Listy Teodora Parnickiego do mojego ojca - 1

W bibliotece ojca znalazłem powieść Teodora Parnickiego „Srebrne orły. Powieść z przełomu wieków X i XI”, wydanie II, przez Książnicę Atlas w styczniu 1949 r. Był to doskonale utrafiony prezent dla ojca od właśnie poślubionej żony. Wspaniała powieść – dzisiaj już klasyk – z dziejów Polski wczesnośredniowiecznej dotyczy spraw, którymi zajmował się ojciec. Książka opatrzona jest dedykacją mojej matki dla ojca (25.VI 1950 r.) w pół-rocznicę zawarcia ich związku małżeńskiego: „Minęło już prawie ½ roku od chwili, kiedy darowałam Ci tę książkę. Teraz mogę już stwierdzić z całą pewnością, że oto „stała się dziwna rzecz i w jednym punkcie ziemi żyje dwoje szczęśliwych ludzi”. Marysia.

Stała się jeszcze jedna dziwna rzecz.

Osiem lat później ojciec otrzymał sygnał od wydawnictwa PAX, że autor znakomitych powieści historycznych Teodor Parnicki stara się bezskutecznie nawiązać z nim kontakt. Ojciec otrzymał od PAX-u adres Parnickiego w Meksyku i wysłał do niego list.

Kilka dni później ojciec otrzymał zwrotny list od Teodora Parnickiego. W zbiorach ojca zachowało się ponad pięćdziesiąt listów od pisarza, który przebywał na emigracji. Życie Parnickiego układało się jak fantastyczna powieść, jeden z gatunków literackich, które uprawiał jako pisarz. Pięćdziesięcioletni pisarz pracował do 1946 roku jako attaché kulturalny Ambasady Rządu Londyńskiego w stolicy Meksyku,  gdzie pozostał do 1967 roku. Jego korespondent był trzydziestoczteroletnim docentem na UMK. Nie wiem, czy zachowały się listy ojca do Parnickiego.

Dla mnie, jako ośmioletniego zapalonego filatelisty, listy z Meksyku były gratką nie lada. Wszystkie koperty zostały oskalpowane ze znaczków. W dodatku powiadomiony o moim hobby Parnicki wkładał do kopert znaczki, które powiększały moje zbiory.

Pierwszy list Parnickiego do ojca pisany ręcznie jest datowany na 18 kwietnia 1958. Podaję go w całości z zachowaniem wszystkich cech pisowni i interpunkcji (np. częste wielokropki, podkreślenia) oryginału:

Wielce Szanowny i Drogi Panie,

Od dawna już mało co sprawiło mi równie wielką przyjemność, jak nieoczekiwany list Pana z 10 b.m. – W istocie od pół roku już nieomal „poluję” na Pańskie prace – z niejakim powodzeniem, przecież z mniejszym, niżbym chciał… Sprowadziłem sobie z Polski „Bolesława Szczodrego”, t. I, - a potem dwa zeszyty Zapisków  Towarzystwa Naukowego w Toruniu z tymi pracami Pana, na które powołuje się Pan we Wstępie do „Szczodrego”… I to wszystko… W liście swym sygnalizuje Pan ukazanie się rychłe Części III rozbioru Księgi I Kroniki Galla, - należy więc chyba rozumieć, że ukazała się już gdzieś Część II, - oczywiście, i z tą też bardzo bym chciał się zapoznać…

Zgadł Pan: po latach zainteresowania powieściopisarskiego starożytnością chciałbym wrócić do wieku XI… Planuję kontynuację „Srebrnych Orłów”, choć w sposób dość niezwykły, wręcz ryzykowny – tak ryzykowny, że sam jeszcze nie jestem pewien, czy podejmę faktycznie realizację tego ryzykownego pomysłu, w który – rzecz jasna – kogo jak kogo, ale Pana na pewno wprowadzę w jednym z następnych listów…  Na razie ograniczę się do zasygnalizowania Panu, że postacią centralną chciałbym uczynić nieznanego historii (ale przecież chyba prawdopodobnego?) „bastarda”, owoc „pohańbienia” Predsławy przez Bolesława Chrobrego… I tu od razu rodzi się problem zasadniczy jak dalece wiarogodny jest przekaz Galla o owym „pohańbieniu”? Rozwiązanie tego problemu szukałem w Pańskim rozbiorze Kroniki Galla – nie znalazłem go w części I tego rozbioru – może znajdę  części II i III? Dodam, że beletrystycznie dla mnie bardziej nęcące byłoby „pohańbienie” bez uprowadzenia, - z Dytmara jednak i t. zw. Nestora wynika, że Predsława została uprowadzona do Polski, więc  jeśliby taki „bastard” się urodził, - to chyba w Polsce; ja bym natomiast wolał widzieć go urodzonym w Kijowie i wysłanym – omalże jako niemowlę jeszcze – do Konstantynopola (bądź co bądź – poprzez matkę – byłby on wnukiem Anny Porfiriogenity…)

Ów mój „bastard” wędrowałby wiele – bardzo wiele, wedle tego ryzykownego pomysłu, na który wyżej napomknąłem…  Chciałbym np. zetknąć go w Konstantynopolu z Haraldem Hardrada, któremu by towarzyszył do Skandynawii, - ale na Skandynawii jego wędrówki się nie skończą, ba nie skończą się nawet w Islandii, Grenlandii i … „Winlandii”, odkrytej (?) przez Leifa Eriksona… Oczywiście, nawet tyle to już byłoby ryzykowne, - bo stwarzałoby mało prawdopodobieństwa, by mógł on „szczęśliwie” wrócić do Polski, mając około sześćdziesiątki, by być świadkiem śmierci Stanisława Szczepanowskiego… Ten ostatni motyw nęci mnie, jak i wielu powieściopisarzy polskich, -ale zarazem boję się tykania tego motywu, z reguły grożącego beletryście niebezpieczeństwem wpadnięcia w banał lub w nieprawdopodobieństwo…  Stąd tak bardzo pragnąłbym móc poznać Pańskie rozeznanie „Sprawy Św. Stanisława”… Osobiście skłonny jestem w odniesieniu do tej sprawy wyznawać zasadę „Ignoramus et ignorabimus”… Zdawałoby się, że Tadeusz Wojciechowski rozwiązał tę zagadkę definitywnie, - ale oto ostatnio Plezia – ostrożnie, przecież niedwuznacznie – zdaje się zdążać do odrzucenia tezy „kary za zdradę”, jako nieuzasadnionej.

Interesuje mnie też bardzo motyw „przewrotu” u schyłku rządów i po śmierci Mieszka II… Pańskie studium na ten temat dało mi dużo – równocześnie przecież zetknąłem się z inną tezą (niestety, znaną mi tylko „z drugiej ręki”: oto historyk emigracyjny, Dr. Karolina Lanckorońska miała wystąpić w Londynie z rewelacyjnym odczytem, że rozruchy po śmierci Mieszka II spowodowane były walką … obrządku łacińskiego z bizantyńskim.. Teza ta wydaje mi się fantastyczna, przecież nęcąca; nie wiem (Pan wiedziałby nieporównanie lepiej), na jakich źródłach można by taką tezę oprzeć, - w każdym jednak razie stanowiłaby ona nawiązanie do uwagi Bobrzyńskiego w tomie I jego „Dziejów Polski”, że w wieku XI musiały zachodzić znacznie liczniejsze i bliższe związki Polski z Bizancjum, niż sądzi się powszechnie… Zastanawia mnie samego nie raz, czy i „Sprawa Św. Stanisława” nie wiąże się jakoś z zaostrzaniem się konfliktu między światem „łacińskim” a bizantyńskim?!..

Ma Pan rację, że w Meksyku trudno mi o materiały, dotyczące polskiego wieku XI. Sprowadziłem sobie ostatnio z Polski – poza Pańskimi trzema pracami – nowe wydanie „Szkiców” Wojciechowskiego – prace Plezi i Adamusa o Kronice Galla – Labudy „Studia nad początkami państwa polskiego – Kronikę Dytmara – Grekowa „Ruś Kijowską”, zabiegam też (na razie bezskutecznie) o Bujaka „Ustrój Polski w wieku XI” i D. Borawskiej „Z dziejów jednej legendy”. Rzecz jasna , - byłbym Panu gorąco wdzięczny za wszelką pomoc z zakresu materiałów, dotyczących wieku XI… Dzięki mym powieściom, ostatnio w Polsce wydawanym, - mam w „PAX”ie w Warszawie dość duże konto – chętnie więc poniosę wszelkie koszta. Zresztą, cokolwiek by zechciał Pan mi posłać – wystarczy, by wysłał Pan książki do „PAX”u (na ręce Kierownika Redakcji Literackiej p. Andrzeja Piotrowskiego). – dalej by już „PAX” się zajął przesyłką do Meksyku. Proszę też do p. Piotrowskiego kierować rachunki do uregulowania z tytułu zakupu (oraz przesyłki z Torunia do Warszawy) książek dla mnie… Naprawdę, jestem Panu niezmiernie wdzięczny za łaskawą gotowość dopomożenia mi w pracach przygotowawczych do kontynuacji „Sr. Orłów”…

Wyrazy głębokiego szacunku i serdeczne pozdrowienia łączę,

Teodor Parnicki

P.S. – O ile się nie mylę, - z Polski w zasadzie wolno wysyłać za granicę tylko książki wydane po roku 1945, - ale też, zdaje się, w specjalnych wypadkach możliwe jest odstępowanie od tej zasady… Gdyby tak było, - byłbym Panu b. wdzięczny za ewentualne umożliwienie mi zapoznania się z przedwojenną  pracą L. Koczego o stosunkach polsko-skandynawskich za pierwszych Piastów…

Poza tym ważne byłyby dla mnie prace naukowe, umożliwiające stworzenie wolnego od anachronizmów obrazu powieściowego miasta Krakowa (i Wawelu) w drugiej połowie XI wieku. Nie jest wykluczone, że sędziwy Aron (tuż przed swą śmiercią) będzie na Wawelu spowiadał „bastarda”, tak jak w Rzymie (w Sr. Orłach) - jako młody prezbiter spowiadał Ottona III.

T.P.

Taki jest początek wieloletniej korespondencji  wybitnego pisarza i toruńskiego historyka, zachowane niestety, tylko od strony listów powieściopisarza. Jednak widzę, że w miarę stopniowego odcyfrowywania listów Parnickiego, uzyskujemy też wgląd w rolę ojca w tym dialogu pisarskiej wyobraźni z rygorami badań naukowych. Imponująca jest erudycja i dociekliwość Parnickiego w połączeniu z jego niesamowitą fantazją beletrysty. Zarysowała się płodna różnica perspektyw: ojciec był od debiutu naukowego ceniony za wystrzegania się częstego grzechu mediewistów wysuwających na podstawie skąpego materiału źródłowego za daleko idące wniosków.

Prof. Karol Górski przedstawiając doktorat ojca na Radzie Wydziału (29. 10. 1950) powiedział: „ …Autor nie ustrzegł się tu w paru miejscach od przejaskrawienia historycznych konieczności, jak np. w stosunku Gejzy Salomona do Niemiec i Polski. Mimo tych zastrzeżeń autor wykazał mistrzowskie władanie zarówno dedukcją, jak i indukcją, przyczem zachował tak trudną w badaniach odległych epok ostrożność i we wnioskowaniu ze źródeł, raz jeden tylko – w stosunku do Benona biskupa mers. i jego związków ze Szczodrym – stawiając hipotezę, którą można zakwestionować. Poza tym autor trzyma się zasady nie wysnuwania ze źródeł więcej, niż one mówią i zasadę tę umiejętnie wprowadza w życie”.

Ciekaw jestem, czy w trakcie tej konfrontacji warsztatów pisarza i historyka ojciec popuści cugli drzemiącej w nim fantazji, czy też będzie strażnikiem „prawdopodobieństwa” w prozie historycznej Teodora Parnickiego (Parnicki miał ambicję stworzyć nowy typ powieści historycznej). Mam nadzieję, że dowiem się tego z lektury ponad pół setki listów, z których część, po odcyfrowaniu, zamieszczę w dzienniku. Sporo jasności wniesie w tym zakresie kolejny list Parnickiego.