny w NATO, tolerancję w ramach wspólnoty państw członkowskich całego spektrum modeli ustrojowych, od klasycznej demokracji liberalnej po demokracje fasadowe. Stany Zjednoczone posłużą się Unią Europejską, wtedy gdy będzie to poręczny instrument ich polityki, a we wszystkich pozostałych przypadkach będą prowadzić relacje z państwami Unii na płaszczyźnie bilateralnej lub sub-regionalnej.

Zmieni się pozycja Niemiec w Europie. Zrezygnują one stopniowo z roli europejskiego motoru i będą pretendować ponownie, chociaż nie bez wewnętrznych wahań, do roli głównego sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie. W tym aspekcie będą rywalami państw takich jak Polska, Ukraina, Finlandia, czy Państwa Bałtyckie, mającymi mniej do zaofiarowania w sensie potencjału militarnego i gospodarczego ale więcej w sensie posiadania woli politycznej do wypełniania misji pod kontrolą i u boku Amerykanów.

O znaczącej roli i aspiracjach Ukrainy w zrekonfigurowanej Europie Środkowo-Wschodniej i w polityce amerykańskiej napisałem już w innej notatce. Silniejsze organizmy państwowo-narodowe w tej części Europy w rozwodnionej Unii Europejskiej mogą wejść ze sobą w spory motywowane historią i i współczesnymi sprzecznym interesami. Dyscyplina blokowa powinna jednak chłodzić gorące umysły w Europie Wschodniej.

Nie mogę już spoglądać, tak jak jeszcze do niedawna, z optymizmem na stosunki polsko-niemieckie, ani na stosunki w Trójkącie Weimarskim, które były symbolem zrastania się Europy po 1990 roku, (jak w okresie zimnej wojny porozumienie niemiecko-francuskie). Polska szła do Europy przez Bramę Brandenburską, z wielkim wsparciem Niemiec dla Polski w Europie. To poparcie  i sympatię polityków niemieckich dla polskich aspiracji odczułem na własnej skórze, gdy byłem zaangażowany w starania Polski o wejście do NATO. To dzisiaj brzmi jak opowieść z zamierzchłych czasów. Okno historii zamknęło się: kwestia reparacji, wojna na Wschodzie, postrzeganie Niemiec przez rządzących jako głowne zagrożenie dla polskich interesów, zatruły rodzący się klimat zaufania i zniszczyły architekturę wspólnoty interesów. Nowa auto-definicja Polski jako specyficznego (ustrój wewnętrzny) państwa atlantyckiego o orientacji eurosceptycznej i nowa definicja roli Niemiec w Europie wyprowadza oba państwa i narody poza obszar europejskiej współpracy i europejskiego przeznaczenia. To, czy w słabej konstrukcji europejskiej, relatywnie najsilniejsze Niemcy, mogą i zechcą sięgnąć po rolę sub-regionalnego szeryfa, jest dzisiaj zbyt daleko idącą spekulacją. Natomiast rzeczywistym wyzwaniem dla Europy są i będą coraz gorsze relacje polsko-niemieckie.

Powyższe uwagi należy traktować cum grano salis. Wojna wciąż trwa. Rządy i media wciąż nakręcają spiralę wojny. To, co piszę, jest moją interpretacją na podstawie obecnych tendencji w polityce światowej. Jeden wybuch 100 kilotonowej bomby lub jakieś przypadkowe zdarzenie może zmienić wszystko.