Władza - czarna komedia Thomasa Bernharda

Thomas Bernhard stworzył najbardziej jadowite opisy postępującej gangreny współczesnej władzy, społeczeństwa i państwa w literaturze. Są one plastyczne, turpistyczne, buczące grozę. Wszelkie pozory, fasady i domki potiomkinowskie dotyczące państwa zostały przez Bernharda obnażone i zdemaskowane. Nic nie umyka jego szyderstwu ani w skali makro, ani w skali mikro. Jego diagnoza jest ostateczna.

Bernhard kpi ze swojego państwa, z Austrii, z władzy, z parlamentu, z instytucji, z kościoła, z prasy, z porządku ustrojowego, z kanclerzy i z polityków, z rodziny, z artystów, z socjalizmu i konserwatyzmu. Obraża ludzi z miasta i ze wsi, intelektualistów i artystów, przyjaciół i wrogów. Obnaża fałsz, pozory demokracji, wszędzie dostrzega i  tępi „pasożytnicze hierarchie” (sformułowanie Seebalda), biurokratyczną ignorancję i osaczanie ludzi nieprzeciętnych. Czy jest to jedynie kpina, szyderstwo, a może jednak zbyt ostra krytyka; czy tylko deformacja i karykatura czy może okrutna rzeczywistość; czy to w ogóle o konkretnym kraju i społeczeństwie, czy jest to, przede wszystkim diagnoza wszelkiej władzy?

Mniej zajmuje mnie stosunek Bernharda do Austrii i Austriaków. W swoim czasie Bernhard był w ojczyźnie postacią kontrowersyjną, nawet wyklętą, na którą sam się wykreował. Pozował na bardzo niegrzecznego pisarza, dla którego nie ma żadnych świętości. Ale Austrii, którą nienawidził i kochał, nie opuścił. Wiedeń kochał i nienawidził. Potrzebował tego lokalnego podłoża, aby się od niego odbić i , jak sam uważał, stać się pisarzem o znaczeniu światowym, wydającym druzgocącą opinię o świecie:

 „Wszystko w tym świecie i w tej ludzkości zostało już sprowadzone na najniższy poziom, powiedział Reger, wszystko w tym świecie i w tej ludzkości osiągnęło już taki stopień zagrożenia dla ogółu i niskiej brutalności, że jest dla mnie niemożliwe utrzymać się w tym świecie i w tej ludzkości choćby przez jeszcze jeden dzień, a potem następny. Takiego stopnia niskiej tępoty nie przewidzieliby nawet najbardziej jasnowidzący myśliciele, powiedział Roger, ani Schopenhauer, ani Nietzsche, nie mówiąc już o Montaigne’u, powiedział Reger, co zaś się tyczy naszych wybitnych poetów świata i ludzkości, to ohyda i upadek, które przewidzieli i przepowiedzieli światu i ludzkości są niczym w porównaniu z obecnym stanem.”

s. 123

 „Wszystko dzisiaj jest pełne niecności i pełne złośliwości, kłamstwa i zdrady, powiedział Reger, ludzkość nigdy nie była tak bezczelna i perfidna jak dzisiaj. … Cóż innego niż kłamstwo i złośliwość, niż obłudę i zdradę, niż niegodziwą niegodziwość, zobaczymy, wychodząc na ulicę, kiedy będziemy mieć odwagę wyjść na ulicę, powiedział Reger. Wychodząc na ulicę, wchodzimy w niegodziwość, powiedział, w niegodziwość i w bezwstyd, w obłudę i złośliwość. Mówimy, że nie ma kraju bardziej niż ten zakłamanego, bardziej obłudnego i złośliwego, ale gdy tylko wyjedziemy z tego kraju lub choćby tylko wychylimy z niego głowę, zobaczymy, że także za granicą tego naszego kraju ton nadają złośliwość, obłuda, kłamstwo i niegodziwość. Mamy najwstrętniejszy rząd, jaki można sobie tylko wyobrazić, najwięcej jest w nim obłudy, złośliwości, niegodziwości, a do tego jeszcze głupoty, mówimy, i, rzecz jasna, tak jest, to wszystko prawda, to, co myślimy i co mówimy i to bez ustanku, ustawicznie, ale gdy tylko z tego niegodziwie obłudnego, złośliwego, zakłamanego i głupiego kraju wychylimy głowę, zobaczymy, że i inne kraje tak samo są zakłamane i obłudne tudzież  złośliwe, w sumie też tylko równie niegodziwe, powiedział Reger.”

124/125

 „Codziennie nie wierzy pan własnym oczom i uszom własnym pan nie wierzy, powiedział, codziennie z coraz większym przestrachem przeżywa pan upadek tego zniszczonego kraju i zepsutego państwa i tego ogłupiałego narodu. A ludzie w tym kraju i w tym państwie nawet się temu nie sprzeciwiają, powiedział Roger, to właśnie dzień w dzień najbardziej trapi człowieka takiego jak ja. Ludzie, rzecz jasna, widzą bądź czują, jak państwo to z każdym dniem robi się bardziej niegodziwe, z każdym dniem coraz bardziej niegodziwe, z każdym dniem coraz bardziej bezecne, ale temu się nie sprzeciwiają. Politycy to mordercy, wręcz masowi mordercy, w każdym kraju i w każdym państwie, powiedział Reger, od wieków mordują politycy całe kraje i państwa, a nikt nie próbuje im w tym przeszkodzić. A my, Austriacy, mamy polityków najbardziej przebiegłych, a jednocześnie najbardziej bezmyślnych, morderców tego kraju i morderców państw, powiedział Reger. … Naród jest wciąż tylko narodem ustawicznie mordowanym przez polityków, powiedział Reger, ale naród tego nie widzi, czuje wprawdzie, że tak jest, ale niczego z tego nie widzi, w tym cała tragedia, stwierdził Roger. …No ale każdy naród i każde społeczeństwo zasługują, rzecz jasna, na państwo, w którym żyją, zasługują zatem również na swoich morderców polityków, powiedział Reger.”

s. 125/127

„W Austrii mam dzisiaj do czynienia nie tylko z na wskroś przegniłym i demonicznym państwem, lecz także z do cna przegniłym i demonicznym sądownictwem. oświadczył Roger. … Sądy austriackie nie są dziś niezawisłe, to sądy polityczne.”

s.127

„Ale jako Austriak już od lat nie ma pan spokoju, ponieważ w ostatnich latach nie mija dzień bez politycznego skandalu, a polityczne świństwa przybrały już wymiar jeszcze parę lat temu niewyobrażalny, powiedział Reger. … Najpierw myślałem sobie, że nie będę się tym zbytnio przejmował, to państwo jest dziś bowiem absolutnie poniżej wszelkiej dyskusji, ale nagle okazało się niemożliwe, żebym się tym nie przejmował w tym strasznym państwie, z każdym dniem coraz większą przejmującym grozą. …

Austriackie gazety zeszły na tak niski poziom, że samo to jest już skandalem, powiedział Reger, nie ma na świecie gazet bardziej niegodziwych i podłych tudzież bardziej odstręczających niż austriackie, jednakże te austriackie gazety są tak ohydne i niegodziwe niejako z konieczności, ponieważ takie jest austriackie społeczeństwo, przede wszystkim zaś społeczność polityczna w Austrii, ponieważ właśnie to państwo jest tak ohydne i tak niegodziwe. Nigdy dotąd nie było w tym kraju tak ohydnego i niegodziwego społeczeństwa wraz z tak ohydnym i niegodziwym państwem, powiedział Reger, nikt jednak w tym państwie i w tym kraju nie odczuwa tego jako hańby, nikt naprawdę nie buntuje się przeciw temu, oświadczył Reger.”

s. 140/141

„Szalbierskie udawanie demokracji, powiedział. Ta dzisiejsza Austria to chaotyczny gnój, to ociekające megalomanią śmiechu warte państewko, które teraz, czterdzieści lat po tak zwanej drugiej wojnie światowej, totalnie zamputowane, osiągnęło absolutne dno; to śmiechu warte państewko, w którym wymarło myślenie i w którym już od ponad półwiecza wciąż jeszcze panuje tylko niska państwowopolityczna tępota oraz zauroczona państwem głupota, stwierdził Reger. Za stary jestem, żeby zniknąć, powiedział, za stary – żeby sobie pójść…osiemdziesiąt dwa lata… Zawsze byłem sam! Teraz już ostatecznie w pułapce. … Nie ma Pan pojęcia, jak ja kocham ten kraj, powiedział Roger, do głębi jednak nienawidzę obecnego państwa; ja z tym państwem nie chcę w przyszłości mieć nic wspólnego, codziennie wzbudza we mnie wstręt.”

s.180/181

To wyimki tylko z jednej powieści. Szydercza krytyka jest wszechobecna w dziełach Bernharda( „ Moje nagrody”, „Wymazywanie”, „Wycinka”, „ Zaburzenie”, „Chodzenie”, w dramatach). W „Wymazywaniu” skupia się na wiwisekcji austriackiej (?) trojki prowincjonalizmu, nazizmu i katolicyzmu. Bernhard stosuje wobec państwa metodę, którą Canetti opisał świat i ludzkie postacie; nie można inaczej oddać prawdy o ekstremalnie niebezpiecznej dla ludzi władzy. Cechy współczesnego państwa, społeczeństwa, kultury zostały przedstawione w formie wyolbrzymionej, karykaturalnej, wyszydzonej, wyostrzonej (Bernhard sam to sygnalizuje nazywając „Starych mistrzów” komedią). Ekstremalna forma pozwala na bezlitosną analizę władzy  złej, głupiej i przegniłej.

Wszystkie państwa są do siebie podobne. Państwo Bernharda, ma cechy i ponure strony Austrii (katolicyzm, nazizm, korupcja, hipokryzja) w wyolbrzymionej i szyderczej formie. Jest to jednak tylko przypadek państwa. W każdym państwie w gruncie rzeczy jest to samo; wszedzie panuje hipokryzja, bezduszność i głupota.  Od tej atmosfery tępoty, duchoty, braku kultury i wszechobecnej zgnilizny można uwolnić się tylko w niektórych europejskich metropoliach i gdzie nie gdzie na Południu: w Rzymie, w Madrycie, a także na francuskiej Riwierze.

Można oburzać się, uznawać Bernharda za szaleńca lub skrajnie nieodpowiedzialnego cynika, anarchistę tak bardzo zniekształcającego rzeczywistość, że nie mającego żadnego do niej odniesienia. I tym samym unieważnić czy całkowicie zignorować jego krytykę.  

Rozumiem dobrze ten jego absmak i oburzenie. Współczesna władza ciąży i boli fizycznie w tylu miejscach. Zakłamanie i przebiegłość w dzisiejszym świecie i w moim państwie idą wszędzie ręka w rękę z tępotą i głupotą. Wszystko zostało wykoślawione, zabite lub urzeczowione, destrukcja pogłębia się z każdym dniem. Każdy z nas jest tylko szczątkiem informacji w internecie i  towarem. Każda myśl jest towarem. Wyborca w tak zwanych demokracjach też jest towarem do kupienia. Miarą sukcesu jest pieniądz. Zrobiło się duszno, nie tylko u nas. To co mogło wydawać się przerysowaniem, wielką przesadą i karykaturą jest dzisiaj światem rzeczywistym. Posuwamy się dalej po tym samym obwodzie: krzyczę, ostrzegam, obrażam – Bernharda - jest dzisiaj na miejscu bardziej niż w jego czasie. Mogę powtórzyć za porte parole Bernharda, za Rogerem, świadkiem oskarżenia rzeczywistości z „Dawnych mistrzów”:

„Świat i ludzkość doszły dzisiaj do takiego stopnia otępienia, na który nie może sobie pozwolić człowiek taki jak ja, powiedział, człowiek taki z takim światem nie powinien już wspólnie żyć, z taką ludzkością wspólnie egzystować…

s. 123

Wszystkie cytaty pochodzą z powieści Thomasa Bernharda, „Dawni mistrzowie. Komedia”, Przełożył Marek Kędzierski, Czytelnik, Warszawa 2005 (1985).

Kończę przenikliwymi komentarzem G. W. Seebalda z eseju  „Gdzie ciemność zaciska stryczek”:

„Urągające  wszelkim regułom, wręcz bluźniercze sądy o historii i polityce, bezustannie wygłaszane przez postaci Bernharda łącznie z nim samym, rozmijają się irytująco zarówno z wzorcami zaangażowanej krytyki, jak i z wyobrażeniami o artystycznej nonszalancji. Toteż tak charakterystyczne dla Bernharda gremialne oskarżenia zjawisk społecznych i politycznych wydają się zrazu po prostu skandalem, budzącym jednakie oburzenie zadeklarowanych konserwatystów i postępowców. Na tle wszelkich możliwych stanowisk politycznych inwektywom Bernharda przysługiwałby najprędzej status herezji, która nie mieści się w ich spektrum i manifestuje jako niezmienny antypolityczny i antyspołeczny afekt, zrodzony z bardzo wczesnych ponurych doświadczeń autora z ułomną społeczną instytucją rodziny i ze społeczną władzą rozporządzania w ogólności. …

Na gruncie takiej etiologii antypoltyczny afekt Bernharda można zrozumieć jako rodzaj konstytucyjnej słabości, potem zapewne dodatkowo wzmocnionej przez to, że niezdolność do istnienia politycznego ma w Austrii, jak wiadomo, długą tradycję.” *

Seebald tłumaczy stanowisko Bernharda najpierw jego złymi doświadczeniami w konfrontacji z autorytetami, władzą i mieszczańskimi regułami w młodości, a dalej umieszcza go w tradycji obrzydzenia i odrzucenia rozkładającej się władzy w Cesarstwie  w pismach Hofmannsthala, Krausa i Kafki. Sądzę jednak, że antypolitycznemu pisarzowi Bernhardowi należy się miejsce w rzędzie pisarzy politycznych wśród najwybitniejszych filozoficznych i artystycznych analityków i krytyków władzy: obok myślicieli w starożytności, obok Szekspira, Hobbesa, Schopenhauera, Kanta, Marksa, Kafki, Canettiego.

Przedmiotem obsesyjnie krytycznej analizy Bernharda jest władza i hierarchia, władza destrukcyjna, opresyjna w stosunku do jednostki i obnosząca się ze swoją pychą i głupotą oraz uległość i tępota społeczeństwa wobec przymusu i aparatu władzy. Nic dziwnego, że Austria go wyklęła, tak jak on przeklinał ją. Ale Austria go wydała – zazdroszczę jej wielkiego obrazoburcy.

*W. G. Seebald, „Opis nieszczęścia. Eseje o literaturze”, przekład Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo Ossolineum 2019, s. 63/4.