Miłość w czasie wojny

Jak uważa większość polityków i także znacząca szkoła teoretyków stosunków międzynarodowych dobro i siła nie idą w parze; działanie zgodne z dobrymi intencjami czyli zabieganie o moralne cele w polityce międzynarodowej może się skończyć gorzej dla wszystkich niż pogodzenie się z rzeczywistością, z kultywowaniem siły i myśleniem w jej kategoriach. Takie podejście jest częściowo zgodne z taoizmem, który traktował wojnę agresywną i również obronną za działania bezcelowe, całkowicie pozbawione sensu, wobec rzeczy istotnych czyli wewnętrznego życia jednostki. Według Tao:

„Miłość do ludzi wyrządza im szkodę; branie strony tych, którzy mają słuszność w celu zakończenia wojny jest drogą do wzniecenia nowych wojen”.*

Realizm jest podejściem radykalnym i pozornie genialnie prostym, sprowadzającym wszystko do jednej zasady, (ponieważ odfiltrowuje z polityki międzynarodowej względy moralne, politykę wewnętrzną lub odsuwa je na daleki plan), ale  wyciągnięcie właściwych wniosków z rzeczywistości trafnie przez niego opisanej i zinterpretowanej może przyczynić się do łagodzenia napięć i mądrej rezygnacji z najbardziej ekspansywnych, destrukcyjnych, destabilizujących i tragicznych w skutkach posunięć na arenie nieuchronnej rywalizacji między państwami. Poświadcza to praca, którą wykonują realiści John Mersheimer i Stephen Walt, a ostatnio Quincy Institute w trakcie wojny w Ukrainie. Innymi słowy, realizm, (nie mylić z panosząca się u nas zbanalizowaną geopolityką i tak zwaną Realpolitik), trafnie odczytuje reguły rządzące stosunkami między państwami; umożliwia on zatem manewrowanie wśród raf grożących katastrofą ale nie prowadzi do czegoś innego; nie daje nadziei na przejście do modelu świata, w którym wojny byłyby niemożliwe. Nie proponuje spojrzenia na świat przez inne niż narodowe okulary i widzi nacjonalizm jako jedyną możliwą podstawę funkcjonowania państw i systemu państw we współczesnym świecie W starożytnych Chinach zmagały się przez stulecia państwa samych Chińczyków – gdzie kryterium „narodowe” nie było obecne - w sposób przypominający rywalizację nacjonalizmów współczesnych państw. W opisanych przez realistów stosunkach między państwami maksymalizacja własnego bezpieczeństwa, dychotomia swój-obcy i rywalizacja o terytorium, zasoby i dobra, stanowią główne czynniki organizujące stosunki między państwami. W podejściu realistycznym nie mieści się postulat przejścia do innego paradygmatu polityki światowej.

Jest to problem, który rozważali w starożytności Tukidydes, Tacyt, legaliści i moiści w  tym samym czasie w Chinach i który przez wieki rozpatrywało z różnych punktów widzenia wielu wielkich filozofów (Kant), prawników (Grocjusz) i praktyków aż do naszych współczesnych (Kennan i Kissinger). Dzisiaj o to samo spierają się dwaj wybitni znawcy polityki międzynarodowej liberał John Ikenberry i realista John Mersheimer. Problem ten nie został rozwiązany ani w teorii, ani w praktyce dziejowej, czego świadectwem jest rywalizacja prowadząca do konfliktów i wojny. Punkt wyjścia do tej kwestii był rozmaity, odpowiedzi różnych szkół myślenia szły naturalnie w różnych kierunkach. Trzeba przyznać rację realistom, że świat państw jest wciąż taki sam: nie jest ani lepszy ani gorszy niż dwa tysiące lat temu, mimo postępu w wielu dziedzinach, rozwoju prawa międzynarodowego, edukacji, medycyny i znośniejszego życia ludzi. Jedno pozostaje bez zmian: motywacje i emocje ludzi gotowych do agresji i wojny i dążenie państw do maksymalizacji swojego bezpieczeństwa i korzyści kosztem innych państw przy użyciu argumentu siły. Dążenie do absolutnego bezpieczeństwa  skłoniło państwa do stworzenia tak drastycznych narzędzi destrukcji, że paraliżuje je myśl o ich użyciu. Nie przeszkadza to im w dalszym doskonaleniu takich nieużytecznych instrumentów zagłady kosztem rozwiązywania palących kwestii nierówności społecznych, katastrofy środowiska naturalnego i innych.

W takich refleksjach centralne miejsce zajmuje napięcie między tym niedoskonałym światem jaki jest, czyli światem, jaki znamy z doświadczenia, światem faktów a światem, jaki być powinien, przepojonym moralnością i dobrem. Wychodzę z założenia, że możliwa jest poprawa i ulepszanie każdej dziedziny społecznego współżycia dzięki myśleniu i działaniu rozumnych ludzi w sprzyjającym środowisku i w odpowiednich okolicznościach. Dotyczy to także stosunków międzynarodowych. Na przykład stworzenie przez rozsądnych i starających się przewidywać i zapobiegać przyszłym konfliktom polityków wielu innowacyjnych instytucji międzynarodowych przyniosło pożytek, uratowało wiele istnień, lecz nie doprowadziło do zmiany paradygmatu. Argument siły był i jest walutą stosunków międzynarodowych. Silni od zawsze gnębią słabych, bo mogą (okrutne rozprawienie się Aten z Melos według Tukidydesa).

Co to znaczy rachować się, traktować, liczyć się ze światem jaki jest? Władza, według starożytnego realisty chińskiego Han Fei Tzu (Szkoła prawa), musi opierać się na „rzeczywistych faktach ze świata, jaki obecnie istnieje”.* Tę przesłankę trzeba uznać za racjonalną, ponieważ trudno budować skutecznie na fundamencie iluzji czy samych dobrych intencji. Jeśli realizm trafnie opisuje świat i diagnozuje problem, to znaczy, że mechanizm obrotów świata jest na zawsze zdeterminowany. W takim wypadku możemy zajmować się tylko łagodzeniem konsekwencji takiej właśnie struktury stosunków międzynarodowych, aż do czasu kiedy przypadek nas ocali lub zła wola wysadzi nas w powietrze. Wielkie mocarstwa, według Mersheimera winny kierować się regułą powściągliwości, średnie państwa takie jak Polska, jak wielokrotnie postulowałem, winny mierzyć siły na zamiary. To nie jest mało ale nie wystarcza, bo są to postulaty słuszne ale nie honorowane w praktyce. Nadzieja w tym, że w świecie stosunków międzynarodowych nie obowiązuje przeznaczenie i że realistyczny opis rzeczywistych faktów nie wyczerpuje rzeczywistości. Niektórzy postulowali inna drogę, czyli połączenie realizmu z moralnością w formie „demokratycznego realizmu”, czy „etycznego realizmu”. Większość myślicieli i praktyków łączy chcąc nie chcąc podejście realistyczne i idealistyczne.

Jednym ze skarbów ludzkiej myśli jest filozofia antyku. Do niej sięgają często współcześni specjaliści z zakresu stosunków międzynarodowych (np. G. Allison w „Pułapce Tukidydesa”). Fascynujący jest nie tylko dorobek myślicieli starożytnej Grecji i Rzymu ale także Indii i Chin. Zwłaszcza w Chinach między piątym a trzecim wiekiem p.n.e. rozkwitły różnorodne szkoły myślenia o polityce, państwie, kryteriach dobrego rządzenia, o stosunkach między państwami i o wojnie i pokoju. Rywalizacja i wojny między wielkimi i małymi państwami w Chinach były laboratorium stosunków międzypaństwowych nawet lepszym niż relacje między greckimi polis. Analizy i postulaty Mencjusza, moistów i realistów ze Szkoły Prawa to więcej niż zapowiedź wszystkich możliwych szkół myślenia, które są reprezentowane są we współczesnych stosunkach międzynarodowych. W starożytności rozpoczęła się do dzisiaj trwająca fascynująca rywalizacja teorii stosunków między państwami rozmaicie interpretujących do chwili obecnej nieprzerwanie trwający dramat stosunków między państwami.

Ta epoka dobiega dzisiaj końca.

Mamy skłonność, aby traktować to, co istnieje hic et nunc, jako ponadczasowe, jakie było, jest i takie zawsze będzie. Państwa, aktorzy w stosunkach międzynarodowych,  w obecnej postaci istnieją jednak od niedawna i prawdopodobnie nie przetrwają już długo. Dłuższą fazą w ewolucji człowieka był okres zbieracko-łowiecki, który trwał dziesiątki tysięcy lat. Wtedy czas biegł powoli. Wobec kolosalnego przyspieszenia historii, ile jeszcze czasu zostało dla państwom narodowym? Państwa stały się anachronizmem, zablokowały drogi do lepszego zarządzania i powstrzymania nadciągającej katastrofy, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi na zastąpienie ich bardziej funkcjonalną i sprawiedliwą organizację, która zapewni dobre życie  wszystkim czującym istotom, na planecie Ziemia. Ten czas trzeba mądrze spożytkować na naprawę państwa i współdziałania państw, aby uniknąć jego dalszego gwałtownego skrócenia.  Musimy zyskać na czasie, aby przemyśleć i przygotować gruntowną zmianę.

*. Za Arthur Waley, „Three Ways of Thought in Ancient China”, Stanford University Press, Stanford, California 1982, (pierwsze wydanie w Londynie w 1939 r.), s. 152. Mój przekład z angielskiego.

**…the actual facts of the world as it now exists”. Przekład słów Han Fei Tzu z chińskiego A. Waleya. Mój przekład z angielskiego. Tamże, s. 152.