Strindberg o starości

Nie gromadzę w blogu myśli o starości, ponieważ starość nie panuje nade mną, nie organizuje całości mojego życia, sposobu chodzenia po mojej drodze i mojego sposobu myślenia, a dotyczy to także każdego innego pojedynczego aspektu egzystencji. Starość jest przypadkiem, (przypadkiem wymieszanym z koniecznością), który mi się zdarzył i który odczuwam wraz z jego plusami i minusami. Przypadkiem takim, jak szczęśliwe dzieciństwo i czas dojrzałości. Młody człowiek nie musi postępować jak „młody”, a stary nie musi wpisywać się we wzorzec „starego”. Co nie oznacza pochwały udawania, że jest się młodym.

Czytam teraz dramaty Augusta Strindberga, w których wiek (różnice wieku między nim a nią) odgrywają dużą rolę i natknąłem się na myśli o starości PANA -  głównej postaci kameralnego dramatu „Burza” (1907):

„PAN  Nigdy nie interesuję się innymi. Przyjmuję, co los przyniesie, nie mieszając się do cudzych spraw. Zależy mi na spokojnej starości…

BRAT  Hm, starość! Właściwie to dobrze, gdy się już nie ma zbyt dużo przed sobą!

PAN  No tak, oczywiście! Człowiek robi rozrachunek z życiem i ludźmi i zaczyna się zbierać do podróży. Samotność ma dobre i złe strony, ale gdy nikt już od ciebie niczego nie żąda, odzyskujesz wolność. Swobodę przychodzenia i odchodzenia, myślenia i działania, jedzenia i spania, kiedy ci się zechce.”

PAN … Kiedy człowiek dojdzie do pewnego wieku, nic się już nie zmienia, wszystko się ustala, a jeśli posuwa się naprzód, to jak sanki po stoku…

I tak się osiąga spokój… Ani miłości, ani przyjaciół, tylko trochę towarzystwa dla osłodzenia samotności; wtedy ludzie stają się ludźmi, nie roszczą sobie praw do czyichś uczuć czy sympatii; a potem człowiek wypada z życia jak stary ząb i umiera, nie zostawiając po sobie bólu ani żalu. Weźmy na przykład Luizę, młodą, piękną dziewczynę. Patrzę na nią z przyjemnością, ale tak, jakbym patrzył na dzieło sztuki, którego nie pragnie się posiadać. Nic nie zatruwa nam naszych wzajemnych stosunków! Także i z moim bratem przestajemy jak dwaj starzy dżentelmeni, którzy nigdy nie narzucają się sobie ani nie zwierzają ze swoich uczuć. Utrzymując z ludźmi naturalne stosunki, osiąga się pewien dystans, i to nam bardzo wychodzi na korzyść. Innymi słowy, rad jestem ze starości i cichego spokoju, który ona daje.”

Przez dom PANA przetoczyła się jednak „Burza” emocji. Na koniec wszystko uspokaja się:

„PAN  Pierwsza latarnia!  Już jesień! To pora roku, dla nas, starszych, moi panowie! Zapada zmierzch, ale wtedy przychodzi z pomocą rozsądek i oświetla drogę, aby człowiek nie zszedł na manowce.

PAN (do Luizy)  Zamknij okna i zasuń firanki, niech wspomnienia uspokoją się i zasną! Spokój starości!”

August Strindberg, „Sztuki kameralne. Krystyna, Wierzyciele”, przekład Zygmunt Łanowski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1990, s. 10, 22-23, 44.

PAN (emerytowany urzędnik) świadomie wygasza emocje i pasję życia. Łagodnie ewoluuje w stronę śmierci. W opinii Seneki byłby to ktoś, kto umarł już za życia.