Good-bye, My Friend!

Nick zawsze witał się, z uśmiechem na ustach, gromkim „Hello, My Friend!!!”

Nagle, zrobiło się bardzo smutno. Złe wieści dotarły do mnie 8 czerwca. Wczesnym rankiem telefon od Kazia, potem kilka rozmów z Mirkiem, bratem Nicka, z Danką i Alą.

Mikołaj/Nick zmarł przedwcześnie w tragicznym wypadku w Buffalo, mój i nasz przyjaciel od 1968 roku. Połączyły nas dwa niezapomniane lata studiów w Toruniu, które Nick uważał za najszczęśliwszy okres w swoim życiu. Przyjaźniliśmy się przez 54 lata. Nick towarzyszył nam, swoim kolegom i koleżankom z rocznika 1968-1973 na historii na UMK. Pomagał nam w potrzebie i z potrzeby serca, organizował nas, zbierał na zjazdach, sponsorował. Przez dwa lata był Studentem przez duże S, który nie mógł nacieszyć się wyjątkowym, w jego oczach, statusem studenta uniwersytetu. Był z niego autentycznie dumny. O swoim studenckim farcie informował nawet sprzedawcę w kiosku. Uważał, że los mu sprzyja ale on umiał pomóc swojemu losowi.

Niestety, zabraknie go na naszym rocznicowym spotkaniu absolwentów w  przyszłym roku w Toruniu, w 55 rocznicę. Na ten zjazd się wybierał i będzie na nim obecny w naszych sercach i wspomnieniach.

Nickowi zawdzięczam wiele. Był postacią wyrazistą, charakterystyczną. Był niezależny, zaradny i wspaniałomyślny. Był pomocny, szczodry, lubił dzielić się z innymi. Czerpał z życia radość. Miał niewyczerpane zasoby pozytywnej energii. Gdybym miał go określić jednym zdaniem użyłbym amerykańskiego określenia: „He was larger than life”.

Był barwny, żywiołowy, radosny. Potrafił nas rozbawić do łez. Ponieważ mocno stał na własnych nogach nie miał nam za złe żartów na swój temat. Sam stroił sobie praktyczne żarty z nas. Nie potrafię namalować portretu przyjaciela, który by w pełni przedstawił jego bogatą magnetyczną ciepłą osobowość, która oddziaływała silnie na innych. Mnożę  określenia jego dobrych cech; wystarczyłoby ich dla pół naszej klasy.

Straciłem przyjaciela ale zapamiętałem Nicka pędzącego przez życie z uśmiechem na twarzy, pełnego życia. W blogu będę stopniowo zamieszczał moje wspomnienia o Mikołaju. Niektóre zapiski będą niepoważne, jak niepoważna bywa młodość. Specjalnie, wbrew nastrojowi chwili obecnej,  zacznę nie od rzeczy smutnych, a od zabawnych.

Nick lubił ludzi, umiał im dawać i umiał brać w najlepszym rozumieniu. Dawał z siebie dużo i wziął też coś od nas, jego przyjaciół i przyjaciółek z roku. Wokół siebie miał tylko przyjaciół, czyli wszystkich z naszego rocznika.

PS. Zachęcam moje koleżanki i kolegów, absolwentów Instytutu Historii i Archiwistyki UMK (1973),  do spisania swoich wspominków związanych z Mikołajem. Moglibyśmy je zebrać i przedstawić na naszym spotkaniu we wrześniu 2023 roku, niestety, po raz pierwszy bez naszego spirytus movens Mikołaja, ale o nim. Dzięki niemu będziemy mogli ponownie odnaleźć się w dawnych dobrych studenckich czasach.